Pytania o trzecią dawkę szczepionki. Czemu jest konieczna i czy kolejne będziemy przyjmować co rok?
Z odpornością jest jak z umiejętnością gry na instrumencie. Bez regularnych ćwiczeń i wieloletniej pracy nie zagramy Sonaty Księżycowej, niezależnie od tego, jak bardzo byśmy się starali. Podobnie jest z układem odpornościowym - bez dodatkowej stymulacji po jakimś czasie nie będzie tak efektywny. Dawki przypominające szczepionek są kluczowe dla uzyskania trwałej odporności - także w przypadku ochrony przed COVID-19.
Dawkę przypominającą szczepionki przeciwko COVID-19 - zgodnie z rekomendacją Rady Medycznej - mogą przyjąć osoby po 50. roku życia, z prawidłowo działającym układem odpornościowym, a także pracownicy ochrony zdrowia z pierwszej linii frontu (lekarze, pielęgniarki). Od drugiego listopada dawkę przypominającą będzie mógł dostać każdy po 18. roku życia. Można się zastanawiać - po co to wszystko? Dawka przypominająca (tzw. booster) to nie wymysł koncernów farmaceutycznych, a wynik niedoskonałości naszych układów odpornościowych.
Mianem "boosterów" określa się trzecią dawkę szczepionki firm Pfizer, Moderna lub AstraZeneca oraz drugą dawkę preparatu Johnson & Johnson. Wszystkie są zatwierdzone przez WHO, choć w naszym kraju - zgodnie z wytycznymi Rady Medycznej - szczepienia przypominające odbywają się preparatem firmy Pfizer. Dawki przypominające są przeznaczone dla osób, które otrzymały drugi zastrzyk co najmniej sześć miesięcy wcześniej. W przypadku preparatu Johnson & Johnson (szczepionka jednodawkowa) odstęp powinien wynosić co najmniej dwa miesiące (schemat zatwierdzony w USA).
Dawka przypominająca szczepionki to nic innego, jak kolejna dawka wprowadzana do organizmu. Zabieg ten pozwala naszemu układowi odpornościowemu "odświeżyć" pamięć o patogenie i wydłużyć ochronę organizmu. Odporność, którą uzyskujemy dzięki szczepionce przeciwko COVID-19, spada wraz z czasem. Nie jest to nic wyjątkowego - podobnie jest ze szczepionkami podawanymi w wieku dziecięcym, m.in. przeciwko ospie wietrznej, tężcowi, błonicy, świnki, odrze czy różyczce. Lekarze są zgodni, że dodatkowe dawki są niezbędne, by wykształcić długotrwałą odporność.
Tego pierwszego terminu używamy w odniesieniu do osób z osłabionym układem odpornościowym, które nie uzyskały pełnej ochrony po podaniu dwóch dawek szczepionki przeciwko COVID-19. Z kolei dawki przypominające są zalecane ze względu na obawy, że stężenie przeciwciał w organizmie zmniejsza się z czasem. Co więcej, pierwotna szczepionka nie ochroni nas w pełni przed nowo pojawiającymi się szczepami wirusa - co z kolei powinna naprawić dawka przypominająca.
Booster jest zazwyczaj dokładną repliką szczepionki pierwotnej, choć można go również zmodyfikować. Jest to szczególnie ważne w przypadku patogenów, takich jak wirus grypy czy SARS-CoV-2, bo ich naturalną cechą jest podatność do ciągłego mutowania. Każdy z nich "dostosowuje" się do warunków, w których przyszło mu funkcjonować i uczy się omijać nasz układ odpornościowy. Dawka przypominająca ma tę przewagę zniwelować i zapewniać ochronę przed nowo pojawiającymi się wariantami wirusa.
Badania naukowe wykazały, że dopuszczone do użytku na rynku szczepionki przeciwko COVID-19 są skuteczne wobec istniejących wariantów SARS-CoV-2, ale w przyszłości może to się zmienić. Zwłaszcza, jeżeli wirus będzie nadal mutował, na co zgodnie wskazuje większość ekspertów.
Nie jest to duży problem dla preparatów firm Pfizer i Moderna, bo technologię mRNA, którą wykorzystują, można bardzo łatwo ulepszać. Istniejące już szczepionki mRNA można wykorzystać jako bazę dla nowych preparatów. Różni się to od procesu produkcji szczepionek przeciwko grypie, który jest znacznie wolniejszy, gdyż szczepy wirusa grypy muszą być hodowane w kurzych jajach - oczyszcza się z nich konkretne białko wirusowe i tworzy szczepionkę.
Z kolei szczepionka Johnson & Johnson zawiera adenowirusa typu 26. Jest on tak skonstruowany, że nie może się samodzielnie rozmnażać, aby wprowadzić do komórek wersję białka S koronawirusa w celu wytworzenia odpowiedzi immunologicznej.
Przeciwciała zwalczające wirusy - jak te stymulowane przez szczepionkę przeciwko COVID-19 - z czasem słabną. Monitorowanie poziomu przeciwciał we krwi jest jednym ze sposobów mierzenia skuteczności szczepionki. Badania wykazały, że efektywna ochrona przed SARS-CoV-2 trwa co najmniej sześć miesięcy od momentu podania drugiej dawki preparatu Pfizer lub Moderny. To oznacza, że prędzej czy później, dawki przypominającej będzie potrzebował każdy z nas.
Jedną z najbardziej niezwykłych zdolności układu odpornościowego jest pamięć immunologiczna poprzednich infekcji lub szczepionek. Ponowna ekspozycja na patogen (np. poprzez kolejną dawkę szczepionki) wzmacnia tę pamięć. Obejmuje ona reakcje przeciwciał, ale także dodatkową ochronę ze strony układu odpornościowego kontrolowaną przez limfocyty T. Są one szczególnie skuteczne w przypadku infekcji wirusowych - jak SARS-CoV-2.
Badania naukowe wskazują, że nie ma przeciwwskazań w mieszaniu szczepionek różnych firm. Co więcej, tzw. mieszanie i dopasowywanie, czyli użycie pierwszej dawki szczepionki Pfizer, a drugiej Moderny (lub odwrotnie), było już stosowane na świecie podczas problemów z zaopatrzeniem. Przeprowadzono badania, które sugerują, że wymieszanie szczepionki AstraZeneca ze szczepionką mRNA (Pfizer lub Moderna) zapewnia nawet lepszą ochronę. Zgodnie z wytycznymi Rady Medycznej, w naszym kraju nie stosuje się takich zabiegów. W przypadku dawek przypominających, takich klarownych wskazówek już nie ma.
Dawki przypominające nie powodują częstszych działań niepożądanych niż pierwotne szczepionki. Osoby, które źle się czuły po pierwszej lub drugiej dawce szczepionki mRNA, mogą podobnie zareagować w przypadku dawki przypominającej, choć nie jest to zasadą. Równie dobrze mogą nie odczuć żadnego dyskomfortu. Dawki przypominające są równie bezpieczne, co inne, bo to tak naprawdę ten sam zastrzyk, ale odłożony w czasie. Nie trzeba czekać na wytworzenie odpowiedniego poziomu przeciwciał - odporność mamy od razu po zastrzyku przypominającym.
Niektórzy twierdzą, że istnieje dylemat moralny w kwestii dawek przypominających szczepionek. Zamiast je podawać, powinniśmy dążyć do zapewnienia pełnej ochrony tym, którzy jeszcze jej nie otrzymali. Z drugiej strony jednak, świat nie stoi w obliczu niedoboru szczepionek przeciwko COVID-19, więc nie powinniśmy się obawiać, że dla kogokolwiek jej zabraknie.
Trzeba działać dwutorowo - wciąż edukować i zachęcać do szczepienia osoby nieprzekonane, ale także dbać o tych, którzy chcą czuć się bezpiecznie. Prawdopodobnie na jednej dawce przypominającej preparatu chroniącego przed SARS-CoV-2 się nie skończy. Czy w 2022 r. będziemy dysponować jeszcze lepszymi szczepionkami i dawkami przypominającymi o szerszym spektrum działania? Niewykluczone, choć trzeba pamiętać, że sam wirus też będzie nieco inny. To wojna, która szybko się nie skończy, ale mamy odpowiedni arsenał, by ją wygrać.
Marcin Powęska
Czytaj także:
Przełom w medycynie. Będzie szczepionka na raka piersi!?