- Nie mówmy, że dziewczynka, która zaczyna miesiączkować - staje się kobietą, bo gdy przestajemy miesiączkować - nie przestajemy być kobietami! - mówi dr Alicja Długołęcka, seksuolożka i psychoterapeutka. I przekonuje, że menopauza absolutnie nie oznacza końca kobiecości i seksualności. - Nie ma nic bardziej naturalnego i piękniejszego niż świadomość własnego ciała i potrzeb w dojrzałym wieku - dodaje. Interii ZDROWIE wyjaśnia, dlaczego pozytywne podejście do menopauzy pozwala cieszyć się nie tylko lepszym seksem, ale także - zdrowiem.
***
Karolina Dudek, Interia ZDROWIE: Mam problem z menopauzą. Powiem szczerze, że choć jeszcze mi do niej daleko, to już się jej obawiam. Bo gdzie nie spojrzę, kogo nie posłucham, mam wrażenie, że menopauza to już koniec wszystkiego, koniec aktywności, kobiecości, bycia ważną, potrzebną, widzialną. To też - w powszechnym myśleniu - koniec seksualności.
Dr Alicja Długołęcka: Jest to skrajny i skrajnie krzywdzący, patriarchalny, seksistowski stereotyp. Postrzeganie okresu tak zwanej menopauzy - w sposób tak negatywny sprawia, że tak też go przeżywamy, generując dodatkowo wiele przykrych objawów. Takie myślenie ma swój początek w kulturze, są na to liczne dowody. Wystarczy podać za przykład Japonki - one zupełnie inaczej przeżywają menopauzę, naturalniej, bez presji. Bo w kulturze japońskiej tego nie ma. A u nas...
- Nawet sam język polski pokazuje, że jest problem. Zamiast menopauza, która zawiera w sobie to negatywne wartościowanie i w dodatku oznacza ostatnią miesiączkę, wolę mówić klimakterium, oznaczającą fazę życia.
I jeszcze to wstrętne słowo "przekwitanie". Ono też nie sugeruje nic dobrego.
- Prawda?! O mężczyznach nie mówi się, że przekwitają, a o kobietach - owszem. I co to pokazuje? To porównanie do kwiatu jest zwodnicze i ma w sobie dużo ograniczeń. Bo oto ktoś z zewnątrz, jakiś obserwator, obiektu ocenia stan i jakość obiektu. To okrutne. To samo robi z resztą zarówno otoczenie, jak i kobiety same sobie.
- Tymczasem, gdybyśmy mieli się porównywać do roślin, to proszę zauważyć, że przechodzimy różne fazy, jest czas pączkowania, kwitnienia oraz czas wydawania owoców i nasion, i żadna nie jest lepsza od innej. Moglibyśmy nad tym dyskutować, gdyby menopauza w ogóle była czymś, na co mamy wpływ. Ale nie mamy. Ona jest naturalnie wpisana w przemijanie.
Przemijanie rodzi strach.
- Jedni będą patrzeć na przemijanie jako naturalny stan rzeczy, inni się go będą obawiać. I jeżeli dopuścimy do tego, by o naszej wartości jako kobiet, stanowiła ocena obserwatora z zewnątrz, to pozbawimy się wpływu na swoje samopoczucie. Pomyślmy o tym inaczej.
- Podobne przemiany przechodzi osoba, która dojrzewa biologicznie - nastolatka czy nastolatek, albo kobieta, która jest w ciąży - ona też ma wyrzut hormonalny i obserwuje u siebie bardzo duże zmiany funkcjonowania i wyglądu. Taka jest fizjologia. Nie oceniamy tego, ani nie walczymy z tym. Naprawdę to nie jest banał, że nasz stosunek do zmiany, która jest nieuchronna, jest podstawą dobrego samopoczucia.
Powiedziała pani, że negatywne postrzeganie menopauzy skutkuje "generowaniem objawów". W jaki sposób? Czy nasze nastawienie może wywołać objawy fizyczne?
- Tak. I wyjaśnię to na przykładach. Przychodzą mi do głowy dwa scenariusze.
- Pierwszy związany z walką z upływającym czasem, a konkretnie z poświęcaniem jej bardzo dużo swojej uwagi. A także czasu, wysiłku, cierpienia i pieniędzy. Wszystko - żeby walczyć z fizycznymi objawami starzenia się. Tymczasem w tej walce i tak jesteśmy skazane na poddanie się kolei rzeczy. Żyjemy w czasach "silver tsunami" - ruchu, który promuje akceptowanie zmian wpisanych w bieg czasu i przyjmowania ich w sposób naturalny. Uczy by cieszyć się każdym momentem i każdą fazą życia. Jeżeli będziemy z tym walczyć, będziemy się bardzo eksploatować, na dodatek w fazie, kiedy właśnie nieco powinniśmy się zatrzymać, zwolnić zadbać o siebie. A my robimy dokładnie odwrotnie. To oczywiste, że się odbije na naszym zdrowiu!
Czyli przepalamy swoją energię na to, co jest wbrew naturze?
- To fajne określenie, tak! Jest w nas przecież energia życiowa, a gdy zużywamy ją na bezskuteczne odmładzanie, stawiamy się na przegranej pozycji. Zamiast wydatkować energię na dbanie o siebie, przepalamy ją na walczenie ze sobą. A to z kolei rodzi silny lęk, frustrację i złość.
Stres i frustracja rujnują nasze zdrowie.
- No właśnie. I wywołują reakcje obronne organizmu. Tu płynnie do głosu dochodzi drugi scenariusz generowania objawów. Jest on związany z tak zwanymi "uderzeniami gorąca". Koniecznie w cudzysłowie! Mogę śmiało powiedzieć - sama je znam, jestem - akurat w fazie menopauzy, mam "uderzenia gorąca", które traktuję jak "przypływy energii" - sygnały z ciała.
- Te przypływy można bardzo różnie przeżywać, łatwiej lub trudniej, w zależności od poziomu stresu, przepracowania czy presji udowadniania innym różnych rzeczy. Jeżeli walczymy ze światem i skupiamy się na tym, by nie wypaść z obiegu, to tracimy szansę by zrozumieć, co te sygnały oznaczają.
Czy chce pani powiedzieć, że kobieta która cierpi z powodu uderzeń gorąca, i której fizycznie jest z tego powodu ciężko, powinna zmienić podejście, odpuścić, i już? Wszystko jej minie?
- Tak. Oczywiście to ich nie wykluczy, ale to co możemy zmienić to nastawianie i swoje zachowania. Uderzenia gorąca można potraktować jako sygnały do zatrzymania się. Bo skoro się starzejemy, powinnyśmy zacząć żyć inaczej, bardziej dbać o siebie i więcej się ruszać, choć może już nieco mniej intensywnie niż kiedyś, powinnyśmy też zacząć inaczej jeść, bo zmienia nam się przemiana materii. A my tymczasem co robimy? Wkurzamy się na siebie, że nie jesteśmy tak wydolne jak kiedyś, i że jakieś uderzenia gorąca przeszkadzają nam i nie pozwalają pracować. Irytacja i wkurzenie narastają, co działa jak samonapędzające się koło. Czujemy się coraz gorzej. Lekarze podkreślają, że jeżeli nie zadbamy o ruch, o wypoczynek, o sen, to objawy fizyczne będą się nasilały.
Ale jak więcej spać i ruszać się, kiedy ciało stawia ograniczenia, a nerwy biorą górę? Gdy w grę wchodzą problemy ze snem, huśtawka hormonalna, bolesne stawy czy słabe serce. Nie każda kobieta może sobie ot tak przekuć nieprzyjemne objawy na pozytywne przepływy.
- Jestem psychoterapeutką i odpowiem pani tak. Nie ma że nie mogę. Może nie wiem jak, nie umiem, obawiam się? Albo nie daję sobie prawa? A może nie chcę? Bo jak już mówiłam czas menopauzy wymaga od nas pewnego zatrzymania się. I mam tu na myśli także skonfrontowanie się z różnymi rzeczami. Ze swoim "nie mogę" i "nie umiem" także.
- W pracy z kobietami w okresie menopauzy widzę dwa kierunki. Po jednej stronie jest część kobiet, które mówią "Nareszcie czuję, że żyję bo mi wszystko wolno". Po drugiej - jest grupa tych, które mają poczucie, że stały się niewidzialne, nie tylko jako obiekt seksualny, ale w ogóle. Jeżeli właśnie na tym opierają swoją samoocenę, to jest im naprawdę ciężko.
Czy z takiej niewidzialności da się w ogóle uciec?
Wymaga to pracy wewnętrznej - przeżycia strat związanych z przemijaniem, przeglądu życia i zbudowania, czasem na nowo, poczucia własnej wartości. Oczywiście, że to bywa trudne. Dorzućmy do tego jeszcze inne przeszkody zewnętrzne: problemy zdrowotne, utratę pracy, rozwody, odejście dzieci z domu. To wszystko nie sprzyja zatrzymaniu i skupieniu się na sobie.
Bardzo zachęcam kobiety w swoim wieku, żeby w tej fazie życia sięgnąć po fachowe wsparcie. Sama też chodzę na psychoterapię, i uważam, że ten wgląd w fazie przejściowej wzmacnia mnie i koi. Może pani o tym śmiało napisać w wywiadzie. Wykorzystuję ten czas, by przerabiać najtrudniejsze rzeczy w szczerości ze sobą i w zaopiekowaniu przez terapeutkę. Oprócz tego bardzo staram się wysypiać. To bardzo ważne, żeby odpoczywać i regulować poziom stresu, ponieważ ma to bezpośredni związek z intensywnością tzw. uderzeń gorąca.
- Zmęczenie może też generować praca na kilku etatach: pracy zawodowej, opiece nad starzejącymi się rodzicami i małymi wnuczętami! Powszechne jest zjawisko, że córki oczekują od swoich matek darmowej, prorodzinnej pracy. Mam na myśli opiekę nad dziećmi. A to powinna być kwestia jej wolnego wyboru i chęci pomocy, a nie obowiązku. Dojrzała kobieta, która zostaje babcią nie musi służyć innym bez względu na wszystko. W naszej kulturze natomiast o wartości kobiety stanowi fakt, czy służy innym.
Takie podejście przekazujemy sobie z pokolenia na pokolenie...
Kulturowo jesteśmy spychane w schemat matki-Polki, w którym podstawowym miernikiem wartości kobiety jest nasza zdolność do wyrzeczenia się siebie i poświęcania się dla innych.
Takie myślenie ma bardzo stare korzenie. Wywodzi się z kultury agrarnej i patriarchatu. Mężczyzna, który zawładnął jakimś kawałkiem ziemi, musiał mieć i swoją kobietę, żeby urodziła jego potomków. I choć minęło mnóstwo czasu, to nasza wartość jako kobiet w naszej kulturze ściśle związana ze zdolnościami reprodukcyjnymi.
- W trakcie zajmowania się menopauzą odkryłam bardzo ciekawą rzecz - przestałam mówić, że dziewczynka która zaczyna miesiączkować - staje się kobietą, bo gdy przestajemy miesiączkować - nie przestajemy być kobietami!
W tym miejscu nie mogę nie zapytać, czy faktycznie seksualność kobiety jest uzależniona od wieku?
- Według mnie o wiele ważniejsze niż wiek kobiety, jest uwarunkowanie kulturowe, w jakim żyje. Wystarczy spojrzeć niedaleko, na Francję, gdzie są zupełnie inne uwarunkowania, i tam kobiety mają inne fantazje seksualne, czego innego pragną, są bardziej otwarte, wolne. Mają inny stosunek do swojego ciała, ale też i do seksu. W każdym wieku.
To jakie my w Polsce mamy uwarunkowania kulturowe do seksu?
- Nieszczególne jeżeli chodzi o samopoczucie seksualne. Bo jeżelibyśmy wzrastali w kulturze takiej, gdzie człowiek jest istotą seksualną przez całe życie i gdzie seks jest jego naturalną częścią, to nie mielibyśmy tak biernych emerytów. Dziś już jest coraz lepiej, bo myślimy inaczej, zarabiamy więcej, ale jednak... Pamiętam jak dawniej byłam w szoku, gdy widziałam starszych ludzi w tzw. krajach zachodnich, którzy romansowali, pili wino w knajpach wieczorami, chodzili za rękę. Tymczasem naszych seniorów - po pierwsze - często na to nie stać. Po drugie - nie mieli takich wzorców. U nas było zawsze trzymanie seksualności na smyczy, i zniesmaczenie tematem seksualność seniorów. Tak kiedyś było.
- Z resztą te kulturowe ograniczenia nie dotyczą tylko osób dojrzałych. Młode kobiety dziś, choć eksperymentują w seksie znacznie więcej niż ich matki, bardzo nie lubią swojego ciała. To pokazują badania. Wciąż mają problem ze swobodą w seksie, i nie mam tu na myśli rozwiązłości, tylko otwarcie, akceptację swojej cielesności i intymność. Jak pani widzi te wszystkie uwarunkowania kulturowe bardzo nas okaleczają i ograniczają.
Badania dla marki Jasnum w ramach kampanii "Menopauza to nie pauza" pokazują, że 58 procent kobiet w okresie menopauzy jest aktywna seksualnie (badanie z 2022 roku, wykonane przez Instytut Badawczy Zymeria).
- To jest bardzo mało! To znaczy, że prawie połowa kobiet w tym okresie nie współżyje lub prawie nie współżyje. I trzeba by było zapytać te kobiety, ile z nich tęskni za bliskością... Pytała pani, czy seksualność jest związana z wiekiem. Nawet jeśli kobieta da sobie radę z tą całą kulturą i tymi wszystkimi stereotypami, to może się okazać, że choć po burzy hormonalnej w okresie klimakterium jest i ochota na seks, i dobre podejście do swojego ciała, i duża otwartość, to nagle nie ma za bardzo z kim tego dzielić.
Młodzi mają problem ze znalezieniem partnera, a co dopiero osoby w starszym wieku.
- I tak, i nie. Z jednej strony seniorkom wyjątkowo trudno jest przyznać wprost: "Mam ochotę na bliskość fizyczną, na poznawanie różnych rzeczy nawet na eksperymentowanie". Często pozostaje im tęsknić za tym. Chcą się nawet zakochać, tylko w swoim otoczeniu nie mogą spotkać mężczyzny, który nie postrzega wieku jako przeszkody, tylko jako zaletę.
- Z drugiej jednak strony, jeśli spojrzeć na to pod innym kątem, to seks po pięćdziesiątce ma same zalety!
Jak w tym filmie z Diane Keaton i Jackiem Nicholsonem, gdzie kochankowie odkrywają z radością, że nie muszą już korzystać z prezerwatywy, bo nie grozi im niechciana ciąża?
- To też, ale najlepsze w seksie ludzi dojrzałych, jest to, że jesteśmy nareszcie odbarczeni iluzjami. Pierwsze z nich dotykają kwestii emocji i psychiki - gdy jesteśmy młodsze, często kiedy tylko spotykamy mężczyznę, to od razu dają o sobie znać nasze niezaspokojone psychiczne potrzeby, nieprzepracowane braki, i pojawia się nadzieja, że właśnie ta osoba nam je zaspokoi. Osoba dojrzała doskonale wie, że drugi człowiek nie służy do tego. I nie po to wchodzi z nim w relacje. Związek zaczyna się postrzegać jako życzliwe, wzajemne towarzyszenie w życiu, zrozumienie, wsparcie.
- Drugi obszar iluzji to zabieranie do łóżka wszelkich projektów na życie, takich jak małżeństwo, dzieci, domek z ogródkiem i tak dalej. W dojrzałej relacji jesteśmy już pozbawieni złudzeń, co bardzo służy bliskości fizycznej, intymnej i seksualnej. Może nie ma aż takich fajerwerków, bo te fajerwerki brały się właśnie z tych iluzji, ale jest głęboka bliskość i czułość.
Co zatem sprawia, że ma się dobry seks w dojrzałym wieku?
- To jest kwestia naszego wyboru. Czy chcemy być świadomymi ludźmi. A dojrzewanie jak wiadomo na tym polega, że jesteśmy coraz bardziej świadomi. I nie demonizowałabym sytuacji osób dojrzałych. Sądzę, że w dużo gorszej sytuacji jest tu nastolatka w burzy hormonalnej, która jeszcze nie rozumie swoich potrzeb, uczuć, emocji, może na dodatek nie mieć wsparcia mądrych dorosłych. Albo młoda matka, która urodziła pierwsze albo drugie dziecko i nie ma na nic siły, ani czasu, a jeszcze musi się wyrabiać, uwijać, tkwić w niewoli "utrzymania" wyglądu, związku, kariery. Tymczasem kobieta dojrzała niczego już nie musi, a wiele może. Ma zasoby emocjonalne, tą świadomość, która jest taka cenna. Może przede wszystkim pracować nad dystansem do tego wszystkiego, co wyżej wymieniłam. Wbrew pozorom, moim zadaniem, w wieku dojrzałym jest prościej.
Padło tu "niewola utrzymania wyglądu", wspominała pani o niezadowoleniu kobiet - młodych! - ze swojego ciała. A skoro w seksie atrakcyjność fizyczna jest tak ważna...
- Ależ pani sama zabiła się własną bronią! Bo kto powiedział, że wygląd jest w seksie bardzo ważny?
Reprezentuję tu powszechne przekonanie. Kultura i media uparcie rezerwują seks dla młodych, ładnych i zgrabnych. Czy uważa pani, że dojrzałe Polki potrafią przełamać te wzorce?
- Wiek nie ma tu znaczenia. Czy wie pani, że najbardziej sensualne i dojrzałe seksualnie osoby jakie znam, to osoby, które są niepełnosprawne ruchowo? To osoby z tak zwanym nienormatywnym ciałem, które musiały się zdystansować do tych krzywdzących wzorców.
- Z resztą mierzenie się z wzorcem tego, co jest atrakcyjne, a co nie, dotyczy wszystkich. W gabinecie terapeuty-seksuologa to jest pierwszy etap pracy, bez względu na wiek. Bo otwartość na swoją seksualność zaczyna się od lubienia siebie, odkrywania swojego niepowtarzalnego piękna i dbania o nie. To jasne. Aż w końcu i na szczęście dochodzimy do tego, co jest w seksie sto razy ważniejsze niż wygląd: do wyrażania potrzeb, budowania zaufania, poczucia bliskości, zrozumienia partnera, odczuwania przyjemności czy stawiania granic.
Nigdy nie jest za późno, by się tego nauczyć.
- Nigdy! Jest jeszcze w seksie dojrzałych ludzi coś, czego nie mają młodzi - to wdzięczność dla swojego ciała. Kiedy ono zaczyna się starzeć, być może dotykają go już jakieś ograniczenia czy choroby, ale jeszcze potrafi dawać nam rozkosz, to coś, co starsza osoba naprawdę potrafi docenić. I to wartość dodana seksu, o którą tym bardziej warto zabiegać.
No dobrze ale jeśli, mimo dobrego podejścia, chęci, otwartości, ciało mówi "nie"? Jeśli związana z klimakterium suchość pochwy utrudnia zbliżenia, co wtedy?
- Jeśli boli nas seks, a dokładnie boli nas penetracja, to być może lubrykacja jest niewystarczająca. Tak będzie jeśli odczuwamy podniecenie, gdy mamy erekcję łechtaczki, ale pomimo tego wagina nie jest gotowa do zbliżenia. Wówczas lubrykanty powinny pomóc. Ale podkreślam - lubrykantów nie stosujemy, gdy nie czujemy podniecenia. Jako ludzie jesteśmy psychosomatyczną jednością i zgodność z przeżywanymi emocjami jest bardzo ważna. Jeśli nie ma otwarcia na seks "z głowy" - trzeba poszukać jej głębiej, być może z terapeutką.
- W przypadku problemów z bólem podczas zbliżeń konieczna może być także konsultacja ginekologiczna, endokrynologiczna i z fizjoterapeutką uroginekologiczną. Być może wskazana będzie hormonalna terapia menopauzalna, jeśli będzie nam trudno. Czas menopauzy nie powinien być cierpieniem - na szczęście jest wiele sposobów, żeby się sobą zaopiekować zgodnie z potrzebami.
A co jeśli kobieta w pewnym wieku po prostu z seksu rezygnuje, mówi, że nie interesuje ją już ta sfera? Odnoszę wrażenie, że większość publikacji na ten temat sugeruje, że jeśli ktoś na seks zwyczajnie nie ma ochoty, to coś z nim jest nie tak. A może tu też trzeba sobie odpuścić?
- Z seksem jest tak, że absolutnie nikogo do niego nie wolno zmuszać. Siebie samej też. Bo zmuszanie powoduje tylko jeszcze większe zamknięcie na tę sferę życia. Bardzo często powtarzam, że energia seksualna jest także energią życiową i dlatego warto ją pielęgnować. Więc jeśli kobieta w dojrzałym okresie swojego życia mówi, że ona już w ogóle nie chce seksu, odpowiadam jej - "Nie zakładajmy, że tak będzie zawsze. Warto zachować otwartość, dać sobie czas na obserwacje zmiany wpisanej w ten wiek, bo ochota może jeszcze nadejść".
- A gdyby tak powiedziała mi moja pacjentka, zapytałabym, czego w ogóle jej się chce. Bo mogłoby się okazać, że jest w takim stanie zmęczenia, że nie chce prawie niczego. Bo do niewielu rzeczy daje sobie prawo. I w pracy nad chceniem czegokolwiek, także chęć na seks mogłaby wrócić. A gdyby tak jednak się nie stało, bo jej "przypływ" miałby inny kierunek, to też byłoby OK.
CZYTAJ TAKŻE: