Naukowcy ostrzegają: To stąd może przyjść kolejna pandemia
Pandemia COVID-19 nie była pierwszą i nie będzie ostatnią, z jaką przyjdzie nam się mierzyć. Naukowcy, w związku z globalnym ociepleniem, upatrują nowych zagrożeń m.in. w topniejących lodowcach. Wskazują, że topnienie lodu może uwolnić wirusy i bakterie tkwiące tam od tysięcy lat, które mogą się rozprzestrzenić, dając początek nowym pandemiom. W próbkach pobranych z lodowców odkrywają kolejne patogeny.
Globalne ocieplenie postępuje. Z raportu Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC), utworzonego przez ONZ międzynarodowego panelu ekspertów i naukowców, wynika, że aktywność człowieka spowodowała wzrost średniej temperatury na Ziemi o ponad 1 st. Celsjusza wobec czasów przedprzemysłowych. Z wyliczeń badaczy wynika, że w obecnym tempie przekroczymy próg 1,5 st. w ciągu najbliższych 20 lat. Optymistyczny scenariusz zakłada, że do 2100 roku średnia temperatura wzrośnie o 1,4 st., a najbardziej pesymistyczny - że wzrost może sięgnąć nawet 4,4 st., czego skutki będą katastrofalne - np. zalanie terenów zamieszkałych przez ogromną część światowej populacji. Do skutków globalnego ocieplenia zalicza się bowiem m.in. topnienie naturalnych lądolodów i lodowców, wzrost poziomu wód w morzach i ocenach czy większą częstotliwość i natężenie występowania ekstremalnych zjawisk pogodowych.
Wraz z postępującym globalnym ociepleniem naukowcy starają się zrozumieć także rolę, jaką zmieniający się klimat będzie miał na rozprzestrzenianie się nowych wirusów i wystąpienie kolejnych pandemii. Najnowsze analizy kolejny już raz pokazują, że następna pandemia może pochodzić nie od nietoperzy czy ptaków, a mogą za nią odpowiadać patogeny, które uwolnią się w wyniku topnienia lodowców.
Jak przypomina "Deutsche Welle", badanie poświęcone jezioru Hazen (największemu w Arktyce pod względem objętości), którego wyniki opublikowano w "Nature Communications" w 2018 roku, wykazało, że ocieplenie klimatu spowodowało duże straty masy z pobliskich lodowców i przyczyniło się do "ok. 10-krotnego wzrostu ilości dostarczanych wód polodowcowych, osadów, węgla organicznego i starszych zanieczyszczeń do jeziora". W ramach nowego badania dr Stéphane Aris-Brosou i jego koledzy z Uniwersytetu Ottawy w Kanadzie zebrali próbki gleby i osadów z jeziora Hazen. Następnie zsekwencjonowali DNA i RNA, aby zrozumieć, jakie typy wirusów i żywicieli były obecne w jeziorze. Algorytm ocenił prawdopodobieństwo zarażenia przez te wirusy niepowiązanych z nimi dotąd grup organizmów.
Wynikami podzielono się w "Proceedings of the Royal Society B". Jak pokazały badania, ryzyko przeniesienia wirusów na nowych żywicieli było wyższe w miejscach, w których napływały duże ilości wody lodowcowej.
"Ryzyko rozlania na inne gatunki wzrasta wraz z odpływem z topnienia lodowców, co jest typowe dla zmian klimatycznych. Gdyby zmiana klimatu przesunęła również na północ zasięg gatunkowy potencjalnych wektorów i rezerwuarów wirusa, Arktyka mogłaby stać się żyznym gruntem dla pojawiających się pandemii" - czytamy.
Zespół naukowców nie określił choćby tego, ile zidentyfikowanych wirusów było wcześniej nieznanych. Nowe informacje mają przynieść dalsze badania. Jak wskazują, obecne prawdopodobieństwo dramatycznych wydarzeń podobnych do pandemii, mających miejsce w Wysokiej Arktyce (to te jej rejony, które są najbardziej wysunięte na północ), pozostaje niskie, "dopóki wirusy i ich wektory pomostowe nie są jednocześnie obecne w środowisku". Zauważają jednak, że zmiany klimatyczne będą nadal zmieniać zasięgi i rozmieszczenie gatunków w Arktyce, co może ostatecznie spowodować pojawienie się nowych wektorów, które mogłyby pośredniczyć w rozprzestrzenianiu się wirusów.
"The Guardian" przypomina, że niedawne badania wykazały, że nieznane wirusy mogą krążyć i krążą w lodzie lodowcowym. W zeszłym roku naukowcy z Ohio State University ogłosili, że znaleźli materiał genetyczny 33 wirusów (28 z nich było nowych) w próbkach lodu pobranych z Płaskowyżu Tybetańskiego. Oszacowano, że wirusy mają ok. 15 tysięcy lat.
W 2014 roku naukowcy z francuskiego Narodowego Centrum Badań Naukowych w Aix-Marseille "wskrzesili" wirusa, którego wyizolowali z wiecznej zmarzliny syberyjskiej, czyniąc go ponownie zakaźnym po raz pierwszy od 30 tys. lat. Autor badania, Jean-Michel Claverie, powiedział wówczas BBC, że odsłonięcie warstw lodu może być "przepisem na katastrofę".
Zwraca się jeszcze uwagę na jedną sytuację z 2016 roku. Fala upałów stopiła wieczną zmarzlinę i odsłoniła truchło renifera. Uśpione bakterie wąglika znajdujące się w jego ciele obudziły się do życia. Podaje się, że zmarło jedno dziecko, a co najmniej siedem innych osób zostało zarażonych. Ostatnia epidemia wąglika w tym regionie miała miejsce w 1941 roku.
W komentarzu do najnowszych badań Edward Holmes, biolog ewolucyjny i wirusolog z Uniwersytetu w Sydney, którego cytuje "Deutsche Welle", zauważa jednak: "Wirusy pandemiczne zwykle pochodzą z miejsc, w których wysoka bioróżnorodność i gęstość zwierząt ściśle współdziałają z ludźmi. Nawet przy zmianach klimatu raczej nie będzie to Wysoka Arktyka. O wiele bardziej martwiłbym się o tropiki i subtropiki".
CZYTAJ TAKŻE:
Czy szczepionki przyjęte w dzieciństwie chronią nas przez całe życie?
"Następna pandemia na pewno wybuchnie". Ekspert ostrzega już dziś
Globalne ocieplenie. Jak zmiany klimatyczne wpłyną bezpośrednio na Polskę?