Mężczyznom nie po drodze do urologa. Rak prostaty zbiera coraz większe żniwo
67 proc. mężczyzn po 40. roku życia nigdy nie było u urologa - alarmuje Polskie Towarzystwo Urologiczne. Tymczasem aż 1/4 wszystkich nowotworów u mężczyzn to nowotwory układu moczowo-płciowego, z których najczęstszym jest rak prostaty. - Wizyta urologiczna okryta jest widmem tabu, jako spotkanie, które z zasady musi być straszne lub nieprzyjemne, a wcale tak nie jest - mówi w rozmowie z Interią ZDROWIE dr Stefan W. Czarniecki, ordynator oddziału urologii w Szpitalu św. Elżbiety w Warszawie (Grupa LUX MED). Jak słyszymy, w Polsce od 30 lat rośnie nie tylko zachorowalność na raka prostaty - śmiertelność również, co ma związek z późnym wykrywaniem choroby. Mężczyźni lekceważą objawy i rzadko przekraczają próg gabinetu urologa. Wstyd i strach kosztują ich życie.
Im wcześniej wykryta choroba, tym większa szansa na jej wyleczenie - podkreślają lekarze wszystkich specjalizacji. Dlatego tak ważna jest profilaktyka i regularne wykonywanie badań. Niestety lekarzy omijamy szerokim łukiem. Mężczyźni częściej niż kobiety, choć czują się gorzej - wynika z raportu "Zdrowie? Męska sprawa!". Z tego samego raportu dowiadujemy się, że u kardiologa przynajmniej raz w życiu było raptem 43 proc. mężczyzn. Do urologa panom też nie jest po drodze. Tylko 1/3 mężczyzn w wieku 35+ przyznaje, że kiedykolwiek udała się do lekarza tej specjalizacji. Po 55. roku życia odsetek odwiedzających urologa jest nieco wyższy (39 proc.), ale, jak zwracają uwagę autorzy raportu, "to nadal - biorąc pod uwagę epidemiologię raka prostaty, raka pęcherza moczowego i raka nerki wśród mężczyzn - zbyt niski wynik, aby twierdzić, że zdrowie urologiczne mężczyzn jest pod kontrolą".
Dlaczego mężczyźni unikają lekarza urologa? Ponad 1/3 przyznaje, że boi się wykrycia nowotworu lub innej poważnej choroby. Niewiele mniej, że odczuwa skrępowanie i wstyd ze względu na charakter badania, a także skrępowanie i wstyd ze względu na charakter dolegliwości.
Urolog zajmuje się diagnozowaniem i leczeniem różnorodnych chorób w obrębie układu moczowo-płciowego, w tym nowotworowych. Nowotwory układu moczowo-płciowego to 1/4 wszystkich nowotworów u mężczyzn w Polsce. Jeden z nich - nowotwór prostaty (inaczej: gruczołu krokowego) - stanowi już ok. 20 proc. wszystkich rozpoznawanych nowotworów złośliwych wśród panów, co oznacza, że co piąty mężczyzna zmagający się z chorobą onkologiczną choruje na raka prostaty. Diagnozę słyszy średnio 48 mężczyzn każdego dnia. Rocznie stwierdza się 16-19 tys. przypadków raka prostaty w Polsce. 5,5-6 tys. pacjentów z tym rozpoznaniem każdego roku umiera.
- Zapadalność na raka prostaty w Polsce wzrasta od 30 lat i, niestety, wzrasta też śmiertelność. Dotyczy ona jednak w dominującej mierze tych osób, których stadium w chwili rozpoznania nie pozwala na wyleczenie - mówi w rozmowie z Interią ZDROWIE dr Stefan W. Czarniecki, ordynator oddziału urologii w Szpitalu św. Elżbiety w Warszawie (Grupa LUX MED). - Rak prostaty jest chorobą, której prawdopodobieństwo wyleczenia jest najczęściej całkowicie zależne od etapu wykrycia. Im wcześniej wykryty, tym łatwiej go wyleczyć. Wyleczalność choroby rozpoznanej na wczesnym stadium wynosi od 90 do 100 proc. - podkreśla.
Ryzyko zachorowania na raka prostaty wzrasta wraz z wiekiem. Wiek to główny czynnik ryzyka. Nowotwór ten rzadko występuje przed 40. rokiem życia - rozpoznawany jest głównie u mężczyzn powyżej 50. roku życia. Większość zachorowań dotyka panów w siódmej dekadzie życia.
Ważnym czynnikiem ryzyka wystąpienia raka prostaty jest obciążenie rodzinne. Ryzyko zachorowania jest dwa razy większe, jeśli chorował krewny pierwszego stopnia, i 5-11 razy większe, gdy chorowało ponad dwóch krewnych pierwszego stopnia. Na częstość występowania nowotworu gruczołu krokowego wpływa też pochodzenie etniczne (u mężczyzn pochodzenia afrykańskiego jest diagnozowany częściej).
- Ostanie odkrycia naukowe pokazują, że jest jeden czynnik, który może wpłynąć na ryzyko rozpoznania bardziej agresywnych postaci tej choroby. Jest to otyłość. U otyłych mężczyzn częściej rozpoznaje się raka prostaty, którego bieg oraz predyspozycja do "dawania przerzutów" jest istotnie większa - dodaje dr Czarniecki.
Rak prostaty jest bardzo podstępny - przez wiele lat potrafi rozwijać się w ukryciu i nie dawać o sobie znać. - Dlatego najlepiej zgłosić się na badania profilaktyczne póki nie ma żadnych objawów! Jeśli czujemy pierwsze symptomy, które faktycznie wynikają z raka prostaty, to niestety znak, że tego raka nie da się już wyleczyć - zaznacza w rozmowie z Interią ZDROWIE dr Czarniecki. - Objawy dają o sobie znać wtenczas, gdy pojawiają się przerzuty i mogą to być: krwiomocz, krew w nasieniu, bóle kostne czy zatrzymywanie moczu oraz niewydolność nerek - wyjaśnia.
Jak wskazuje, są trzy grupy, które powinny zgłaszać się do lekarza urologa z wynikiem profilaktycznego oznaczenia stężenia PSA we krwi w ramach badań. To mężczyźni w 40. roku życia, jeśli w rodzinie występuje mutacja genów BRCA1/BRCA2, w 45. roku życia, gdy rak prostaty występuje już w rodzinie, i w 50. roku życia w pozostałych przypadkach.
- Namawiamy jednak do tego, żeby badać się w 40. roku życia, ponieważ z dużym prawdopodobieństwem można nie mieć świadomości o tym, że akurat w naszej rodzinie występują czynniki ryzyka. Co ciekawe, grupa mężczyzn rozpoczynających profilaktyczne badania stężenia PSA we krwi w 40. roku życia będzie najczęściej wiedziała o występowaniu mutacji BRCA1/BRCA2 z powodu wcześniejszego rozpoznania raka piersi u kobiet w rodzinie. Jest zatem korelacja tej mutacji dla raka piersi i raka prostaty. Co gorsze, rak prostaty z tą mutacją występuje wcześniej, jest bardziej agresywny i słabiej odpowiada na pewne formy leczenia - mówi ordynator oddziału urologii Szpitala Św. Elżbiety.
Mężczyźni zazwyczaj zgłaszają się do lekarza dopiero wtedy, gdy boli. Zapominają o regularnych badaniach profilaktycznych. A rak prostaty przez długi czas może nie dawać żadnych objawów. Poza tym to urolog kieruje diagnostyką i ewentualnym leczeniem nowotworu - lekarz, do którego chodzi się od "wielkiego dzwonu" albo wcale. Bo wstyd, bo strach, bo na pewno boli.
- Wizyta urologiczna okryta jest widmem tabu, jako spotkanie, które z zasady musi być straszne lub nieprzyjemne - przyznaje w rozmowie z Interią ZDROWIE dr Czarniecki. - A wcale tak nie jest - dodaje. - Konsultacja urologiczna w domenie profilaktyki polega, tak po ludzku, na konwersacji między dwojgiem ludzi. Sama wizyta to przede wszystkim zebranie wywiadu, ocena indywidualnego ryzyka, zrozumienie mało jaskrawych objawów, do których pacjent mógł się przyzwyczaić, a które w rzeczywistości mogą świadczyć o łagodnych procesach, możliwe, że towarzyszących rakowi prostaty - tłumaczy specjalista urolog.