Nowy test na boreliozę. Za kilka lat tak może wyglądać wykrywanie choroby
Borelioza - najczęściej rozpoznawana choroba przenoszona przez kleszcze - jest bardzo podstępna. Na nieszczęście, jej diagnostyka wciąż przysparza wielu trudności. Być może jednak w niedalekiej przyszłości się to zmieni. Borelioza ma być wykrywana dużo wcześniej. Łatwo ma być też zidentyfikować pacjentów, u których doszło do reinfekcji. Naukowcy z Tufts University School of Medicine w Bostonie twierdzą, że zidentyfikowali skuteczny mechanizm testowy.
Borelioza to choroba odkleszczowa. Wywołują ją bakterie Borrelia burgdorferi, które przenoszone są na człowieka w wyniku ugryzienia przez zakażonego kleszcza. Jeśli wokół miejsca pokąsania przez kleszcza nie wytworzy się charakterystyczna zmiana zwana rumieniem wędrującym (szacuje się, że występuje u ok. 40-80 proc. zakażonych), najprawdopodobniej z niewykrytą chorobą będziemy żyli tak długo, dopóki nie wystąpią inne, uciążliwe objawy, które skierują nas do specjalisty. Nim takie symptomy się pojawią, mogą upłynąć lata. A choroba może prowadzić do wyniszczających i długotrwałych powikłań. Leczy się ją antybiotykami, ale w 10 do 20 proc. przypadków jej skutki mogą się utrzymywać po zakończeniu kuracji.
Warto zwrócić uwagę na fakt, że objawy boreliozy często mylone są ze zwykłym osłabieniem czy grypą. Co więcej, podkreśla się, że dostępne badania nie pozwalają jednoznacznie stwierdzić, czy mamy do czynienia z boreliozą, której dopiero co się nabawiliśmy, czy też z boreliozą wyleczoną albo zwalczoną przez organizm wiele lat temu.
W USA borelioza co roku dotyka prawie pół miliona osób. W Polsce każdego roku boreliozę diagnozuje się u kilkunastu tysięcy osób, do nawet 20 tys. Według ekspertów liczba przypadków choroby z Lyme (tak też nazywa się boreliozę; nazwa pochodzi od miejsca, w którym wykryto pierwsze zachorowania) jest znacznie większa i może sięgać nawet 40 tys.
Polecamy: Typowe i nietypowe objawy boreliozy
Droga od momentu zakażenia się boreliozą do postawienia diagnozy nierzadko jest długa i wyboista. Być może wkrótce się to jednak zmieni.
Naukowcy z Tufts University School of Medicine w Bostonie (USA) donoszą, że opracowali nowy test do wczesnego diagnozowania boreliozy. Jest on oparty na zupełnie innym mechanizmie niż ten, który obecnie jest stosowany. O nowym teście badacze informują w "Journal of Clinical Investigation". Autorami badania są Peter Gwynne, Luke Clendenen i Linden Hu z Wydziału Biologii Molekularnej i Mikrobiologii oraz współpracownicy z Narodowego Instytutu Alergii i Chorób Zakaźnych Narodowego Instytutu Zdrowia (NIH).
Ich nowy mechanizm testowy opiera się na wykrywaniu pewnego rodzaju przeciwciał, które zakażona osoba wytwarza w odpowiedzi na substancję potrzebną bakterii Borrelia burgdorferi do wzrastania. Naukowcy uważają, że testy wykrywające te przeciwciała mogą zapewnić klinicystom możliwość wcześniejszego zdiagnozowania choroby. Mają także umożliwić ocenę skuteczności leczenia (antybiotykoterapii) oraz identyfikację pacjentów, którzy zostali ponownie zakażeni. Dlaczego?
Jak zwraca uwagę Peter Gwynne, którego cytuje "News Medical", testy mające na celu wykrycie boreliozy istnieją, ale mają ograniczenia. - Tradycyjne testy na boreliozę mogą pozostać dodatnie przez dłuższy czas po leczeniu - lata, a nawet całe życie - mówi. - W rezultacie, w przypadku niektórych osób cierpiących na objawy przypominające długotrwałe zakażenie boreliozą, klinicyści nigdy nie są pewni, czy pacjent ma uporczywą chorobę z Lyme, został wyleczony, a następnie ponownie zarażony, czy też został wyleczony i cierpi na coś innego - wskazuje. Co wyjaśnia potrzebę opracowania nowych, skuteczniejszych testów.
Naukowcy z Tufts University School of Medicine postanowili sprawdzić, w jaki sposób Borrelia burgdorferi pozyskuje kluczowe składniki odżywcze, takie jak tłuszcze, potrzebne do wzrostu. Jak czytamy, bakterie te, mimo że są bardzo skutecznym patogenem, w porównaniu z innymi są znacznie bardziej zależne od pozyskiwania składników odżywczych z otoczenia.
- W trakcie naszych badań odkryliśmy, że organizm pobiera tłuszcze zwane fosfolipidami bezpośrednio z otoczenia gospodarza i umieszcza je na swojej powierzchni - wskazuje Linden Hu. - To odkrycie skłoniło nas do sprawdzenia, czy bezpośrednie użycie tłuszczu gospodarza przez bakterie może spowodować, że układ odpornościowy rozpozna go jako obcą substancję i wytworzy przeciwko niej przeciwciała - tłumaczy.
Jak się okazało, zarówno zwierzęta, jak i pacjenci zakażeni boreliozą, wytworzyli autoprzeciwciała przeciwko wielu fosfolipidom. Ponieważ autoprzeciwciała mogą być szkodliwe dla gospodarza, są ściśle regulowane i mają tendencję do szybkiego znikania po usunięciu czynnika stymulującego. - Przeciwciała te wydają się również rozwijać znacznie szybciej niż tradycyjne przeciwciała przeciwko boreliozie, czyli te, które wykrywane są przez dostępne testy - mówi Hu.
Zdaniem badaczy, podczas gdy obecne testy utrudniają diagnozę reinfekcji lub ocenę skuteczności leczenia, autoprzeciwciała przeciw fosfolipidom, ze względu na ich szybki wzrost i szybkie ustępowanie podczas leczenia, mogą wypełnić te luki w postaci nowego, dodatkowego testu. - Mogą one umożliwić stwierdzenie, czy leczenie wyeliminowało bakterie boreliozy. A zatem umożliwiają również stwierdzenie, czy pacjent z wcześniejszą infekcją ma teraz nową infekcję - zaznaczają.
Kiedy nowy test na boreliozę będzie dostępny? Niestety nie tak szybko. Badacze oczekują na patent na zastosowanie przeciwciał antyfosfolipidowych w diagnostyce choroby z Lyme. Mają nadzieję, że jeśli ich odkrycie zostanie potwierdzone przez dalsze badania, możliwe będzie opracowanie komercyjnej wersji testu w ciągu kilku lat.
CZYTAJ TAKŻE:
Jak wygląda leczenie boreliozy?
Kleszcze wybierają na swoje ofiary właśnie te osoby
Nowa choroba przenoszona przez kleszcze. Czym jest wirus Heartland?