"Produkcja krwi okazała się niemożliwa". Wiele osób żyje tylko dzięki krwiodawcom
14 czerwca to święto wszystkich krwiodawców - tego dnia przypada Światowy Dzień Krwiodawcy. Eksperci podkreślają, że obecnie w Polsce nie ma problemów z niedoborem krwi, jednak z niepokojem patrzą w przyszłość. A krew to przecież jeden z najbardziej unikalnych leków! Komu pomagają krwiodawcy? Kto może regularnie oddawać krew? I dlaczego takich osób będzie coraz mniej? Przeczytajcie!
14 czerwca obchodzony jest Światowy Dzień Krwiodawcy. Data ta nie jest przypadkowa. 14 czerwca 1868 roku w Austrii przyszedł na świat Karl Landsteiner, lekarz patolog i immunolog, który w 1901 roku odkrył grypy krwi. Za swoje odkrycie w 1930 roku otrzymał Nagrodę Nobla.
Święto wszystkich krwiodawców zostało ustanowione 14 czerwca 2004 roku przez Światową Organizację Zdrowia (WHO), Międzynarodową Federację Towarzystw Czerwonego Krzyża i Czerwonego Półksiężyca (IFRC), a także Międzynarodową Federację Organizacji Krwiodawców oraz Międzynarodowe Towarzystwo Transfuzjologiczne.
O tym, dlaczego krwiodawcy są tak ważni dla każdego systemu zdrowia, przeczytacie poniżej.
- Polska to kraj samowystarczalny, jeśli chodzi o krew, ale to nie jest dane raz na zawsze - mówiła podczas jednej z konferencji zorganizowanej przez Polskie Towarzystwo Hematologów i Transfuzjologów (PTHiT) prof. Iwona Hus, jego prezes i kierownik Oddziału Chorób Układu Chłonnego Kliniki Hematologii Instytutu Hematologii i Transfuzjologii.
Chodzi tak naprawdę o zmiany demograficzne, jakie zachodzą w naszym kraju, czyli zwiększającą się populację osób po 65. roku życia, a zmniejszającą - tych młodszych. W rezultacie należy się spodziewać, że potencjalnych dawców będzie mniej (krew można oddawać do ukończenia 65. roku życia), a potencjalnych biorców - więcej (im jesteśmy starsi, tym więcej chorujemy na choroby, w których konieczne jest przetaczanie krwi).
Aż 2/3 przetoczeń krwi odbywa się z powodu chronicznych problemów, na przykład w razie niedokrwistości (nie chodzi o tę najczęstszą w populacji, wynikającą z niedoboru żelaza, którą zazwyczaj leczy się innymi metodami) czy chorób nowotworowych układu krwiotwórczego, np. zespołów mielodysplastycznych. Część takich pacjentów krew musi mieć przetaczaną niemal regularnie.
Przetoczenie krwi nie jest jednak procedurą obojętną dla zdrowia, dlatego powinno być dokonywane tylko wtedy, gdy nie ma innej możliwości dostarczenia tlenu do tkanek (nośnikiem tlenu jest hemoglobina; jeśli jest jej za mało, w rezultacie zaburzona jest praca wszystkich naszych układów, wskutek zbyt małej ilości dostarczanego tlenu).
Wielokrotne przetoczenia stwarzają ryzyko poważnych uszkodzeń narządów, a powikłania mogą ujawnić się nawet po kilku latach. Jak wskazuje prof. Iwona Hus, przy częstych, wieloletnich przetoczeniach może na przykład dojść do "przeładowania" żelazem różnych narządów, np. wątroby, serca czy tarczycy.
Jednocześnie, podanie tego unikalnego leku, jakim jest krew, daje szybką i widoczną poprawę w jakości życia pacjentów, którzy zmagają się z niedokrwistością.
Dr Bożena Budziszewska, konsultant wojewódzki ds. hematologii na Mazowszu, podkreśla, że zawsze podstawą w leczeniu niedokrwistości jest znalezienie jej przyczyny i leczenie choroby podstawowej.
- Decyzja o transfuzji jest zawsze uzależniona od stanu klinicznego pacjenta i podejmowana tylko wtedy, gdy nie ma alternatywnej możliwości - dodaje.
Dużą grupą pacjentów, po tych z niedokrwistością niewynikającą z niedoboru żelaza, wręcz uzależnioną od przetoczeń krwi, są ci, którzy chorują na zespoły mielodysplastyczne - nowotwory szpiku. Są one grupą różnorodnych chorób, które łączy zmniejszona ilość krwinek we krwi obwodowej (czerwonych krwinek, białych krwinek i/lub płytek krwi), wynikająca z ich nieprawidłowego tworzenia w szpiku.
- Już w momencie postawienia diagnozy połowa pacjentów musi mieć często przetaczaną krew - zaznacza lekarka.
Wydawałoby się, że w XXI wieku powinny być dostępne leki, które zastąpią krew.
- O tym mówi się od 20 lat. Szczególne nadzieje pokładano w komórkach macierzystych. Niestety, produkcja krwi okazała się niemożliwa. Nadal potrzebujemy krwi pobieranej od honorowych dawców - podkreśla prof. Grzegorz Basak, kierownik Kliniki Hematologii i Onkologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Stąd, jak zaznacza, konieczne jest z jednej strony zwiększenie liczby dawców, a z drugiej - poszerzenie bazy leków, które wzmacniają proces produkcji krwinek w szpiku kostnym. Dzięki takim lekom część pacjentów może uniknąć transfuzji.
Krwiodawcy to elitarne grono - obecnie stanowią 1,5 proc. naszego społeczeństwa. Mogą do niego dołączyć osoby w wieku 18-65 lat, niezależnie od płci, ale z masą ciała powyżej 50 kg. Oczywiście muszą mieć odpowiedni stan zdrowia. Kwalifikacją do oddania krwi zajmują się lekarze w stacjach krwiodawstwa, a potencjalny dawca będzie podlegał odpowiednim badaniom i testom.
Częstotliwość, rodzaj i objętość donacji ustala lekarz, kierując się ogólnym stanem zdrowia dawcy. Generalnie przyjmuje się jednak, że krew może być oddawana przez mężczyzn nie częściej niż sześć razy w roku, a w przypadku kobiet - nie częściej niż cztery razy w roku. Przerwa pomiędzy pobraniami nie powinna być krótsza niż osiem tygodni. Standardowo, za jednym razem oddaje się 450 ml krwi. Trwa to średnio ok. ośmiu minut, ale łączny pobyt w miejscu pobierania krwi od zarejestrowania do zakończenia donacji trwa około jednej godziny.
Za oddanie krwi do czasu sprzed pandemii przysługiwał jeden dzień wolny od pracy. W trakcie pandemii przywilej rozszerzono do dwóch dni, a od wiosny 2023 roku weszło w życie prawo wprowadzające tę zasadę na stałę. Pełnopłatne dwa dni wolne od pracy przysługuje teraz dawcy za każde oddanie krwi.
Oddawanie krwi, jeśli zachowane są wszelkie wymagane procedury bezpieczeństwa - a tak dzieje się w polskich stacjach - jest w pełni bezpieczne dla zdrowia.
Żeby uzyskać więcej informacji, warto wejść na stronę internetową najbliższej stacji krwiodawstwa lub skontaktować się z nią.