Jaka będzie kolejna pandemia?
Kolejna pandemia może być znacznie groźniejsza niż COVID-19, ale skąd nadejdzie? Naukowcy mają kilka typów i nie są to informacje pozytywne. Zwłaszcza, jeżeli fala zachorowań nałoży się w czasie z pandemią COVID-19, co nie jest scenariuszem niemożliwym...
Nie ma co liczyć, że nam się "uda" lub nagle dostaniemy tarczę chroniącą przed wszystkimi istniejącymi patogenami. Kolejna pandemia jest kwestią czasu, a wielu naukowców ostrzega, że wcale nie będziemy musieli na nią czekać kolejne sto lat. Zwłaszcza, że wokół są potencjalne ogniska następnych epidemii, a nawet pandemii. Prof. Sarah Gilbert z University of Oxford, którą uważa się za matkę szczepionki AstraZeneca przeciwko COVID-19, obawia się, że tuż za rogiem czyhają patogeny, by wywołać "pandemię bardziej zaraźliwą i bardziej śmiertelną".
Wiedza, którą zdobyliśmy od początku pandemii COVID-19, może okazać się bezcenna do walki z kolejnymi niewidzialnymi zagrożeniami. Ale skąd spodziewać się ataku? Kiedy to nastąpi? Czy jakieś znaki będą zwiastować moment krytyczny? Patrząc na to, jak nagle pojawił się SARS-CoV-2, powinniśmy być przygotowani dosłownie na wszystko.
Mianem zoonoz określa się choroby odzwierzęce, które przenoszą się na człowieka poprzez kontakt bezpośredni lub surowce pochodzenia zwierzęcego. Taką chorobą jest oczywiście COVID-19, ale inne są znane od dawna, m.in. toksoplazmoza, wścieklizna czy ptasia grypa.
Nie sposób przewidzieć, kiedy nastąpi moment "przeskoczenia" patogenu ze zwierzęcia na człowieka. Czy jest to zależne od liczby mutacji zgromadzonych w bakterii/wirusie? Czy może jest konsekwencją przekroczenia jakiejś bariery, pozwalającej na wydostanie się intruza poza ciało gospodarza? Nie ma na to odpowiedzi.
Znamy obecnie ponad 200 zoonoz - wielu z nich da się uniknąć dzięki programom szczepień (np. wściekliźnie). Naukowcy od dawna starają się przewidzieć gatunki zwierząt, które mogą być nosicielami patogenów nieznanych naszym układom odpornościowym. Badania przeprowadzone przez University of Columbia mogą szokować, bo wskazują, że w świecie zwierząt krąży co najmniej 320 000 wirusów, które czekają na odkrycie.
Równie poważnym zagrożeniem jest rosnąca antybiotykooporność. Już teraz co roku aż 700 tys. osób na świecie umiera w wyniku chorób wywoływanych przez lekooporne bakterie, a do 2050 r. liczba ta wzrośnie do ponad 10 milionów zgonów rocznie. Prognozy nie są pozytywne, zwłaszcza że pandemia COVID-19 do wzrostu antybiotykooporności się przyczynia. Wielu pacjentom przyjmowanym do szpitali są podawane antybiotyki, aby zapobiec ryzyku wystąpienia wtórnego zakażenia bakteryjnego i sepsy.
Rozprzestrzenienie się SARS-CoV-2 na świecie pokazało, jak szybko nowa choroba może przenosić się pomiędzy poszczególnymi krajami i kontynentami. Podobną ścieżką mogą podążyć antybiotykooporne bakterie, czyli tzw. superbakterie.
Mamy ograniczoną gamę antybiotyków, a na świecie istnieją już szczepy, które są oporne na wszystkie z nich. Wtedy stosuje się prawdziwe bomby antybiotykowe, składające się z kilku różnych leków, w nadziei, że razem zadziałają na superwytrzymałego wroga.
Samo oszczędniejsze stosowanie antybiotyków to właściwy krok, ale nie rozwiąże problemu rosnącej lekooporności. Lekarze apelują, że ważniejsza jest poprawa jakości wody, warunków sanitarnych i higieny na całym świecie, by utrudnić potencjalnym patogenom rozprzestrzenianie się. Oczywiście, za dotknięciem czarodziejskiej różdżki tego nie dokonamy, więc można spodziewać się pojawiania kolejnych szczepów superbkaterii.
Mukormykoza jest rzadką chorobą wywoływaną przez grzyby z rzędu Mucorales, która występuje głównie u osób przewlekle chorych z obniżoną odpornością (m.in. osób cierpiących na nowotwory lub AIDS). Wywołujący ją grzyb Rhizopus oryzae jest niezwykle powszechny, a jego namnażanie mogą stymulować sterydy, które są szeroko stosowane w leczeniu COVID-19 o średnim i ciężkim przebiegu.
Sterydy z kolei są konieczne w leczeniu COVID-19, bo zmniejszają stan zapalny w płucach i powstrzymują rozprzestrzenianie uszkodzeń wywołanych replikacją SARS-CoV-2. Sterydy jednocześnie zmniejszają odporność i podnoszą poziom cukru we krwi - uważa się, że to może przyczynić się do wystąpienia plagi zachorowań na mukormykozę. Prawdopodobnie nie rozwinie się ona do rozmiarów pandemii, ale skoro jeden grzyb ma takie możliwości, to pojawienie się innego, wyjątkowo zjadliwego organizmu, może trend ten zmienić.
Myśląc o następnej pandemii, warto zadać sobie pytanie - kiedy skończy się obecna. Czy rok 2022 będzie ostatnim zdominowanym przez SARS-CoV-2? Tak by było zapewne, gdyby wirus nie mutował, a w populacji występował jedynie wariant, który przeskoczył na człowieka na słynnym targu rybnym w Wuhan. Niestety, przyroda jest znacznie bardziej złożona, a mechanizmy ewolucji niezmienne - także w przypadku wirusów. Nawet gdybyśmy zaszczepili wszystkich ludzi na Ziemi, to występujący w populacji SARS-CoV-2 i tak zdążyłby na tyle zmutować, aby przetrwać. To niezależne od tego, czego byśmy nie zrobili.
Wygaszenie pandemii będzie bardzo trudne, zwłaszcza że pojawią się kolejne warianty koronawirusa, prawdopodobnie z większą liczbą mutacji niż przytaczane na każdym kroku 37 Omikrona. To z kolei wymusza na nas tworzenie jeszcze lepszych szczepionek i terapii przeciwwirusowych stanowiących dodatkową, a nie zastępczą ochronę. W 2022 r. w Polsce powinny pojawić się nowe leki na COVID-19 i szczepionki (m.in. Novavax), a to może zmniejszyć śmiertelne żniwo wirusa. Niestety, w przypadku pandemii COVID-19 nie można być optymistą - SARS-CoV-2 najpewniej zostanie z nami do 2023 r., a nawet i dłużej. Wielu ekspertów twierdzi wręcz, że na zawsze.
CZYTAJ TAKŻE:
Mukomyrkoza zabija covidowych ozdrowieńców
Grzybica organizmu czyli kandydoza układowa. Czym jest i kogo zaatakuje?