Tak Polki odchudzały się w PRL-u. Figurę modelki miała gwarantować dieta i specjalny napar
Moda na odchudzanie nie jest współczesnym wynalazkiem. Choć za PRL-u z dostępnością artykułów spożywczych bywało różnie, to wtedy kobiety również dbały o wygląd tak, jak potrafiły. Jak Polki radziły sobie z niechcianymi kilogramami i jakie diety były modne za czasów PRL-u? NIektóre mogą mocno zaskakiwać, inne pozostały aktualne do dziś.
Nieprzypadkowo zaczniemy od parafrazy hasła, które pojawiło się w kultowej komedii "Miś" Stanisława Barei. Pierwsza dekada PRL-u nie sprzyjała odchudzaniu. Wszystko, co kaloryczne, słodkie i tłuste było zdrowe i polecane w codziennej diecie. Z historycznego punku widzenia to całkiem naturalne. Zbyt chudy obywatel kojarzył się z wojną i głodem. A przecież trzeba było odbudowywać kraj, w czym Polki brały czynny udział na równi z mężczyznami.
Nie oznacza to wcale, że należało jeść i tyć. Zalecany był ruch - w Polskim Radio codziennie wczesnym rankiem emitowana audycja, w której prowadzono gimnastykę. Polki i Polacy ćwiczyli przed radioodbiornikami, ale nie po to, by schudnąć. W latach 50. XX wieku ćwiczono dla zdrowia i budowania tężyzny fizycznej. Kiedy już przytyliśmy po wojnie, przyszedł czas na refleksję i zmianę nawyków żywieniowych.
Irena Gumowska, którą śmiało możemy nazwać pierwszą dietetyczką PRL-u, dostrzegła błąd w powojennym myśleniu. Fakt, że jej poradnik "Wenus z patelnią" miał podtytuł "Jak schudnąć i przytyć" to jej zalecenia były bardzo racjonalne i tak naprawdę niewiele różniły się od współczesnych. W jej książce znajdujemy informację o tym, że dieta powinna być bogata w warzywa i owoce, a węglowodany i słodycze trzeba ograniczać, aby być zdrowym i schudnąć.
Kiedy przeglądam "Wenus z patelnią" Ireny Gumowskiej, zaskakuje mnie jej ponadczasowość. Był to kompleksowy poradnik zdrowego żywienia dla kobiet, który niewiele stracił na aktualności. Znajdziemy tam rozdziały na temat witamin i minerałów, funkcji żywienia, kaloryczności posiłków itd. W książce znalazł się również rozdział zatytułowany "Psychodieta", co brzmi bardzo współcześnie. Następnie pani Gumowska opisuje diety modne na zachodzie i podaje przykładowe menu dla odchudzających się i dla tych, którzy chcą przytyć. Lektura niezwykle wciągająca, bo napisana lekko, momentami żartobliwie i tak naprawdę wciąż aktualna.
Mleko krowie było podstawą codziennej diety w PRL-u. Polecano je wszystkim od niemowląt po starców. Choć trudno w to uwierzyć, było ono również składnikiem jednej z modnych diet odchudzających. Skąd ten pomysł, skoro mleko jest tłuste, a pamiętajmy, że w tamtych czasach nie było produktów odtłuszczonych.
Otóż jest to pokłosie błędnej i szkodliwej teorii, że aby schudnąć, trzeba ograniczyć płyny. W przypadku kobiet miało to powstrzymać zatrzymywanie wody w organizmie, ale na pewno nie powodowało spalania tłuszczu. Uznano, że nie tylko należy płyny ograniczać, ale również szybko się ich pozbywać, a ponieważ mleko jest moczopędne, zyskało status napoju odchudzającego.
Ta dość restrykcyjna metoda była stosowana przez wiele Polek od lat 60. XX w. Takie metody stosowały również modelki Mody Polskiej, które reprezentowały nas na świecie. Legendy krążą na temat tego, jak caryca Mody Polskiej Jadwiga Grabowska pilnowała, aby jej podopieczne dbały o linię. Oczywiście najpierw wybierała same naturalne piękności, często wyławiała je z tłumu na ulicy.
O ile modelki Grabowskiej przed pokazami stosowały drakońskie diety, o tyle większość pań, gdy chciały zrzucić zbędne kilogramy, nie głodziły się całkowicie. Często post był przerywany posiłkami składającymi się z owoców i warzyw. Przy okazji głodówek powraca temat mleka - co ciekawe było ono jednym z dozwolonych napojów podczas głodówek odchudzających.
W latach 70. XX w. potrzebę walki z otyłością dostrzegło również państwo. Polacy chętnie wyjeżdżali na wczasy odchudzające do Juraty. Ponoć jedną z kuracjuszek była niezapomniana Kalina Jędrusik. Dwutygodniowe turnusy polegały nie tylko na spożywaniu niskokalorycznych posiłków. Program obejmował również sporo aktywności fizycznej.
Po pewnym czasie wczasy zostały nawet przedłużone do 18. dni, żeby efekty po powrocie był bardziej spektakularne. Ta forma odchudzania była bardzo popularna wśród Polek, ale nie tylko kobiety się wtedy odchudzały. Świadomość była na tyle duża, że organizowano również turnusy dla otyłych dzieci.
Jednym z najbardziej popularnych napojów odchudzających w PRL-u była mikstura ojca Grzegorza. Łatwa w przygotowaniu, bo w składzie znajdują się zioła dostępne w Polsce. Do przygotowania tego odchudzającego eliksiru potrzebne są: skrzyp polny, mniszek lekarski, morszczyn, liście morwy białej, pokrzywy i mięty pieprzowej.
Przygotowanie również jest proste - należy odmierzyć takie same ilości suszonych ziół i podwójną porcję morszczynu. Następnie łyżeczkę suszu umieszczamy w filiżance, zalewamy wrzątkiem i parzymy pod przykryciem przez 20 minut. Zalecano, aby pić ją na czczo rano i potem drugi raz przed jednym z kolejnych posiłków. Połączenie właściwości tych ziół zmniejsza łaknienie, ale również obniża poziom cukru we krwi i spowalnia wchłanianie węglowodanów.
Choć kapusta jest zdrowym i smacznym warzywem, to wielu osobom trudno było dotrwać do końca tej diety. Fakt, że dieta kapuściana była bardzo popularna w PRL-u świadczy o jej skuteczności, ale mogło to również wynikać z faktu, że kapusta była wtedy jednym z lepiej dostępnych warzyw.
Najczęściej panie stosowały ją przed ważnymi wydarzeniami lub wyjazdem na wakacje, bo była krótkotrwała i dawała zauważalne efekty. Co nie zmienia faktu, że była drakońska i monotonna. W pierwszych dniach należy jeść trzy razy dziennie zupę z kapusty. Potem do posiłków można włączyć więcej warzyw i odrobinę mięsa.
Ze względu na to, że jest to dieta uboga w składniki odżywcze np. białko, to nie wolno jej stosować dłużej niż przez tydzień. Ten patent na odchudzanie jest wciąż obecny w polskiej świadomości. Kilkanaście lat temu powróciła do łask jako dieta prezydencka.
Picie czerwonej herbaty było zdecydowanie lepszym pomysłem niż odchudzanie się tłustym mlekiem. W PRL-u była ona bardzo popularna i do dziś jest zalecana przez dietetyków. Najskuteczniejsza walce z nadwagą jest herbata Pu-erh. Zawiera polifenole w wysokich dawkach oraz wiele składników mineralnych, które pomagają regulować metabolizm. Ponadto obniża poziom cholesterolu i pozytywnie wpływa na pracę serca. To działanie doceniano już w latach 50. XX wieku i panie chętnie sięgały po ten napój na odchudzanie. Kiedy PRL się skończył, a półki sklepowe znów się zapełniły, nowości z zachodu wyparły to, co już było znane i wypróbowane.
W latach 80. XX w. czyli ostatniej dekadzie PRL-u znane było już pojęcie cellulitu. Kobiety walczyły z nim na różne sposoby. Jednym z najpopularniejszych były masaże - domowe lub w gabinecie. W obiegu pojawiały się również tabletki na odchudzanie czy szalenie popularny na zachodzie koktajle odchudzające w formie proszku do rozpuszczania. Panie, które mogły wtedy wyjeżdżać za granicę lub miały tam kogoś, kto mógł przesłać paczkę, masowo korzystały z nowoczesnych wynalazków. Nie sposób również wspomnieć o tym, że była to dekada, w której aerobik był najmodniejszą formą aktywności. Polki chętnie ćwiczyły, choć kasety video z treningami Jane Fondy pojawiły się u nas dopiero w latach 90. XX w.
CZYTAJ TAKŻE:
Pij oprócz wody, a schudniesz. Najlepsze napoje na odchudzanie
Zapomnij o Piramidzie Zdrowego Żywienia. Teraz obowiązuje Talerz zdrowego żywienia