Chorujące ciało skrywa podstępny typ depresji. Psycholog: Kryje się za maskami
Miewasz napady bólu, alergie, problemy hormonalne lub żołądkowe niewiadomego pochodzenia? Cierpisz na zaburzenia snu albo towarzyszy ci uczucie niepokoju bez wyraźnego powodu? Zdarzyło ci się czuć skrajne zmęczenie, choć w swojej ocenie wcale nie zrobiłaś dużo? Chodzisz od lekarza do lekarza w poszukiwaniu wytłumaczenia dla zaburzeń metabolicznych lub hormonalnych, ale nic nie pomaga? Jeśli powyższe stwierdzenia brzmią znajomo, warto zadać sobie pytanie, czy to aby nie depresja maskowana. Najpodstępniejsza z depresji ukrywa się pod całą masą objawów i latami wymyka diagnostyce. O tym, czym jest, dlaczego dopada wrażliwców i perfekcjonistów, a także, jak z nią walczyć, Interii ZDROWIE mówi psycholog i psychoterapeutka dr n. med. Joanna Biegańska-Banaś, prezes Polskiego Stowarzyszenia Psychologów Praktyków.
Wiedza o depresji jest dziś na znacznie wyższym poziomie niż jeszcze kilka czy kilkanaście lat temu. I świetnie. Społeczeństwo wie już, że depresja to nie chandra, i nie jest niczyim wymysłem. Jest chorobą wywołującą niezdolność do odczuwania szczęścia, ze względu na zaburzenie transmisji neuroprzekaźników, głównie serotoniny i dopaminy, w mózgu. Dlatego też zwykle pierwszym pytaniem weryfikującym, czy ktoś ma depresję, czy nie, jest to, czy osoba odczuwa przygnębienie i smutek - wszechogarniający, utrzymujący się przez większość czasu i zakłócający funkcjonowanie.
"Czujesz się szczęśliwa, potrafisz się cieszyć życiem, relacją, pracą, rodziną, swoimi małymi przyjemnościami? Jeśli tak, to nie masz depresji, nie doszukuj się" - takie stwierdzenie usłyszała niejedna osoba. Ale to nie jest takie proste.
Czasem jednak, choć "ogólnie wszystko jest OK", coś w ciele nie działa, zupełnie jakby było zepsute, i to od wielu miesięcy lub lat, ale żaden lekarz nie wie, co to jest i dlaczego. To coś, jakby organizm wymykał się spod kontroli, lub chciał ci coś powiedzieć. Zwalasz to na zmęczenie, złą dietę, wiek. Przyczyn szukasz w hormonach, stanach zapalnych, najróżniejszych alergiach, a nawet chorobach rzadkich. Próbujesz nowych diet, fizjoterapii, aromaterapii, masaży. Z czasem podstawowe obowiązki i czynności stają się wyzwaniem. Przez swoje dolegliwości chodzisz rozdrażniona, pracujesz na oparach energii, zaczynasz zawalać terminy, jesteś coraz mniej sobą. Niedosypiasz, ławo się meczysz, masz napady głodu, "tyjesz z powietrza", wypadają ci włosy, źle wychodzą kolejne wyniki badań krwi. Ale ty nadal zasuwasz i ostatkiem sił dbasz o dom, dzieci i na końcu siebie. Przecież nic konkretnego ci nie dolega. A już na pewno nie masz żadnej depresji! Czy faktycznie?
Nie trzeba siedzieć smutnym i patrzeć w ścianę ani płakać w poduszkę, by mieć depresję. Taki obraz depresji to największy mit o tej chorobie. Tymczasem wielu chorych na depresję działa na pełnych obrotach i pracuje za dwóch z uśmiechem przyklejonym od twarzy. Psychologowie mówią wówczas o depresji wysokofunkonującej lub uśmiechniętej. To rodzaj depresji, którą chorzy wypierają - mimo braku odczuwania radości czy przyjemności, związanego z zaburzeniem wydzielania neuroprzekaźników w mózgu, albo w wyniku z trudnych doświadczeń - ogromnym wysiłkiem funkcjonują normalnie lub w miarę normalnie.
Jest jeszcze jeden rodzaj depresji, depresja maskowana lub ukryta, która, w przeciwieństwie do depresji klinicznej, nie wiążę się z uczuciem smutku, natomiast na pierwszy plan wysuwają się objawy fizyczne.
Dużą trudność w przydatku depresji maskowanej sprawia diagnoza. Proces chorobowy może przebiegać na różne sposoby, a współwystępowanie i nakładanie się na siebie różnych, często z pozoru niepowiązanych grup objawów, skutecznie utrudnia jej rozpoznanie. Postawienie prawidłowej diagnozy w przypadku depresji maskowanej może zająć lata, a cierpiący pacjent brany jest niejednokrotnie za symulanta lub hipochondryka.
O to, jak rozpoznać depresję maskowaną, pytam specjalistkę dr n. med. Joannę Biegańską-Banaś, psycholog kliniczną, psychoterapeutkę poznawczo-behawioralną, prezes Polskiego Stowarzyszenia Psychologów Praktyków.
- Depresja maskowana czy ukryta jest sporym wyzwaniem diagnostycznym, bo w przeciwieństwie do depresji nie zaobserwujemy w niej większości objawów typowo łączonych z tą chorobą, takich jak obniżony nastrój czy napęd psychoruchowy, albo anhedonia, czyli niezdolność odczuwania przyjemności z tego, co zwyczajowo ją daje. Sprawy nie ułatwia też niezwykle zróżnicowany obraz objawów, które mogą zgłaszać chorzy - mówi. - To jeden z głównych powodów, dla których ten rodzaj zaburzeń depresyjnych nie został wyodrębniony w dostępnych systemach kwalifikacji chorób i zaburzeń, dla specjalistów jest po prostu "nieokreślonym zaburzeniem depresyjnym" - dodaje Joanna Biegańska-Banaś.
Nie oznacza to jednak, że problem nie istnieje. Przeciwnie. Chorych przybywa i będzie przybywać, bo silna presja społeczna, odrealniony obraz świata pokazywany w social mediach, szum informacyjny oraz szybkie tempo życie sprzyjają nawarstwianiu się spirali niepewności i lęków, które spychane głęboko w podświadomość mogą powodować ukrytą depresję.
Jak podkreśla psycholog, objawy tej formy depresji mogą obejmować aż pięć grup tak zwanych masek. Są to: maska bólowa, psychosomatyczna, maska zaburzeń rytmu dobowego, maska psychopatologiczna i behawioralna.
- Jedną z najczęstszych "zasłon" dla depresji jest maska bólowa. - Wówczas pojawiają się nieznajdujące wyjaśnienia w fizjologii zespoły bólowe, np. głowy, brzucha, pleców, neuralgie (silne bóle związane z patologiczną reakcją nerwów obwodowych, np. nerwu trójdzielnego). Bóle mogą być ograniczone do jednej lokalizacji albo też obejmować więcej obszarów ciała - wyjaśnia specjalistka.
- Maską depresji mogą być także zaburzenia somatyzacyjne. - Są to wszelkie inne niż ból dolegliwości somatyczne, które nie mają organicznej przyczyny, a które mogą obejmować np. zaburzenia hormonalne, dysfunkcje seksualne, zawroty głowy, zaburzenia percepcyjne (np. zaburzenia widzenia) - mówi Joanna Biegańska-Banaś. Pacjenci często skarżą się także na alergie, swędzenie skóry, skoki ciśnienia krwi czy parestezje, czyli drętwienie lub mrowienie kończyn.
- Depresję maskują zaburzenia rytmu dobowego, przejawiające się zakłóceniami snu - trudnościami w zasypianiu, płytkim snem, małą ilością snu albo też jego nadmiarem.
- Kolejną maską depresji - psychopatologiczną - są zaburzenia funkcjonowania psychologicznego, jak np. uczucie wszechogarniającego lęku, ataki paniki, fobie i natrętne myśli.
- Z kolei zmiany w zachowaniu, np. angażowanie się w nałogowe zachowania, patologiczne zbieractwo czy "binge watching" (angażowanie się w wielogodzinne oglądanie filmów czy seriali), albo też zachowania ryzykowne, szkodliwe czy kompulsywne (realizowane w sposób powtarzalny i sztywny w celu redukcji odczuwanego napięcia), to tak zwana maska behawioralna depresji.
Związek przyczynowo-skutkowy między chemią mózgu a objawami somatycznymi (fizycznymi) nadal nie jest dokładnie poznany. Według badaczy istnieje jednak kilka możliwych przyczyn tego, że depresja wpływa na ciało i wywołuje objawy pozaneurologiczne. Jedną z nich jest niedobór serotoniny - ten ważny związek neurochemiczny pomaga regulować nastrój. W rzeczywistości jest wytwarzana w jelitach, a jelita i mózg są ze sobą ściśle powiązane. Przyjmuje się, że depresja jest wynikiem obniżonego poziomu serotoniny i może powodować problemy trawienne.
Naukowcy odkryli również, że ta sama część mózgu, która jest odpowiedzialna za nastrój, jest powiązana z odczuwaniem bólu. Wszelkie zmiany w tym obszarze mózgu mogą wywoływać więc zarówno wahania nastroju, jak i objawy bólowe.
- Wśród osób bardziej narażonych na rozwinięcie ukrytych i maskowanych form depresji są dzieci, osoby w wieku senioralnym, ale też osoby o mniejszej łatwości w rozpoznawaniu i identyfikowaniu własnych stanów emocjonalnych (np. pozostające w spektrum autyzmu, mające tzw. aleksytymię, ale też osoby o pewnych, określonych temeperamentalnych czy osobowościowych predyspozycjach) - mówi Joanna Biegańska-Banaś.
Depresja maskowana nazywana jest też często "chorobą perfekcjonistów". Osoby o wysokich oczekiwaniach względem samych siebie po prostu nie dopuszczają do siebie prawdziwych emocji. Wypierają smutek tak mocno, że organizm odpowiada innymi objawami. Jak podkreśla specjalistka, u podłoża choroby leży tak zwany "powinnościowy obraz siebie".
- Perfekcjonizm, który wiąże się z wyznaczaniem sobie bardzo wysokich standardów postępowania oraz dążeniem do sprostania im ogromnym kosztem osobistym (wolnego czasu, relaksu, satysfakcjonujących relacji), jest jednym z indywidualnych czynników predysponujących do rozwinięcia i podtrzymania zaburzeń depresyjnych - mówi Joanna Biegańska-Banaś.
- Sposób myślenia właściwy perfekcjonistom czyni ich wyczulonymi na wszelkie przejawy własnej słabości czy błędu, a jednocześnie bezkompromisowymi w samoocenie. Mogą mieć trudności w rozpoznawaniu własnych potrzeb czy odczytywaniu sygnałów z ciała. Rozpoznanie i wyrażenie emocji jest przez perfekcjonistów traktowane jako wyraz słabości. Są skoncentrowani na sprostaniu oczekiwaniom, ale mają mały wgląd we własne przeżycia. Zgromadzone latami uczucia rozczarowań, frustracji, braków, wewnętrznej pustki znajdują wreszcie swój wyraz w postaci różnego rodzaju dolegliwości, które godzą w "powinnościowy" obraz siebie - tłumaczy.
Tak, ale zwykle jest to trudne, wymaga przede wszystkim od chorego uporu w poszukiwaniu przyczyn złego samopoczucia, uważności na własne potrzeby, a w dalszym kroku także otwartości na diagnozę. Negowanie i wypieranie często wyłącznie nasilają problem. Kluczowa jest także współpraca specjalistów - osoby z depresją maskowaną zwykle najpierw długo chodzą od lekarza do lekarza, podejrzewając rozmaite choroby, czasem nawet bardzo niepokojące, jak nowotwory, co tylko nasila stany lękowe. Inni, nie mogąc znaleźć przyczyny swoich dolegliwości, zwracają się w kierunku leczenia naturalnego, stawiają na suplementację, czasem sięgają po nieprzebadane środki.
- Wizyta u psychologa zwykle jest na końcu, gdy już są pod ścianą - zauważa Joanna Biegańska Banaś. - To zwykle ten moment, w którym osoby te zaczynają szukać pomocy - początkowo przede wszystkim w gabinetach lekarskich różnych specjalistów, z czasem także u psychiatrów, psychologów czy psychoterapeutów - wyjaśnia.
W walce z depresją, także tą maskowaną, poznanie diagnozy i chęć do leczenia jest połową sukcesu. - Na początkowym etapie leczenia ważna jest psychoedukacja: chory dowiaduje się m.in., z czym wiąże się jego choroba, co i w jaki sposób wpływa na doświadczane przez niego objawy. Do wyleczenia depresji maskowanej najczęściej niezbędna jest psychoterapia, choć w niektórych przypadkach wystraczające okazują się oddziaływania z zakresu tzw. poradnictwa psychologicznego. Pomocne mogą okazać się także leki przeciwdepresyjne lub przeciwlękowe, które mogą złagodzić ból i stany zapalne - wylicza psycholog. Odpowiednio dobrane leki przeciwdepresyjne mogą również wpłynąć pozytywnie na sen, zdolność myślenia i koncentracji.
CZYTAJ TAKŻE:
Chodzą do szkoły i pracy, a nocami płaczą. Depresja wysokofunkcjonująca jest inna
Dr Agnieszka Mościcka-Teske: kryzysy psychiczne są naturalną częścią życia
Depresja to nie tylko smutek. Nietypowe zachowanie może zdradzać chorobę