Ginekolog: Gdy mówię "uwolnię panią od tego bólu", wybuchają płaczem. W te choroby kobietom się nie wierzy

Z udziałem specjalisty dr n. med. Tomasz Basta, ginekolog , Intima Clinic, Polskie Towarzystwo Ginekologii Estetycznej i Rekonstrukcyjnej

Nie noszą obcisłych spodni, nie jeżdżą na rowerze, nie współżyją, niektóre nigdy nie są związku, nie zaznają przyjemności cielesnej, ani nie zostają matkami. O swoich dolegliwościach albo nigdy nie powiedziały nikomu, albo przestały mówić, bo nikt nie wierzył. "Przesadzasz, histeryzujesz, weź się w garść" - to słyszą najczęściej. Albo jeszcze: "to musi boleć". - To najgorsze, że latami wpajano dziewczynkom i kobietom, że badanie i współżycie muszą być bolesne. A nie muszą i nie powinny - mówi Interii ZDROWIE dr n. med. Tomasz Basta, ginekolog, prezes Polskiego Towarzystwa Ginekologii Estetycznej i Rekonstrukcyjnej. - Nie ma tygodnia, żeby nie przyszła do mnie pacjentka z bólem okolic intymnych niewiadomego pochodzenia. Statystyki są tu mocno niedoszacowane. Najczęściej okazuje się, że niepotrzebnie siedziały w ukryciu, bo to da się wyleczyć. Kobiecość nie musi boleć - przekonuje.

"Doktorze. Dlaczego mnie tam boli?"

- Gdy do gabinetu przychodzi pacjentka z torbą lekarstw, i gdy wzdryga się przy badaniu, zwykle już wiem. Jest kilka chorób, które powodują ból okolic intymnych - mówi dr n. med. Tomasz Basta, specjalista ginekologii, prezes Polskiego Towarzystwa Ginekologii Estetycznej i Rekonstrukcyjnej, od lat działający głównie w obszarze ginekologii plastycznej i estetycznej oraz uroginekologii, dyrektor medyczny Intima Clinic w Krakowie.

- Jest to m.in wulwodynia, vestibulodynia, pochwica, liszaj lub przerost warg sromowych. Większość jeszcze do niedawna traktowano po macoszemu, kobiety się ich wstydziły, matki mówiły "nie wydziwiaj", lekarki tłumaczyły, że "musi boleć", a partnerzy zarzucali "nie jesteś normalną kobietą". Za chorobami, w które kobietom nikt nie wierzy, kryje się niejedna dramatyczna historia zmarnowanego związku, przepłakanego życia, niezrealizowanych marzeń o macierzyństwie. 

Reklama

Problem bólu w okolicach intymnych to nie wymysł histeryczek, nie wymówka od "małżeńskiego obowiązku", ale realny problem zdrowotny, który przez lata zamiatany był pod dywan. Mówiono raczej o dyskomforcie, o kwestii braku przyjemności, albo problem nazywano zastępczo oziębłością - bo łatwiej było przyjąć do wiadomości, że kobieta jest niechętna i nieczuła, niż że ma jakąś bliżej niezidentyfikowaną chorobę o dziwnej nazwie. 

Ilu procent kobiet może dotyczyć bolesność okolic intymnych? - pytam dra Tomasza Bastę. - Statystyki mówią, że wulwodynię, vestibulodynię lub pochwicę ma od 8 do 28 procent dziewczynek i kobiet, ale to są liczby mocno niedoszacowane. Nieoficjalne źródła potwierdzają, że nawet co czwarta kobieta na jakimś etapie swojego życia doświadcza podobnego problemu - mówi. - Kobiety tak bardzo się tego wstydzą, że przestają czuć własną wartość jako człowieka. Nawet idąc do ginekologa, nie przyznają, co im dolega, tylko cierpią w ukryciu. Ja na szczęście wiem, z czym mam do czynienia i sam to wyłapuję. Gdy mówię: "Zrobię wszystko by uwolnić panią od tego bólu", pacjentki wybuchają płaczem - wyjawia lekarz.

Pochwica to choroba wynikająca z traum, ale nie tylko

- Proszę mi wierzyć, że są kobiety, które mają w sobie taki lęk, że jeżeli cokolwiek jest wprowadzone do pochwy, one momentalnie się spinają i jest to odruch mimowolny. Dochodzi u nich do takiego zacisku mięśni, że są kompletnie zablokowane. Nie mogą założyć tamponu, nie dają się zbadać, nie mówiąc już w ogóle o współżyciu. Wówczas najprawdopodobniej mamy do czynienia z pochwicą - mówi dr n. med Tomasz Basta.

Pochwica kojarzy się z czymś o podłożu psychologicznym, czy słusznie? - I tak i nie. O ile możemy wydzielić część przypadków pochwicy, która rozwinęła się z przeżytych w życiu traum psychologicznych, to jest też duża część wywołana zaburzeniami anatomicznymi albo przewlekłymi infekcjami. To przykre, że ani w jednym, ani w drugim przypadku większość chorych nie zgłasza się po pomoc - ubolewa specjalista. 

Co może spowodować mimowolne zaciskanie mięśni pochwy? - Zwykle są to reakcje organizmu na skrywany lęk, a ten wywołany może być np. przez traumę po molestowaniu i przemocy. Ale nie tylko.  Czasem to efekt nieprzyjemnego pierwszego doświadczenia seksualnego, albo bolesnego pierwszego badania ginekologicznego. Czasem "wystarczy" też zbyt konserwatywne wychowanie w przekonaniu, że cielesność jest obszarem zakazanym i grzesznym, a współżycie prowadzi do niechcianej ciąży - mówi dr Basta.

Obawa przed ciążą może być też przyczyną problemów u kobiet, które wcześniej nie miały takich problemów, ale w obliczu oczekiwań, jakie stawia im partner, rodzina lub społeczeństwo - ich ciało reaguje bólem i odrzuceniem jakiegokolwiek dotyku. 

Konsekwencje pochwicy są poważne. Bywa, że te niekontrolowane odruchy zacisku w miejscach intymnych, towarzyszą kobiecie całe życie i całkowicie to życie zmieniają. Kobiety z tą dolegliwością, przez to, że unikają badań ginekologicznych, są bardziej narażone na niewykrycie innych chorób, w tym zmian nowotworowych narządów rodnych zagrażających życiu. Są też konsekwencje społeczne i psychiczne. Na samą myśl o ciąży lub porodzie, wpadają w panikę. Czują się niedostatecznymi kobietami, mają problemy w związkach, obniżone poczucie własnej wartości i statystycznie znacznie częściej cierpią na zaburzenia depresyjne. 

Wulwodynia i vestibulodynia dają się leczyć. Znamy już ich przyczyny

Jedną z najtrudniejszych, a wciąż owianych tajemnicą i tabu, chorób kobiecych jest wulwodynia i jej siostrzana vestibulodynia. Obie dotyczą bólu w okolicach intymnych. Do niedawna sądzono, że ma on podłoże psychiczne. Dziś znamy już i fizyczne przyczyny, i metody leczenia tych chorób. Jak się objawiają i czym się różnią? 

Wulwodynia to schodzenie neuropatyczne, charakteryzuje się występowaniem bólu chronicznego, który trwa co najmniej 3 miesiące non-stop, bez jednoczesnych żadnych zmian infekcyjnych pochwy. Wulwodynia jest skutkiem uszkodzenia funkcjonowania nerwów i wynika z takich chorób jak: stwardnienie rozsiane, cukrzyca, infekcja wirusem Harpes, HPV czy Zespół Sjögrena. Pacjentki odczuwają wtedy tzw. przeczulicę miejsc intymnych

Kobiety cierpiące na vestibulodynię odczuwają ból tylko w okolicach wejścia do pochwy, dlatego ta choroba czasami opisywana jest w polskiej literaturze medycznej jako "zespół zapalenia przedsionka pochwy". W przeciwieństwie do pacjentek chorujących na wulwodynię właściwą, kobiety z vestibulodynią zwykle odczuwają ból tylko w trakcie lub po dotyku. - Ból ten najczęściej opisywany jest przez pacjentki jako "palący", "piekący" czy "przeszywający", a wywołują go zwykle takie czynności jak: badanie ginekologiczne, współżycie, zakładanie tamponów czy jazda na rowerze - mówi dr Tomasz Basta.

- Natomiast to, co w swojej praktyce udowodniłem, i co też przekazuje dalej na różnych konferencjach, to fakt że vestibulodynia ma swoją konkretną przyczynę o podłożu infekcyjnym. Okazuje się, że każda pacjenta, która do mnie trafiła z vestibulodynią, miała też niezdiagnozowane dotąd zapalenie przewodów wprowadzających gruczołów Bartholiniego. To są takie małe przewodziki, w których produkowany i skąd wydzielany jest śluz. To one właśnie odpowiadają za nawilżenie tych okolic. Dlaczego jednak często umyka to diagnozie? Bo zlecone wymazy mikrobiologiczne z pochwy, która idzie do analizy, są wykonywane bez możliwości pobrania materiału z tego cienkiego przewodu. Infekcja toczy się głębiej, i to tam tkwi przyczyna tych tajemniczych dolegliwości bólowych - wyjaśnia.

Nie ma tygodnia, żeby nie trafiła do mnie pacjentka, która latami cierpiała bez poznanej przyczyny. Gdy dowiadują się, że ich schorzenie po prostu da się wyleczyć, zwykle płaczą. Mówią, że tyle życia zmarnowały albo przeżyły w bólu. W moim gabinecie jest często tyle samo emocji, co medycyny - mówi dr Basta,

A jak to się leczy? - Najpierw trzeba udowodnić, że jest infekcja, zatem należy pobrać wymaz za pomocą cieniutkiej kaniuli. Gdy diagnoza się potwierdzi, zwykle wprowadza się leczenie kierunkowe, stricte na daną bakterię. I problem znika. 

Liszaj u kobiet często dotyczy miejsc intymnych

Kolejną możliwą przyczyną kobiecego cierpienia i wstydu jest liszaj. To objawiająca się na skórze choroba autoimmunologiczna, która u kobiet często dotyczy miejsc intymnych. - To jest choroba, w przebiegu której układ immunologiczny sam atakuje swoje tkanki, zazwyczaj też tkanki warstw rogowych skóry w przedsionku pochwy i pochwie. Obkurczają się, stają się sztywne i zbielałe. Narząd kurczy się, uniemożliwiając kobiecie współżycie. Najczęściej problem tak zaawansowanej formy liszaja dotyczy kobiet w okolicy okołomenopauzalnej, ale moja najmłodsza pacjentka z liszajem miała 26 lat - mówi doktor. 

Liszaj, gdy zaczyna się rozwijać, długo nie daje wyraźnych objawów. - Pacjentka skarży się na ciągłe swędzenie i suchość. Z kolei lekarze, gdy słyszą, że "swędzi", zwykle zakładają, że to infekcja. Są więc wypisywane leki przeciwgrzybicze, globulki i antybiotyki, które nic nie dają, a okazuje się, że w badaniu histopatologicznym wychodzi liszaj. To choroba przewlekła i nieuleczalna, ale znaczną poprawę przynosi terapia łączona. Stosuje się laseroterapię łącznie z ostrzykiwaniem fibryną bogatopłytkową, osoczem bogatopłytkowym lub kolagenem - wyjaśnia dr n. med. Tomasz Basta.

Przerost, który rujnuje życie

- Miałem pacjentkę, która ból miejsc intymnych ukrywała przez całe życie. Miała 60 lat, gdy do mnie przyszła. Jej problem był stricte anatomiczny, miała przerost warg sromowych, przez co odczuwała ból przy każdym podrażnieniu. W takiej sytuacji problemem jest noszenie bielizny, stroju kąpielowego, a nawet bieganie czy taniec, a jazda na rowerze jest kompletnie nierealna. To wbrew pozorom całkiem częste - mówi lekarz. Przerost ma zwykle podłoże genetyczne, choć to z pewnością niejedyna przyczyna, ale inne nie są jeszcze dokładnie poznane.

Jak skończyła się jej historia? - Z medycznego punktu widzenia bardzo dobrze - operacyjne zmniejszyliśmy przerośnięte miejsce wykonując labioplastykę z hoodoplastyką, przywracając jej normalne funkcjonowanie i redukując ból. Ale to, co stało się potem, niech będzie bodźcem do zmian dla tych wszystkich kobiet, które nadal cierpią w milczeniu. Pacjentka przyszła do mojego gabinetu już wyleczona, ale nagle zaczęła przeraźliwie płakać. Wystraszyłem, się, ze coś jest nie tak. Wtedy ona powiedziała, jak bardzo żałuje, że tak późno przyszła po pomoc. Teraz, po sześćdziesiątce, poznała mężczyznę i dowiedziała się, czym może być udane życie seksualne. Tak bardzo do niej dotarło, ile życia straciła. Zmarnowała szansę na związek i zostanie mamą. Bardzo późno, ale jednak, odzyskała poczucie własnej wartości i kobiecości. Wiem że to skrajna sytuacja, ale pragnę aby wszystkie kobiety wiedziały, że zawsze jest możliwość pomocy nawet w tak intymnych kwestiach.

CZYTAJ TAKŻE:

Życie seksualne po menopauzie ma same zalety. "Uderzenia gorąca zamień na przypływy energii"

Dr Jolanta Wąsowska: Kobiety uważają, że to ich nie dotyczy. Wstyd i strach biorą górę

Rak piersi. Wcześnie wykryty jest uleczalny


INTERIA.PL

W serwisie zdrowie.interia.pl dokładamy wszelkich starań, by przekazywać wyłącznie sprawdzone, rzetelne informacje o objawach i profilaktyce chorób, bo wierzymy, że świadomość i wiedza w tym zakresie pomogą dłużej utrzymać dobre zdrowie.
Niniejszy artykuł nie jest jednak poradą lekarską i nie może zastąpić diagnostyki i konsultacji z lekarzem lub specjalistą.

Dowiedz się więcej na temat: ból podczas współżycia | choroby intymne
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL