Kim był pierwowzór filmowego Znachora? Tak naprawdę wyglądało "leczenie" w dawnej Polsce

Powieść autorstwa Tadeusza Dołęgi-Mostowicza doczekała się kilku ekranizacji. Widzowie z pewnością pamiętają wersję Jerzego Hoffmana, w której w postać kultowego profesora Wilczura wcielił się Jerzy Bińczycki. W tym roku na Netfliksie ukazała się nowa adaptacja filmowa, opowiadająca historię niezwykle uzdolnionego chirurga, i również ona spotkała się z ciepłym przyjęciem publiczności. Korzystając z zainteresowania, jakie wzbudziła produkcja, przypominamy, jak tak naprawdę wyglądała rzeczywistość znachorów i felczerów w dawnej Polsce.

Stawiali diagnozę, widząc obcięte włosy lub koszule pacjenta. Kim byli znachorzy?

Warto w kilku zdaniach przybliżyć, czym zajmowali się znachorzy. Polacy chętnie korzystali z ich pomocy jeszcze w XX-leciu międzywojennym. Nie dość, że było się do nich zdecydowanie łatwiej dostać, to dodatkowo sprawiali wrażenie bardziej "swojskich" niż wykwalifikowani medycy. Jeśli mieszkaniec wsi zachorował, zwykle przechodził przez następujące procedury: gdy domowe specyfiki nie pomagały, a problem był dość łatwy do rozwiązania, (np. bolący ząb) chłopi zwykle udawali się do kowali, którzy za pomocą obcęgów przeprowadzał zabieg. Nieco inną rolę pełnili owczarze - których specjalizacją było składanie kości, nastawianie różnego rodzaju skrzywień, pęknięć i złamań.

Reklama

W leczeniu mniej złożonych chorób i położnictwie specjalizowały się "babki" - to właśnie one stawiały bańki, wykonywały lewatywy, sporządzały maści i odczyniały uroki. Gdy działania babki nie pomagały, chory odsyłany był do kogoś wyższej instancji, czyli znachora. Uważano, że umiejętności dziedziczy po ojcu i w związku z tym nie potrzebuje wykształcenia. Znachorzy stawiali diagnozy, oglądając mocz chorego, jego obcięte włosy lub paznokcie, a nawet przedmioty do niego należące takie jak koszula. Leczenie odbywało się przy użyciu pijawek i baniek, oraz prostych maści i leków, a także zwierzęcych odchodów lub części ciała zmarłych. Częstą praktyką było też upuszczanie krwi.

Na wsiach działali również felczerzy i sanitariusze wojskowi, którzy uznawani byli za substytut lekarzy. Pierwsi, mimo że posiadali mniejsze uprawnienia, pomagali, jak potrafili. Drudzy - swoje umiejętności zdobywali w wojsku, gdzie przechodzili stosowne szkolenia. Umieli wykonać drobne zabiegi chirurgiczne, opatrzeć rany i podać leki.

Znachor. Film a rzeczywistość

Nie można zapominać, że Antoni Kosiba był lekarzem, a zatem odebrał staranne wykształcenie medyczne. Rzecz jasna w przypadku znachorów trudno było mówić o rzetelnej edukacji. Niemniej bieda i niewielka świadomość dotycząca zdrowia były powszechne wśród mieszkańców wsi - niezależnie od tego, z jakich zaborów zostały wyzwolone. Sądzono, że los człowieka jest ustalony z góry, a lekarze nastawieni są wyłącznie na zarobek. Popularne było wtedy powiedzenie "Zachowaj mnie Panie od łaski lekarzy i rachunków aptekarzy". Uważano np. że każde lekarstwo w proszku jest trucizną, a zastrzyk skraca życie.

Poza tym dostęp do medyków był bardzo ograniczony, dlatego znachor bywał nierzadko jedyną dostępną pomocą. W tym miejscu warto także zwrócić uwagę na ogrom zapotrzebowania - ludność zamieszkująca wsie stanowiła 70 proc. ogółu społeczeństwa. Państwo było wycieńczone wojną, więc nie istniała możliwość natychmiastowej rewolucji w służbie zdrowia.  

Chłopi zarażali się: gruźlicą, chorobami skóry, jaglicą, ulegali licznym urazom podczas pracy w polu i często potrzebowali natychmiastowej interwencji. Zdarzało się również, że niektórzy znachorzy posiadający podstawową wiedzę medyczną bywali skuteczni, czym zyskiwali sobie rozgłos i uznanie. Co ciekawe czasami na znachorstwo decydowali się wykwalifikowani lekarze. Porzucali oni miejskie ośrodki medyczne i rezygnowali z fartuchów, po to, aby leczyć mieszkańców wsi, aczkolwiek raczej nie było to podyktowane przesłankami idealistycznymi, a chęcią szybkiego i łatwego zysku.

Czytaj także: "Znachor" w telewizji poleci aż 10 razy! Gdzie i kiedy oglądać?

Czy film Znachor jest oparty na faktach?

Wiele osób zastanawia się, czy profesor Wilczur istniał naprawdę. Czy Tadeusz Dołęga-Mostowicz inspirował się kimś, kreując postać lekarza, który dzięki swojej działalności zyskał sławę miejscowego uzdrowiciela? Okazuje się, że tak!

W 1936 pisarz odwiedzał pewną rodzinę w Sikorzu skąd udał się na wycieczkę do oddalonej o 10 km wsi Radotki. To tam w młynie spotkał Znachora Różyckiego. Był to lekarz, który zdecydował się na zmianę profesji.

To wtedy narodził się pomysł wykreowania bohatera o nieocenionym talencie, który w swojej praktyce stosuje ludowe medykamenty. W powieści próżno jednak szukać tych mniej chwalebnych technik "leczenia", które w dwudziestoleciu międzywojennym były na porządku dziennym i może dlatego "Znachor" nie kojarzy się z kontrowersjami, a z fantastyczną fabułą i historią o czystej uczciwości. Co ciekawe Tadeusz Dołęga-Mostowicz myślał o stworzeniu scenariusza na film, ale nie cieszył się on zainteresowaniem, dlatego zdecydował się na powieść, którą to wydał w 1937 roku. Książka zyskała taką popularność, że jeszcze w tym samym roku powstała jej pierwsza ekranizacja.

Czy znachorzy wciąż działają?

Po II wojnie światowej na mocy wprowadzonej w 1950 roku ustawy o zawodzie lekarza wprowadzono możliwość wyciągania sankcji karnych wobec osób nieposiadających uprawnień do zajmowania się leczeniem. Jednak era znachorów zaczęła przemijać ok. lat 60 XX wieku, kiedy to na terenach wiejskich zaczęło przybywać lekarzy. Niemniej materiały z lat 70 czy 80 XX wieku wskazywały, że znachorstwo nadal obecne było na obszarach rolniczych Lubelszczyzny czy Podhala.

Chociaż trudno wyobrazić sobie by współcześnie pacjenci, chcieli leczyć: ból głowy - myjąc ją w wywarze z ostróżenia warzywnego, ospę - poprzez spożycie psich ekskrementów, reumatyzm - przy pomocy palca nieboszczyka, lub alkoholizm poprzez dodanie do wódki mydlin, w których obmywano zwłoki, zainteresowanie znachorstwem nie wygasło do reszty.

Można uznać, że współczesnymi znachorami są zielarze, kręgarze lub bioenergoterapeuci, którzy łączą metody konwencjonalne z tymi, co do których nauka ma jednak wątpliwości. Oczywiście obecnie nikt nie podważa np. leczniczych właściwości roślin, to już ich magiczne zastosowanie pozostawia wiele do życzenia. W czasach dawnych szczególnie doszukiwano się przyczyn nadprzyrodzonych i w sposób nadprzyrodzony starano się im zaradzić. 

Aktualnie dostęp do opieki medycznej wciąż bywa utrudniony, ale poziom edukacji wzrósł nieporównywalnie, dlatego leczenie powinno być prowadzone przez osoby do tego uprawnione w specjalnych ośrodkach. Znachorstwo kiedyś było jedyną szansą na jakąkolwiek pomoc, w dzisiejszych czasach podejrzane praktyki mają przede wszystkim na celu wyłudzić pieniądze od ludzi chorych i cierpiących, których często opuszcza nadzieja.

CZYTAJ TAKŻE: 

QUIZ: Jak dobrze znasz film "Znachor". Tylko mistrz zdobędzie 10 pkt!

Wraca dawna "moda". Pijawki mogą pomóc na żylaki, nadciśnienie i bóle głowy

Leczniczy przebój PRL-u. Na reumatyzm, zwyrodnienia i uporczywy ból

Fototerapia. Na co pomoże leczenie światłem?

INTERIA.PL

W serwisie zdrowie.interia.pl dokładamy wszelkich starań, by przekazywać wyłącznie sprawdzone, rzetelne informacje o objawach i profilaktyce chorób, bo wierzymy, że świadomość i wiedza w tym zakresie pomogą dłużej utrzymać dobre zdrowie.
Niniejszy artykuł nie jest jednak poradą lekarską i nie może zastąpić diagnostyki i konsultacji z lekarzem lub specjalistą.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL