Gdyby układ trawienny miał trenować do jakiegoś wielkiego wydarzenia, nie byłyby to igrzyska olimpijskie, lecz... święta. Jest to bowiem czas, gdy w wyjątkowo krótkim odstępie pojawiają się potrawy cięższe niż w codziennym menu, bogate w tłuszcze, smażone i obficie doprawione. Poza grudniową rzeczywistością mało kto odważyłby się je tak komponować. Wszystkiemu winna… tradycja. Bo z historycznego punktu widzenia tradycyjne dania miały ponad wszystko inne sycić i dawać energię w zimowy czas. Dziś rzeczywistość jest nieco inna, ale bynajmniej nie oznacza to konieczności rezygnacji ze smażonego karpia czy pierogów z farszem. Oznacza natomiast, że warto tą świąteczną symfonią smaków umiejętnie dyrygować. Talerz jako zbiór zakazów? Nie! Raczej przestrzeń do świadomych wyborów.
Strategia "pierwszego talerza" - jeśli dobrze zaczniemy, dobrze skończymy
Jeśli rozpoczniemy ucztę od czegoś lekkiego, ciało - mówiąc w uproszczeniu - dostaje jasny sygnał: można trawić spokojnie i rytmicznie. Klucz tkwi więc w rozpoczęciu posiłku od produktów wspierających perystaltykę - surowych lub lekko zakwaszonych, pełnych błonnika i naturalnie pobudzających układ pokarmowy. Wigilijna surówka z kiszonej kapusty, czerwony barszcz w klarownej wersji, zupa grzybowa na lekkim wywarze - przykładów nie trzeba daleko szukać. Ciało reaguje naturalnie: najpierw delikatnie pobudza trawienie, a dopiero później je "podkręca"[1].
Sekretem bezproblemowego przejścia przez święta jest także przemyślana modyfikacja dań. Tych, które kochamy najbardziej. Jeśli pierogi to nasz "must have", dodajmy do farszu natkę pietruszki lub koperek. Ten pozornie nieznaczący detal zrobi więcej dla trawienia, niż mogłoby się wydawać. Tym bardziej że zioła - również kminek, tymianek, cząber czy rozmaryn - tak czy inaczej pojawiają się na świątecznym stole.

Kolejnym sposobem na pozbycie się charakterystycznego świątecznego "odrętwienia" jest częste sięganie po ciepłe płyny. Delikatne napary z mięty, melisy, rumianku czy imbiru wspierają trawienie i pozwalają ciału działać w optymalnym rytmie. Równie skuteczne jest przyjrzenie się sposobowi przygotowania. To, co zwykle smażymy, można tym razem upiec. Karp upieczony w urządzeniu typu airfryer zamiast usmażony na patelni wciąż będzie tradycyjnym wigilijnym daniem! Smak pozostaje, klimat też, a żołądek i wątroba przestaną mieć poczucie, że koniec roku to rzeczywiście koniec - także w dosłownym sensie.
Zamiast sięgać po ciężkie i bardzo słodkie ciasta, lepszym pomysłem będą lekkie i zdrowe alternatywy deserowe. Wciąż zaspokoją ochotę na coś słodkiego! Mogą to być na przykład galaretki przygotowane z naturalnych soków, świeże owoce w kreatywnych kompozycjach, ciasta na bazie zdrowych składników, takich jak fasola czy marchewka czy proteinowe wersje klasycznych ciast (m.in. sernik lub makowiec).
Nie zapominajmy o wątrobie!
Układ trawienny to nie tylko żołądek, ale także właśnie wątroba. I ona również w czasie świąt nie ma lekko. Jej zadanie polega na "porządkowaniu" tego, co zjemy. Wątroba przerabia składniki pokarmowe na paliwo dla organizmu, odkłada część energii "na później" i w razie potrzeby oddaje ją z powrotem do krwi. Gdy działa bez zarzutu, mamy siłę, dobre samopoczucie i klarowną głowę. Gdy nie... pojawiają się problemy. Można im jednak zawczasu zaradzić.
Sporym wyzwaniem dla wątrobysą tłuszcze. A tych na wigilijnym stole zwykle nie brakuje. Mówiąc w pewnym uproszczeniu: organizm potrzebuje więcej czasu i energii, by się z tym uporać. Wsparcie mile widziane! A najlepiej: naturalne. Jest nim ostropest plamisty, czyli roślina o udowodnionym działaniu. Zawarta w nim sylimaryna pomaga odbudowywać komórki wątroby, zmniejsza wpływ szkodliwych substancji i ułatwia trawienie tłuszczów[2].
Sylimaryna występuje w wielu preparatach dostępnych bez recepty - jak na przykład Sylimarol - które bywają stosowane przy przeciążeniu układu trawiennego - zarówno po ciężkim posiłku, jak i w codziennych sytuacjach. Sylimarol można przyjmować dłużej, ale wyłącznie po konsultacji z lekarzem i zawsze zgodnie z informacją w ulotce.
Nieoczywiste triki, które naprawdę działają
Szanse na uniknięcie świątecznego "odrętwienia" zwiększamy również, gdy będziemy robić krótkie pauzy między daniami. Dają one żołądkowi czas na reakcję, mózgowi - cenną chwilę na odczytanie sygnału sytości, a nam możliwość delektowania się każdym kolejnym daniem. Taki świąteczny rytm sprawia, że sytość przychodzi naturalnie, a nie dopiero wtedy, gdy jest już o jeden talerz za dużo.
Nie mniej ważny jest ruch. Krótki spacer między jednym a drugim spotkaniem przy stole potrafi zamienić ciężkość w lekkość. Niech więc stanie się nieformalną... "trzynastą potrawą" - rytuałem, który służy wszystkim.
Święta nie muszą być pojedynkiem między tradycją a dobrym samopoczuciem. Słowo, którego szukamy, to równowaga. Wówczas ulubione smaki wciąż będą zachwycać, a ciało nie poczuje się wzięte z "zaskoczenia". Przemyślany plan działa, wsparcie wątroby, drobne triki, jak wplecenie ruchu czy sięganie po ciepłe napoje… Bo koniec końców nie chodzi o to, żeby za wszelką cenę ograniczać jedzenie, tylko o to, by jeść tak, żeby po wigilijnej kolacji nie utknąć na kanapie z przejedzenia.
SYLIL70-ARTON-INT-547-1
[1] https://pmc.ncbi.nlm.nih.gov/articles/PMC7551485/
[2] https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/20692965/









