Martwi już za życia. Tak objawia się zespół Cotarda
Zespół Cotarda jest bardzo rzadkim zaburzeniem psychicznym. Osoba nim dotknięta jest silnie przekonana, że nie żyje, a jej narządy wewnętrzne nie działają prawidłowo, zanikają bądź gniją. Odkąd zespół ten został po raz pierwszy opisany w 1880 roku przez francuskiego neurologa Julesa Cotarda, nie przestaje fascynować współczesnych badaczy i miłośników tajemnic ludzkiego umysłu. Jakie mogą być przyczyny zespołu Cotarda? W jaki sposób się objawia i jak przebiega leczenie? Wyjaśniamy.
Zespół Cotarda, potocznie zwany "syndromem chodzącego trupa", jest rzadkim schorzeniem - do tego stopnia, że nie da się określić tego, z jaką częstością występuje. Jego przyczyny nie są więc jeszcze do końca zbadane. Podejrzewa się jednak, że jest on wynikiem nieprawidłowego funkcjonowania neuronów zakrętu wrzecionowatego - obszaru mózgu odpowiedzialnego za rozpoznawanie twarzy. Zespół Cotarda zazwyczaj pojawia się u chorych na schizofrenię paranoidalną, jednak może się rozwinąć w przebiegu ciężkiej depresji psychotycznej czy u pacjentów z guzami mózgu lub po urazach w okolicy głowy.
Zespół Cotarda przebiega najczęściej w trzech fazach. Pierwsza to okres "kiełkowania" się objawów, w którym dominują symptomy ciężkiej depresji z urojeniami. Chory często odczuwa m.in. silne poczucie winy bez konkretnego powodu czy potrzebę karania siebie za grzechy. W drugiej fazie choroba ewoluuje i pojawiają się objawy typowe dla zespołu Cotarda, czyli:
- zaprzeczanie istnieniu własnego ciała (u ok. 69 proc. pacjentów);
- przekonanie o tym, że jest się martwym bądź że własne ciało jest w stanie rozkładu (u 86 proc. pacjentów);
- przekonanie o tym, że narządy wewnętrzne gniją, zanikają bądź przestały funkcjonować;
- przekonanie o byciu nieśmiertelnym (u 55 proc. pacjentów).
W trzeciej, przewlekłej fazie objawy zespołu Cotarda utrzymują się bądź mogą pojawiać się nowe. Na tym etapie chorzy, przekonani, że są martwi i nieśmiertelni, nierzadko przestają odczuwać potrzebę jedzenia i picia. Może to prowadzić do znacznego wychudzenia i wyniszczenia, a w ekstremalnych przypadkach nawet do śmierci z wygłodzenia.
Podejrzenie zespołu Cotarda może postawić lekarz psychiatra już na etapie wstępnej rozmowy z pacjentem. W każdym przypadku trzeba jednak wykluczyć inne choroby, które mogą dawać zbliżone objawy. W tym celu wykonuje się m.in. tomografię komputerową i rezonans magnetyczny mózgu, aby wykluczyć obecność guzów czy też innych zmian patologicznych.
W leczeniu zespołu Cotarda stosuje się najczęściej kombinacje leków przeciwdepresyjnych (m.in. wenlafaksyny, fluoksetyny lub escitalopramu) z lekami przeciwpsychotycznymi (np. haloperidolem, kwetiapiną czy olanzapiną). Zespół Cotarda jest również jedną z niewielu chorób, w której wciąż z dobrym rezultatem stosuje się terapię elektrowstrząsową.
Zespół Cotarda od wielu dziesięcioleci nie przestaje fascynować naukowców. Na przestrzeni lat udokumentowano i opisano jedynie 200 przypadków tej choroby. Poniżej przedstawiamy trzy z nich - są to prawdziwe historie osób z tym zespołem.
Mademoiselle X
Mademoiselle X była 43-letnią pacjentką wspomnianego tu już Julesa Cotarda. Kobieta zjawiła się w jego gabinecie znajdującym się w Szpitalu Uniwersyteckim Pitie-Salpetriere w Paryżu. Twierdziła, że wszystkie jej organy, oprócz skóry i kości, zgniły, a mózg, jelita i serce przestały pracować. Z tego powodu odmawiała przyjmowania pokarmów - utrzymywała, że skoro nie ma narządów wewnętrznych, to jedzenie i picie są jej zupełnie zbędne. Dodatkowo była przekonana o swojej nieśmiertelności - twierdziła, że tylko ogień mógłby ją zabić. Niestety niedługo potem Mademoiselle X zagłodziła się na śmierć.
Zespół Cotarda u mężczyzny z depresją
65-letni pan B., emerytowany nauczyciel, zgłosił się do lekarza psychiatry z utrzymującymi się od półtora roku objawami depresji. Najbardziej doskwierał mu przewlekły smutek, utrata zdolności odczuwania emocji, a także poczucie winy, przekonanie o byciu beznadziejnym i bezwartościowym. W miarę progresji choroby B. zaczął zgłaszać objawy przypominające urojenia - mówił m.in. o zbliżającej się nieokreślonej katastrofie, w wyniku której cały świat miałby się skończyć.
Krótko potem zaczął twierdzić, że jego narządy i mózg przestały funkcjonować, a sam jest nosicielem nieznanej, śmiertelnej dla ludzi bakterii. Był o tym do tego stopnia przekonany, że próbował popełnić samobójstwo, aby uchronić mieszkańców swojej miejscowości przed zakażeniem. Po krótkim czasie przestał również jeść i pić, ponieważ twierdził, że jest martwy. Przyjęto go do szpitala psychiatrycznego, gdzie otrzymał potrzebną pomoc. Został trzykrotnie poddany terapii elektrowstrząsowej. Włączono także leczenie przeciwdepresyjne i przeciwpsychotyczne. Po siedmiu tygodniach symptomy ustąpiły całkowicie, a choroba już więcej nie nawracała.
Zespół Cotarda u mężczyzny po wypadku motocyklowym
W 1989 roku pewien mężczyzna ze Szkocji uległ wypadkowi motocyklowemu, w wyniku którego doznał urazu głowy. Został przewieziony do szpitala w Edynburgu, gdzie zespół lekarzy robił wszystko, aby go uratować. Na początku 1990 roku został w stanie dobrym wypisany. Jego mama chciała mu z tej okazji zrobić niespodziankę - zabrała go na wycieczkę do Republiki Południowej Afryki. Nikt jednak nie mógł przewidzieć, co stanie się po wyjściu z samolotu.
Mężczyzna, prawdopodobnie pod wpływem doznanego gorąca, zaczął twierdzić, że został zabrany do piekła. Dodatkowo był przekonany, że jego prawdziwa matka tak naprawdę została w Szkocji, a po Afryce oprowadza ją jej dusza. Twierdził również, że sam nie żyje i zmarł z powodu sepsy lub AIDS.
CZYTAJ TAKŻE:
Osobowość histrioniczna. To ona popchnęła Amber Heard do afer i awantur?
Psychoonkolog: Na śmierć nie da się przygotować
Oto co dzieje się z ciałem człowieka 48 godzin przed śmiercią