Co robić, gdy czujesz, że bycie wspierającym rodzicem cię przerasta?
Nie zjem tej paskudnej kanapki z serem – oświadczyła pięcioletnia Hania. Nie zjem i już! Ten poranek wyglądał identycznie jak wczorajszy i przedwczorajszy. W końcu nie wytrzymałam: Posłuchaj – powiedziałam. Jeśli natychmiast nie przestaniesz marudzić, to… No i zaczęłam krzyczeć, by po chwili mieć poczucie winy.
Wspierające, empatyczne i uważne rodzicielstwo jest wymagające. Nawet jeśli bliskie są nam teorie łagodnego wychowania, pochylania się nad potrzebami dziecka, pokazywania naturalnych konsekwencji działań, zamiast karania i budowania relacji opartej na zaufaniu, a nie strachu, czasami przychodzą dni, kiedy wszystko szlag trafia. Bo... zapominamy o własnych potrzebach.
Co można zrobić w takiej sytuacji? Pokażę ci pięć rzeczy, które możesz zrobić, kiedy czujesz, że bycie wspierającym rodzicem cię przerasta.
Czasami tracimy panowanie nad sobą i to się zdarza. Po prostu pomyśl, że jest to wpisane w rodzicielstwo, bo jesteśmy zmęczeni i mamy mnóstwo obowiązków, a czasem bardzo niewiele gratyfikacji.
Jeśli stracisz panowanie nad sobą, ale jednocześnie zadbasz o naprawienie relacji z dzieckiem, to z jednej strony pokażesz, że jesteś niedoskonała, ale z drugiej pozwolisz zaobserwować dziecku, w jaki sposób można rozwiązać trudne sytuacje i prawidłowo się komunikować. Krótko mówiąc - że można naprawiać błędy, które się popełniło, a nie rżnąć głupa i udawać, że dorośli zawsze mają rację.
Kiedy jesteś w fazie dysregulacji emocjonalnej i właśnie kolejną minutę się wydzierasz, trudno ci się wyciszyć w trzy sekundy. Dlatego trenowałam na sucho, wymyślając, jak mogę zareagować, jeśli dziecko (celowo lub nieumyślnie) "nadepnie mi na odcisk". Łatwiej potem się trzymać scenariusza niż zarządzać własnymi emocjami w sytuacji, kiedy właśnie następuje eksplozja.
Przede wszystkim nawykowo już powtarzam sobie, że razem z dzieckiem jesteśmy w jednej drużynie. To od razu zmienia perspektywę.
Nie nauczyłam się tego od razu, ale w którymś momencie zrozumiałam, że jeśli zaopiekuję się lepiej sobą, to również moi bliscy na tym skorzystają. Lubię czytać i starałam się codziennie wieczorem siadać z książką. Po jakimś czasie wszyscy zaakceptowali, że to czas, który spędzam sama ze sobą.
Początkowo robiłam to wieczorami, kiedy dzieci już spały. W kolejnych latach dzieci się nauczyły, że po buziakach i przytulaniach na dobranoc mama ma czas dla siebie. Spróbuj wdrożyć to, co sprawia ci radość. Kolorowanie, joga, oglądanie filmów, rozmowa z przyjaciółką, medytowanie. Coś, co możesz robić każdego dnia przez około 30 minut, aby zapewnić sobie wewnętrzny spokój.
Jeśli jesteś w relacji, możesz skorzystać ze sposobu, który często pozwala rozładować ciężką atmosferę. Kiedy czułam, że moje rodzicielskie kompetencje są niewystarczające lub/i że moja cierpliwość właśnie się kończy, co groziło totalną awanturą - prosiłam męża, żeby przejął na trochę również moje obowiązki i kontakty z dziećmi.
To dawało mi moment wytchnienia i pozwalało opaść emocjom. Już samo poczucie, że mam wsparcie i że nie jestem sama pozwalało mi wrócić do równowagi (choć zdaję sobie sprawę, że nie jest to pomysł, z którego możne skorzystać zawsze i w każdej sytuacji).
Bycie w 100 proc. wspierającym, nieosadzającym i uprawomacniającym rodzicem jest niemożliwe, więc nie stawiaj sobie tak wysoko poprzeczki. Radzisz sobie dobrze w 75 proc. - super. W 65 proc. - trenuj dalej, jak możesz komunikować się lepiej. I poklep się po ramieniu i podziękuj sobie za to, jak się starasz i jak sobie radzisz.
Czujesz, że sobie totalnie nie radzisz? Jesteś sfrustrowana, masz poczucie winy i coraz częściej wybuchasz? Skorzystaj ze wsparcia specjalisty. On pomoże ci zaopiekować się najpierw samą sobą, a potem... zobaczysz, że wszystko staje się łatwiejsze.
Czytaj więcej TUTAJ
Zobacz także:
Czym jest rodzicielstwo bliskości?
Jak uczyć dzieci samodzielności od najmłodszych lat?