Syndrom Stendhala dotyka turystów. Tak organizm może zareagować na zwiedzanie
W 2018 roku głośno było o przypadku turysty, który podczas podziwiania obrazu Sandra Botticellego "Narodziny Wenus" w Galerii Uffizi we Florencji doznał zawału serca. Wtedy wiele osób po raz pierwszy usłyszało o syndromie Stendhala, bo to z nim powiązano zdarzenie. Syndrom Stendhala to zaburzenie będące reakcją na "nadmiar doznań estetycznych", przejawiające się m.in. zawrotami głowy, przyspieszonym biciem serca i halucynacjami. Okres wakacji sprzyja spotkaniom ze sztuką, dlatego sprawdzamy, co ustalono na temat syndromu Stendhala.
Syndrom Stendhala zaliczany jest do zaburzeń psychosomatycznych. Zaburzenia te tłumaczy się jako dolegliwości somatyczne (cielesne), które mają podłoże w psychice. Syndrom Stendhala to reakcja psychiczna i fizyczna doświadczana podczas "stawiania czoła estetycznemu pięknu" - występuje na skutek obcowania z różnymi niezwykłymi dziełami sztukami - zabytkowymi budowlami, malowidłami czy rzeźbami.
Dlaczego zaburzenie to nazywa się syndromem Stendhala? Francuski pisarz Marie-Henri Beyle, szerzej znany właśnie jako Stendhal, który tworzył w pierwszej połowie XIX wieku, opisał swoje wrażenia z wizyty m.in. w bazylice Santa Croce we Florencji i uczucie przytłoczenia otaczającym go pięknem i bogatą historią. Miał odczuwać przyspieszone bicie serca i mdłości. Ponad sto lat później odwiedzający Florencję mieli cierpieć na podobne objawy.
Dr Graziella Magherini, ordynator oddziału psychiatrycznego szpitala Santa Maria Nuova we Florencji, jako pierwsza zebrała doświadczenia pacjentów z syndromem Stendhala. W książce "La Sindrome Di Stendhal", która ukazała się w 1989 roku, opisała przypadki ponad stu pacjentów, którzy trafiali do szpitala prosto z miejskich galerii sztuki i muzeów. Ich objawy obejmowały zawroty głowy, kołatanie serca, halucynacje, dezorientację, wyczerpanie fizyczne. Czynnikami wyzwalającymi były "wrażliwa osobowość, stres związany z podróżą i spotkanie z miastem - Florencją". Na cześć wizyty Stendhala w mieście nazwała to zjawisko "syndromem Stendhala". Syndrom Stendhala nazywany jest też "syndromem florenckim".
Uważa się, że syndrom Stendhala rozwija się w wyniku napotkania czegoś przytłaczająco pięknego. Najczęściej objawy wywołuje obcowanie ze sztuką - z obrazami, rzeźbami, instalacjami artystycznymi, zabytkami, dziełami architektury. To niejako wynik "szoku kulturowego". Dr Fabio Camilletti, którego cytuje "Medical News Today", wskazuje, że ten szok jest symbolem przepaści między znajomością słynnych dzieł sztuki, za sprawą ich prezentacji w mediach, a zobaczeniem ich osobiście.
Dolegliwości psychiczne i fizyczne mogą pojawić się w wyniku podziwiania wschodu słońca czy też spoglądania na góry lub z ich szczytów. Według badań z 2020 roku inne czynniki ryzyka obejmują przebywanie w miejscu o znaczeniu historycznym lub kulturowym, a także myślenie o ważnych wydarzeniach z przeszłości.
W badaniach zauważano również, że posiadanie "osobowości podatnej na wpływy" w połączeniu ze stresem i podróżami też może wywołać objawy typowe dla syndromu Stendhala. Naukowcy jednocześnie podkreślają, że nie jest jasne, czy występowanie jakichkolwiek podstawowych schorzeń może predysponować do rozwoju tego zaburzenia.
Badacze wymieniają też inne możliwe czynniki związane z podróżowaniem, które mogą zwiększać ryzyko wystąpienia syndromu Stendhala. Poza stresem są to: problemy ze snem, zmęczenie spowodowane zmianą strefy czasowej, odwodnienie, a także ekspozycję na słońce.
Warto zaznaczyć, że nie wszyscy ze świata nauki i medycyny są przekonani, że takie zaburzenie faktycznie istnieje.
Syndrom Stendhala jest uważany za niezwykle rzadki. Konkretne wyzwalacze tego stanu mogą się różnić, gdyż, jak zwracają uwagę badacze, postrzeganie piękna jest bardzo indywidualne. Najczęściej syndrom Stendhala występuje u osób samotnych w wieku od 26 do 40 lat. W wywiadzie, którego dr Magherini udzieliła w 2019 roku, zauważyła, że z jej doświadczenia wynika, że syndrom Stendhala jest zjawiskiem, które dotyczy wyłącznie zagranicznych turystów.
Do objawów syndromu Stendhala zalicza się:
- szybkie bicie serca,
- bóle w klatce piersiowej,
- zawroty głowy,
- halucynacje,
- niepokój,
- duszność,
- mdłości,
- dezorientację,
- omdlenia,
- utratę przytomności.
W większości przypadków objawy są przejściowe i samoograniczające się.
Badacze obserwowali podobne objawy u turystów podróżujących do Paryża czy Jerozolimy (w Europie zgłaszano więcej przypadków niż w innych częściach świata). W 2004 roku francuscy badacze informowali, że 63 osoby z Japonii, które odwiedzały Paryż, były hospitalizowane we Francji w latach 1988-2004. Ci turyści wymagali leczenia psychiatrycznego po rozwinięciu się m.in. urojeń - jak się wskazuje, najwyraźniej w wyniku rozczarowania faktycznym obrazem Paryża, daleko odbiegającym od tego, jaki pokazano w filmach. Zjawisko to nazywane jest "syndromem paryskim".
Mówi się też o syndromie jerozolimskim, który dotyka osoby odwiedzające Ziemię Świętą, a w szczególności Jerozolimę. Pod wpływem obecności w miejscach związanych z historią biblijną niektórzy odnoszą wrażenie, że są świętymi, a ich misją jest głoszenie słowa bożego.
Objawy syndromu Stendhala ustępują zwykle samoistnie. Gdy są jednak bardziej nasilone i nie mijają z czasem, potrzebna jest specjalistyczna pomoc. W niektórych przypadkach lekarz może zdecydować o przepisaniu leków - np. przeciwlękowych, przeciwdepresyjnych lub innych, które mogą pomóc regulować nastrój i emocje. Stosowanie leków może być połączone z psychoterapią.
Osobom, które czują się przytłoczone spotkaniami ze sztuką, radzi się, by robiły przerwy w zwiedzaniu, usuwając się jednocześnie z ryzykownego obszaru. To szybki sposób na to, by ich samopoczucie wróciło do normy. Eksperci polecają także wypróbowanie technik relaksacyjnych, m.in. ćwiczeń oddechowych.
CZYTAJ TAKŻE:
Nie dla nich podróż samolotem. Ekspert wskazuje, kto musi uważać
Dostał rachunek na milion złotych. Tyle kosztował go zawał za granicą
10 najbardziej zatłoczonych atrakcji turystycznych w Europie. Szykuj się na tłumy