Leśniczka wylicza korzyści z wizyty w lesie. "Naturę mamy w genach, bez niej nie odpoczywamy"
Pamiętacie, jak w pandemii koronawirusa zamknięto w Polsce lasy? Większość z nas zareagowała oburzeniem, niezadowolenie wyrażali nawet ci z nas, którzy do lasu zwykle nie chodzą. - To był impuls bardzo naturalny, bo zabrano nam miejsce, z którego się wywodzimy i bez którego nie możemy być w pełni zdrowi i szczęśliwi - mówi Dorota Stobiecka, leśniczka, lasoterapeutka, przewodniczka leśna i ekspertka regeneracji lasem. I zachęca. - Wiosną wróć do lasu i po prostu w nim pobądź. Poczujesz się lepiej - zapewnia. O lasoterapii i leśnych zaproszeniach do zdrowszego życia opowiada Interii ZDROWIE u progu kalendarzowej i astronomicznej wiosny.
Gdy wiosną 2020 roku podczas pandemii COVID-19 zamknięto lasy, by zmusić nas do rezygnacji ze spacerów i kontaktów z innymi, większość z nas zareagowała oburzeniem. Nie mogliśmy zrozumieć, dlaczego coś tak naturalnego i pierwotnego jak las, na dodatek miejsce ze świeżym powietrzem, więc bezpieczne, zostało nam odebrane. Co ciekawe - niezadowolenie wyrażali nawet ci, którzy do lasu zwykle nie chodzą.
- Zamknięcie lasów rozbudziło u ludzi chęć powrotu do natury. Większość z nas poczuła, że zostało nam zabrane coś naturalnego i bliskiego - mówi Dorota Stobiecka, leśniczka, lasoterapeutka, przewodniczka leśna i ekspertka regeneracji lasem. Ludzie nagle uświadomili sobie, że natura jest jednak ważna i potrzebna, szczególnie w momencie trudnym także psychicznie. To był impuls bardzo naturalny.
Paradoksalnie zamknięcie lasów pomogło, by znów się na niego otworzyć. W Polsce coraz częściej i coraz śmielej mówi się o wpływie natury na nasze zdrowie, psychiczne i fizyczne. A nurt terapii lasem rośnie w siłę.
Najważniejsze w leśnej regeneracji jest to - by po prostu pójść do lasu. Nie trzeba nic szczególnego umieć ani robić - trzeba po prostu odwiedzić to naturalne dla nas miejsce. - Przypominam, choć lubimy o tym nie pamiętać, że zeszliśmy z drzewa - mówi Stobiecka. - Pochodzimy z lasów, nie z miast. To w naturze przebywaliśmy od wielu, wielu pokoleń. To jest nasze środowisko, nasze życie, nasze tempo. Dopiero stosunkowo niedawno przenieśliśmy się do miast, a kolejne zmiany, w tym technologiczne, nastąpiły bardzo szybko. Oczywiście rozwój niesie pozytywne aspekty, ale nieraz kosztem postępu są lęki, obawy, stany depresyjne, choroby cywilizacyjne - nasze organizmy po prostu nie są przygotowane na funkcjonowanie poza naturą.
- Jesteśmy od początku połączeni z naturą i kontakt z nią jest nam po prostu potrzebny z fizjologicznego, biologicznego i psychologicznego punktu widzenia - mówi mówi Dorota Stobiecka. - Zwłaszcza jeżeli dużo pracujemy, jesteśmy zmęczeni, przebodźcowani, ciągle siedzimy w pomieszczeniach, otaczamy się murami, to w końcu przychodzi moment, gdy już nie jesteśmy w stanie efektywnie odpoczywać. Tymczasem, i udowadniają to kolejne badania, wystarczy, że przynajmniej raz na tydzień pojedziemy do lasu na trzy godziny i świadomie w nim będziemy, a poczujemy się lepiej.
Czym jest świadome przebywanie w lesie? - dopytuję? - To czas, gdy chłoniemy las wszystkimi zmysłami, wyłączymy telefon, nie przychodzimy do niego w żadnym innym celu, nie gonimy za niczym, ani nie zaliczamy kolejnych tras - odpowiada ekspertka.
Lasoterapia, modna w krajach wysokorozwiniętych, to sposób na relaks, wyciszenie, poskładanie myśli. Wybierają ją zwykle ludzie zapracowani, którzy dosłownie i w przenośni - dotarli już do ściany. Dokucza im bezsenność, zaburzenia hormonalne, rozdrażnieni, stany lękowe. Wielu mieszkańców dużych miast podświadomie czuje, że musi iść do lasu. Niektórzy potrzebują przewodnika, który tak jak nauczyciel jogi czy medytacji, pokaże jak się skupić.
- Podczas sesji lasoterapii dotykamy każdego zmysłu. Możemy każdy zmysł osobno zaktywować. Lasoterapia opiera się m.in na tak zwanych zaproszeniach, gdzie przewodnik leśny proponuje uczestnikom udział w różnych aktywnościach, w których otwieramy i wzmacniamy zmysły. Przykładem są zaproszenia na słuch. Uczestnicy stoją w kręgu, albo każdy znajduje własne miejsce, w którym czuje się swobodnie i nic go nie rozprasza. Wówczas zaczynamy się wsłuchiwać w odgłosy lasu, zarówno te, które są blisko nas, jak i te, które są daleko. Nie chodzi tylko o oczywiste dźwięki, o śpiew ptaków czy szum drzew - jest tego znacznie więcej. Bardzo dobrym miejscem do otwarcia się na słuchanie jest strumyk - bo szum płynącej wody jest niezwykle stymulujący, a jednocześnie kojący dla człowieka - wyjaśnia. Dodatkowo w lasoterapii korzysta się np. z technik oddechowych, wyobrażeniowych, które pogłębiają cały proces.
Czym terapia leśna różni się od medytacji czy metod mindfullness? - Miejscem! - odpowiada bez wahania ekspertka. I nie chodzi tu tylko o aspekt dotlenienia czy pięknego otoczenia. W lesie jest coś więcej. - Kiedy jesteśmy w lesie, nasze ciało odbiera i wysyła bodźce z otoczenia na poziomie biochemicznym. To jest bardzo naturalnie i zapisane w naszych genach - mówi.
- W lesie odbieramy m.in. leśne bioareozole, fitoncydy, czyli substancje wydzielane przez rośliny w celu obrony ich przed szkodnikami, bakteriami, grzybami. Udowodniono, że działają dobrze także na ludzi - u osób, które wdychają fitoncydy, zwiększa się poziom komórek tzw. natural killers, czyli NK, i wzmacnia się odporność.
A jeśli do lasu mamy daleko? To też nie jest wymówka, bo jak zapewnia leśniczka, do lasu lepiej iść raz, a na dłużej, niż trzy razy, a po pół godziny. - Po długiej wizycie w lesie poziom wytworzonych komórek odpornościowych utrzymuje się nam jeszcze przez miesiąc - mówi. Od częstotliwości ważniejsza jest tu regularność. Gdy czujemy, że brakuje nam kontaktu z naturą, jesteśmy przemęczeni i rozdrażnieni, warto o to zadbać, a wiosna jest do tego idealna, bo wszystko rozkwita, emanuje dobrą energią i dosłownie nas woła. To dobry czas, by chodzić na leśne regeneracje nawet co tydzień. - Prawdopodobnie po kilku takich wizytach poczujemy się lepiej i potem wystarczy już tylko podtrzymać regularność - radzi Dorota Stobiecka.
Las może wpłynąć na nasze zdrowie w każdym aspekcie, nie tylko psychicznym, ale i fizycznym. To miejsce idealne na spacery dla osób z chorobami serca, tarczycy czy z chorobami metabolicznymi.
- Gdy przebywamy w lesie, wyrównuje się nasze ciśnienie tętnicze, i co ważne - nie tyle spada, co właśnie - wraca do normy. Gdy do lasu wchodzi ktoś, kto ma niskie ciśnienie, to nie oznacza, że jeszcze bardziej mu spadnie. Wśród natury ciśnienie wskakuje na poziom prawidłowy, a my czujemy się lepiej - mówi leśniczka.
Las ma też znaczący wpływ na spadek kortyzolu. Dowodzą tego badania robione m.in. w Japonii w centrum terapii lasu, gdzie bardzo popularne są zarówno lasoterapia, jak i leśne kąpiele, zwane tam shinrin yoku. Przebadano grupę osób wchodzących do lasu, mierząc ich poziom hormonu stresu we krwi. Badanie powtórzono, gdy wychodziło z lasu - wartości kortyzolu były zauważalnie niższe.
- Wpływ natury jest większy, niż zdajemy sobie sprawę. W jednym z badań przetestowano tempo regeneracji pacjentów po operacjach, porównując tych, którzy mieli za oknem zieleń, z osobami, które były w zamkniętych pomieszczeniach z betonem za oknem. Wyniki jednoznacznie pokazały, że otoczenie drzew działa na nas kojąco. Osoby, które miały widok z okna na zieleń, szybciej dochodziły do siebie i nie potrzebowały tylu środków przeciwbólowych. Natomiast osoby, które nie miały kontaktu z naturą i widziały tylko mury, potrzebowały więcej środków przeciwbólowych i dłużej zajmował im powrót do zdrowia. Co ciekawe, do poprawy zdrowia przyczyniało się nawet samo oglądanie przyrody.
Czy możemy wykonać leśną regenerację bez niczyjej pomocy, sami? Od czego zacząć? - Proponuję wykonać takie proste zaproszenie, ono jest do zrobienia nawet w parku czy w ogrodzie, niekoniecznie w lesie, bo wiem, że niektórzy mają daleko do lasu. Najpierw należy znaleźć swój kawałek zieleni, swoje drzewo, zagajnik, czy inne miejsce, w którym poczujemy się komfortowo, gdzie nikt nas nie obserwuje i niczego się nie boimy. Można usiąść, zamknąć oczy i zacząć się wsłuchiwać w otoczenie. Jeśli nie chcemy zamykać oczu, można też zabawić się w obserwowanie, badać wzrokiem, jak ruszają się gałęzie drzewa, albo owady na kwiatach - wylicza Dorota Stobiecka.
Instynktownie wiemy, jak regenerować się w lesie. Najlepiej robią to najmłodsi. - Zauważmy, co zawsze w otoczeniu natury robią dzieci - one działają instynktownie, gdy tylko wchodzą do lasu, biorą do ręki szyszkę, kamień lub patyk. Działanie poprzez dotyk, sensoryczne, pozwala naprawdę się rozluźnić - mówi lasoterapeutka. - Czasem być może będzie trzeba ścisnąć tę szyszkę mocniej, ale właśnie po to, by poczuć się lżej. Szyszkę warto wziąć ze sobą i trzymać przy biurku lub w samochodzie. W sytuacjach stresujących będzie lepsza niż gniotki antystresowe. Gdy coś nas wyprowadzi z równowagi, wystarczy wziąć ją do ręki, zamknąć oczy i pomyśleć o naszym lesie. Dobre emocje wrócą.
CZYTAJ TAKŻE:
Japoński rytuał kąpieli nie służy myciu, ale zdrowiu. Zasady zadziwiają