Bańki ogniowe i chłosta z pokrzywy. Stare metody leczenia naszych babć
Kilkadziesiąt lat temu metody leczenia daleko odbiegały od standardów, jakie znamy ze współczesnej medycyny. W szpitalach korzystano z igieł i strzykawek wielokrotnego użytku, a w domach próżno było szukać tabletek na różne dolegliwości. Medycyna stosowana w czasach młodości naszych babć dziś niejednego z nas przyprawiłaby o dreszcze. Oprócz klasycznych baniek ogniowych – czego jeszcze używano, by przywrócić choremu zdrowie? Poznajcie zapomniane metody leczenia sprzed kilkudziesięciu lat.
Bańki ogniowe stosowane były już w starożytności, a do końca lat 20. XX wieku były zalecaną metodą leczenia przez medycynę akademicką. Stawianie baniek miało za zadanie "wyciągnąć chorobę" i było popularnym sposobem leczenia grypy czy infekcji dolnych dróg oddechowych. Poprzez wytworzenie podciśnienia w bańce, przystawiano je najczęściej do pleców, na których bańka zasysała się. Podrażniane receptorów skóry i mięśni prowadziło do rozszerzania naczyń krwionośnych. Dzięki temu poprawiała się praca układu krążeniowego u osoby chorej, przemiana materii przyspieszała, a organizm szybciej pozbywał się toksyn. Wszystko to miało na celu sprawić, by organizm - pracując na zwiększonych obrotach - łatwiej i szybciej poradził sobie ze zwalczeniem infekcji.
Stawianiem baniek zajmowały się pielęgniarki lub siostry zakonne, chyba że w rodzinie ktoś posiadał tę umiejętność i szklane bańki - wówczas dostęp do tej metody był zdecydowanie prostszy.
W latach 70. XX wieku pijawki były sprzedawane na targach tak jak świeże warzywa czy owoce. Pijawki to pasożyty z podgromady pierścienic. Zaopatrzone są w jedną lub dwie przyssawki oraz trzy rzędy ząbków, które służą do nacinania skóry ofiary. W ślinie pijawek zawarta jest hirudyna, substancja działająca przeciwzakrzepowo. To właśnie dzięki niej w dawnych latach leczono zawał mięśnia sercowego, nadciśnienie, bóle głowy ale także alergię czy żylaki.
Dziś hirudoterapia - bo tak nazywa się metoda leczenia za pomocą pijawek - wraca do łask, a gabinety medycyny alternatywnej proponują ten zabieg przy zdiagnozowaniu wielu dolegliwości.
Z zapaleniem i bólem ucha nasze babcie również radziły sobie w dość kontrowersyjny sposób. Kiedy pojawiła się infekcja, by złagodzić ból i wyleczyć zapalenie - wkładano do ucha ząbek czosnku. Miał on działać przeciwbólowo i przeciwbakteryjnie. Jako że za przeciwbakteryjny lek uznawano również mocz, wykonywano wlewy do ucha z moczu pobranego od samego chorego. Kuracja taka trwała zazwyczaj kilka dni, aż do całkowitego ustąpienia objawów.
Leki przeciwbakteryjne jeszcze kilkadziesiąt lat temu nie były tak popularne i powszechnie stosowane, a lata 90. XX wieku przyniosły kryzys w antybiotykoterapii. Wyzwaniem były zatem trudno gojące się, ropiejące rany. Urazy odniesione przy pracy w polu czy odleżyny były problematyczne w leczeniu, a za najskuteczniejszą metodę uznawano... larwy much. Nałożone na ranę, mechanicznie oczyszczały martwy, gnijący naskórek za pomocą żuwaczek. Larwy much wydzielają w ponad 70 różnych substancji, które wpływają na proces gojenia oraz działają antybakteryjnie. Dodatkowe wspomaganie leczenia nie było zatem konieczne, ponieważ larwy radziły sobie z całkowitym oczyszczeniem uszkodzonej skóry.
Królową w radzeniu sobie z bólami reumatycznymi była pokrzywa. Od dawien dawna słyszymy powielaną tezę, że poparzenie pokrzywą "jest dobre dla zdrowia". Kiedyś, przy bólach stawów związanych z przeciążeniem fizycznym czy reumatyzmem, pokrzywą chłostano obolałe miejsca. Dziś naukowcy utożsamiają to z faktem, że substancje chemiczne zawarte w pokrzywie, wchodząc w kontakt ze skórą człowieka, zmniejszają poziom substancji w organizmie odpowiedzialnych za przewodzenie nerwowe, redukując tym samym ból.
W czasach młodości naszych babć, kiedy doskwierały problemy ze strony układu moczowego, popularne były nasiadówki. Stosowano je w przypadku infekcji pęcherza moczowego czy w hemoroidach. By powstrzymać rozwijające się choroby układu moczowego, wykonywano nasiadówki w bardzo gorącej wodzie. Jeśli dodatkowo doskwierały hemoroidy - do wody dodawano korę dębu, która łagodziła ból i zapobiegała zakażeniu.
Nie istniały również maści czy suplementy, które wspierałyby leczenie pękniętego krocza po porodzie, dlatego by utrzymać ranę w czystości i nie dopuścić do infekcji - wykonywano nasiadówki w mydlinach. Miały one oczyścić i zdezynfekować ranę, a położnicy szybciej dojść do pełnego zdrowia.
CZYTAJ TAKŻE: