Dean Burnett: Lęk to jedna z tajemnic naszego przetrwania [FRAGMENTY KSIĄŻKI "PSYCHO-LOGIKA"]
Dean Burnett, znany też jako „doktor od mózgu”, w swojej nowej książce: „Psycho-logika. Skąd biorą się problemy ze zdrowiem psychicznym i jak je zrozumieć” w zajmujący sposób tłumaczy, jakie zmiany zachodzą w mózgu (i czasem reszcie ciała), kiedy zdrowie psychiczne podupada, i dlaczego wiele problemów ze zdrowiem psychicznym daje wyraźne objawy fizyczne. Autor pisze też o przyczynach powszechności zaburzeń psychicznych we współczesnym świecie i wskazuje, dlaczego tym problemom nadal towarzyszy mnóstwo nieporozumień oraz stygmatyzacja. W Interia ZDROWIE publikujmy fragment książki poświęcony zaburzeniom lękowym. Dowiecie się z niego, dlaczego martwimy się bardziej, niż możemy to znieść.
Jeśli chcielibyśmy wymienić jedną rzecz, w której ludzki mózg jest bezkonkurencyjny, będzie to wynajdywanie spraw, którymi się denerwujemy. Prostsze stworzenia przeżywają strach i zdenerwowanie tylko w obliczu prawdziwych zagrożeń dla życia i zdrowia. Natomiast nasze duże mózgi wyszukują sobie najrozmaitsze powody do niepokoju.
Czy starczy mi na czynsz w tym miesiącu?
Ciekawe, czy to rwanie w nodze i ucisk w klatce piersiowej to coś poważnego?
Czy jestem dostatecznie szczupła? Czy jestem ładna?
Czy nie jestem za niski? Czy mam dobrze wyrzeźbioną sylwetkę?
Czy zdążę na lotnisko?
Czy wsiadłam do dobrego autobusu?
Czy ten związek dokądś zmierza, czy też jesteśmy razem, bo tak jest łatwiej?
I tak dalej, i tak dalej.
Nieraz słyszymy: "Przestań się denerwować" albo "Bądź wdzięczna za to, co masz", ale myśleć w ten sposób to o wiele trudniejsze zadanie, niż się wydaje osobom udzielającym tych prostych (i protekcjonalnych) porad.
Wprawdzie we współczesnym pierwszym świecie ludzie wiodą znacznie bezpieczniejsze i wygodniejsze życie, niż nasi przodkowie potrafili sobie choćby wyobrazić, ale nasze mózgi w podstawowym zakresie działają tak, jak to robiły przez tysiąclecia. Ludzki mózg nieustannie wyszukuje to, co niepokoi.
Może się wydawać, że to niedobrze, ale w rzeczywistości to zapewne jedna z tajemnic naszego przetrwania. Dla gatunku bytującego w niebezpiecznym środowisku - w jakim żyli nasi przodkowie przez większość okresu ewolucji - zdolność przewidywania zagrożeń, a tym samym ich unikania, ma nieocenione znaczenie. Należy pamiętać, że ujarzmiamy otaczający nas świat i zwiększamy jego bezpieczeństwo zaledwie od kilku tysięcy lat, co w porównaniu do całego procesu ewolucji jest niczym jedenaście sekund. Dlatego głęboko ukryte struktury naszego mózgu nadal czujnie wypatrują ewentualnych niebezpieczeństw. W końcu utrzymują nas przy życiu od ponad miliona lat.
Oczywiście przez ten czas rozwinął się też u ludzi potężny intelekt - udoskonaliły się obszary mózgu i procesy umożliwiające nam rozumienie i przechowywanie informacji oraz wnioskowanie w sposób wcześniej niespotykany. Te obszary są połączone w mniejszym lub większym stopniu z wszystkimi innymi częściami mózgu. W rezultacie instynktowne neurologiczne procesy, które nieustannie monitorują zagrożenia i niebezpieczeństwa, są powiązane z potężnymi procesami intelektualnymi, dzięki którym umiemy przewidywać nieprzyjemne lub groźne sytuacje. To dlatego potrafimy na nie reagować, jeszcze zanim do nich dojdzie.
Istnieje nawet zjawisko psychologiczne noszące nazwę myślenia kontrfaktycznego, polegające na martwieniu się alternatywnymi skutkami minionych zdarzeń, czyli rozważaniu, "co by było, gdyby...".
Prawdopodobnie ty też to robisz.
Co by było, gdyby ten samochód, który minął mnie o milimetry, jednak we mnie wjechał?
Co by było, gdybym inaczej odpowiedziała na to pytanie podczas rozmowy kwalifikacyjnej i dostała tę pracę?
Co by było, gdybym poszedł na umówioną randkę, zamiast spotkać się z przyjaciółmi? Dziś kto inny mógłby być moją żoną.
Co by było, gdyby było mnie stać na upragnione wakacje? Znalazłabym się tam podczas trzęsienia ziemi.
Wszystkie te zmartwienia dotyczą czegoś, do czego nie doszło i co, logicznie rzecz biorąc, nie może się zdarzyć, bo należy do przeszłości. A czy mimo to ludzie spędzają sporo czasu na tego typu rozmyślaniach? Oczywiście, że tak. Czyli ludzki mózg ma skłonność do niepokojenia się. I to bardzo dużą. O wiele większą, niż to potrzebne, co może prowadzić do poważnych problemów.
Inne określenie niepokoju? Lęk. To normalne, a nawet dobre dla nas, że denerwujemy się i boimy w obliczu wyzwań i problemów. Tyle że niektóre osoby doświadczają nieustannego, nadmiernego i nieuzasadnionego lęku, nad którym trudno im zapanować, a czasem wręcz jest to dla nich niemożliwe. I wtedy lęk przestaje być normalnym, ogólnoludzkim odczuciem czy reakcją, a staje się zaburzeniem psychicznym.
Pojawia się tu podobny problem, jaki wcześniej mieliśmy z depresją - problem z terminologią. Kiedy mowa o lęku, może on oznaczać zarówno zwykłe obawy z konkretnego powodu, jak i poważny, zmieniający życie problem ze zdrowiem psychicznym. I możesz mi wierzyć, że nie jest to jedyna rzecz wspólna dla depresji i zaburzeń lękowych.
Niezależnie od nazewnictwa lęki stanowią jedne z głównych zaburzeń psychicznych. Zgodnie z dostępnymi danymi zajmują drugie po depresji miejsce wśród najbardziej rozpowszechnionych problemów zdrowia psychicznego na świecie. Natomiast formy przejawiania się zaburzeń lękowych są bardziej zróżnicowane niż depresji, i to w takim stopniu, że stale toczą się dyskusje i zmieniane są decyzje, co oficjalnie zalicza się do tej grupy.
Różnorodnym formom zaburzeń lękowych przyjrzymy się w dalszej części rozdziału. Najpierw jednak przekonajmy się, co w związku z lękiem dzieje się w mózgu. Sprawdźmy, czym jest lęk, po co w ogóle istnieje i skąd się bierze. Tego typu rzeczy.
Ustaliliśmy już, że ludzki mózg cechuje niezwykła ostrożność, bo wyewoluowały w nim liczne specyficzne układy i procesy, mające za zadanie uświadamianie nam zagrożeń i reagowanie na nie. Wielu naukowców nazywa je układem wykrywania zagrożeń i pójdę za ich przykładem. Co ważne, ten układ nie jest bierny. Nie ogranicza się tylko do wskazywania niebezpiecznych sytuacji, jak kompletnie zobojętniały ochroniarz. Nie, kiedy tylko zauważy, że coś może nam zagrażać, natychmiast rusza do działania. Wysyła liczne chemiczne i neurologiczne sygnały, które pobudzają naszą czujność oraz przygotowują ciało i umysł na poradzenie sobie z rozpoznanym zagrożeniem.
Znów mamy tu do czynienia z reakcją walki lub ucieczki - zostajemy przygotowani do zmierzenia się z niebezpieczeństwem czy problemem albo ucieczki przed nim. Warto wiedzieć, że nie odbywa się to na zasadzie "wszystko albo nic". To prawda, że układ wykrywania zagrożeń wydaje się bardzo czuły i skłonny do błyskawicznej odpowiedzi, ale uwzględnia też powagę i charakter zagrożenia. Wpływają one na intensywność naszej reakcji. Trudno przecież, żebyśmy uciekali z krzykiem, ilekroć cokolwiek lekko nas zaniepokoi.
Niektóre badania wykazują na przykład, że układ wykrywania zagrożeń wykazuje zwiększoną aktywność w zetknięciu ze zwykłym trójkątem. Tak, istnieją dowody, że instynktownie obawiamy się trójkątów. Brzmi śmiesznie, prawda? Weź jednak pod uwagę, że nasz system ostrzegawczy rozwijał się miliony lat temu, w dziczy. Co w tamtych warunkach było niebezpieczne? Drapieżniki z ostrymi zębami, szponami, pazurami lub dziobami. Kolczaste krzewy. Ostre skały, na które można było spaść. W naturze wiele niebezpiecznych rzeczy ma trójkątny, spiczasty kształt. Dlatego instynktowne zachowywanie ostrożności w zetknięciu z nim mogło być przydatne dla przeżycia osobników z rodziny człowiekowatych, a u naszego gatunku ta cecha przetrwała najwyraźniej do dziś.
Oczywiście trójkąty tylko łagodnie aktywują nasz system ostrzegawczy. Nie zrywamy się na ich widok do ucieczki ani nie rzucamy się z furią na osobę jedzącą kawałek pizzy. Mamy całe spektrum reakcji. Mniejsze zagrożenia wywołują reakcję typu "miej na to oko", natomiast poważne niebezpieczeństwa uruchamiają wszystkie sygnały alarmowe, powodując przyspieszenie bicia serca, panikę i tak dalej. A pomiędzy tymi skrajnościami mamy stany pośrednie.
Wiem, że już wcześniej to wyjaśniałem, ale myślę, że warto powtórzyć: reakcja stresowa jest prawdopodobnie wynikiem przygotowywania nas przez układ wykrywania zagrożeń znajdujący się w mózgu do poradzenia sobie z niebezpieczeństwem lub zagrożeniem. Stres to prekursor strachu, czyli reakcji walki lub ucieczki. To jak przygotowanie przed jakimś ważnym życiowo wydarzeniem, jak walka w grze komputerowej z pomniejszymi pachołkami, zanim zmierzysz się z prawdziwym bossem.
I choć uczucie stresu i lęku jest subiektywnie nieprzyjemne, to zazwyczaj okazuje się czymś przydatnym. Dzięki niemu unikamy niebezpieczeństwa, urazu, a czasem nawet śmierci. Ale nie chodzi tylko o to, że pomaga nam ono dbać o nasze bezpieczeństwo. Otóż istnieją osoby, które doskonale funkcjonują w stresie. Zresztą do pewnego stopnia dotyczy to nas wszystkich. A dzieje się tak dlatego, że lęk i stres, w przeciwieństwie do depresji, wprowadzają nas w stan aktywności. Wywołują pobudzenie. (Dla pewności, żeby była jasność - chodzi tu o pobudzenie w sensie naukowym, czyli o stan zwiększonego zasobu energii. Nie pobudzenie seksualne. Chociaż pewnie to zależy od tego, co cię kręci).
Reakcja stresowa podnosi napięcie mięśniowe, tętno i częstotliwość oddechów, zwiększa koncentrację i motywację. W takim stanie w większości zawodów możesz lepiej wykonywać swoją pracę, niezależnie od tego, czy jesteś robotnikiem, zawodowym sportowcem czy astronautą. Niezliczone badania wykazały, że do pewnego punktu wydajność wzrasta proporcjonalnie do doświadczanego przez daną osobą stresu. Ale ważne jest tu zastrzeżenie "do pewnego punktu", bo powyżej niego stres staje się przeszkodą i dalsze jego zwiększanie pogarsza efektywność.
Gdyby przedstawić to na wykresie, gdzie na osi poziomej mamy natężenie stresu, a na pionowej wydajność, otrzymamy zgrabną krzywą o kształcie odwróconego "U". Widać wówczas, że wydajność wzrasta wraz ze wzrostem pobudzenia, osiąga szczyt i jeśli stres dalej rośnie, zaczyna maleć. Taki wykres jest ilustracją prawa Yerkesa-Dodsona, na wypadek gdybyś chciał wiedzieć.
Chętnie posługuję się tu porównaniem z solą. Potrawa całkowicie jej pozbawiona jest mdła i niesmaczna. Kiedy zaczniesz ją dosalać, robi się coraz lepsza. Ale w pewnej chwili soli zaczyna być za dużo, a potrawa z coraz smaczniejszej staje się przesolona. Jej jedzenie zmienia się w mękę, a na dodatek jest szkodliwa dla serca. Dalsze dodawanie soli po prostu ją pogarsza.
Rzecz w tym, że pobudzenie, napięcie i koncentracja uwagi podczas radzenia sobie z bieżącym problemem są przydatne, natomiast utrzymywanie organizmu przez długi czas w stanie przygotowania na niebezpieczeństwo działa na niego wyczerpująco i destrukcyjnie. Włączenie alarmu przez czujnik dymu to niewątpliwie działanie pożyteczne, kiedy rzeczywiście pojawił się dym. Natomiast ciągłe włączanie się alarmu bez powodu może doprowadzić do szału, a do tego powoduje szybsze zużycie baterii i urządzenia. I Boże dopomóż, jeśli przy takim wadliwym systemie alarmowym naprawdę dojdzie do pożaru.
Na szczęście nasz mózg dysponuje mechanizmami, które sterują układem wykrywania zagrożeń i wyłączają go, kiedy nie jest już potrzebny. Niestety w przypadku osób cierpiących na zaburzenia lękowe te neurologiczne mechanizmy nie działają prawidłowo, a w rezultacie organizmy tych ludzi reagują na zagrożenia, które w istocie nie istnieją. Takie osoby nieustannie zachowują podwyższoną czujność i bezwiednie szukają niebezpieczeństw i zagrożeń, jednocześnie będąc stale w gotowości do poradzenia sobie z nimi. Zasadniczo tym właśnie jest stres. Odbija się to niekorzystnie na mózgu i całej reszcie organizmu.
*
(...) Fragmenty książki: Psycho-logika, autor Dean Burnett, przełożyła Bożena Jóźwiak, Copyright © Insignis Media, Kraków 2022, Wszelkie prawa zastrzeżone.
CZYTAJ TAKŻE:
Dobry psychoterapeuta, czyli jaki? To musisz wiedzieć o psychoterapii
Globus histericus, czyli jak się objawia nerwica przełyku?