„To największe uczucie euforii, które towarzyszyło mi w trakcie pobrania szpiku wraca do mnie dość często”. Wywiad z Arturem Kowalczykiem
„Ciężko mi znaleźć odpowiednie słowa opisujące to uczucie. To radość, spełnienie, duma z samego siebie w jednym” mówi Artur Kowalczyk, który stał się dawcą szpiku. Jak wygląda rejestracja dawcy? Czy pobieranie szpiku boli?
Materiał na zamówienie Fundacji DKMS, międzynarodowej organizacji non-profit zajmującej się walką z nowotworami krwi i innymi chorobami układu krwiotwórczego
Interia: W jednym z wywiadów powiedział Pan: "Oddając szpik, wygrałem poczucie spełnienia, którego nie dadzą żadne pieniądze". Jakie to uczucie, uratować komuś życie?
Artur Kowalczyk: Ciężko mi znaleźć odpowiednie słowa opisujące to uczucie. To radość, spełnienie, duma z samego siebie w jednym. Zrobiłem coś, co uważam powinien zrobić każdy z nas. Zarejestrowałem się w bazie dawców szpiku, a gdy okazało się, że potrzebna jest moja pomoc, nie wahałem się ani chwili i oddałem swój szpik malutkiemu chłopcu zmagającemu się z białaczką.
Czy wiedział Pan coś o biorcy?
Przed zabiegiem pobrania nie wiedziałem kim jest biorca. Informację tę otrzymałem dopiero po przebudzeniu. Powiedziano mi w jakim wieku jest biorca, jakiej jest płci i narodowości. I to było wszystko. Włoskie prawo nie pozwala na kontakt dawcy z biorcą. Dzięki Fundacji DKMS w kolejnych miesiącach otrzymałem informację pochodzącą z kliniki pacjenta, jaki jest jego stan zdrowia.
Zacznijmy jednak od początku. Do bazy Fundacji DKMS zarejestrował się Pan w 2010 roku. Skąd taka decyzja?
To była świadoma, ale spontaniczna decyzja, nie zaplanowane wcześniej działanie. Mój ówczesny przyjaciel organizował dzień dawcy w miejscu naszej pracy. Jego koleżanka zachorowała na białaczkę i w ten sposób chciałem jej pomóc. Poszedłem, zarejestrowałem się i szczerze mówiąc... zapomniałem o tym.
Czy rejestracja wiąże się z koniecznością przebrnięcia przez skomplikowane procedury?
Sama rejestracja jest bardzo szybka. Wystarczy wypełnić formularz rejestracyjny i pobrać wymaz z wewnętrznej strony policzka. Ja to zrobiłem na akcji zorganizowanej przez mojego kolegę, ale bezpłatny pakiet rejestracyjny można zamówić również do domu. Procedury zaczynają się później, kiedy zostaniemy wytypowani jako "bliźniacy genetyczni" dla osoby potrzebującej. Myślę tu o bardzo dokładnym sprawdzeniu stanu naszego zdrowia, ponieważ do pobrania dochodzi tylko wtedy, gdy jesteśmy całkowicie zdrowi. W mojej ocenie ta procedura jest bardzo korzystna dla dawcy, bo dzięki tym wszystkim wykonanym badaniom, dowiaduje się co słychać w jego ciele. Na co dzień nie mamy na to zazwyczaj zbyt wiele czasu.
Przeczytałem natomiast, że pewnym utrudnieniem może być... posiadany tatuaż. Dlaczego?
Obecnie posiadanie tatuaży nie jest żadną przeszkodą. Kiedyś faktycznie po wykonaniu tatuażu trzeba było zgłosić ten fakt fundacji i na sześć miesięcy było się blokowanym w bazie, ale procedury te uległy zmianie i tatuaże nie są żadną przeszkodą.
Szpik oddał Pan w lutym 2012 r. Ze względu na stan zdrowia pacjenta konieczne było jednak powtórzenie zabiegu. Co Pan sobie wówczas pomyślał?
Szczerze mówiąc ta wiadomość wywołała we mnie niepokój i troskę o zdrowie mojego biorcy, bo okazało się, że jednak nie wszystko jest tak super jak się spodziewałem. Oczywiście nie miałem ani chwili zwątpienia. Pojechałem na drugie pobranie z nadzieją, że tym razem młody policzy się z nowotworem nie zostawiając mu żadnych szans!
Jak w praktyce wygląda pobranie szpiku? Wiele osób zapewne zastanawia się, czy jest to bolesne...
Kiedy ja oddawałem szpik, wiele osób wyrokowało: "w ten kręgosłup to pewnie boli". Nie jest to kręgosłup i nie boli. Ten mit niestety nadal funkcjonuje w świadomości ludzi, chociaż nie ma nic wspólnego z prawdą. Krwiotwórcze komórki macierzyste pobierane są głównie z krwi obwodowej (90 proc. pobrań odbywa się tą metodą) lub znacznie rzadziej z talerza kości biodrowej. Pobranie z krwi obwodowej wygląda bardzo podobnie do oddawania płytek krwi i trwa około 4-5 godzin. Jeśli chodzi o tę drugą metodę, to pobranie szpiku z talerza kości biodrowej wykonuje się w szpitalu, zabieg jest krótki i odbywa się pod narkozą, dlatego jest bezbolesny. Jedyne niedogodności mogą wynikać właśnie ze znieczulenia ogólnego (mdłości, czy bóle głowy), a po pobraniu może pojawić się ból podobny do lekkiego stłuczenia, który po kilku dniach mija. Nie tracimy też szpiku, gdyż pobrana ilość regeneruje się średnio w ciągu dwóch tygodni.
Od donacji minęło już wiele lat. Czy wraca Pan wspomnieniami do tamtych chwil? Jakie emocje towarzyszą Panu dziś?
Od czasu mojego pobrania minęło już ponad 11 lat. Mój "bliźniak genetyczny" przestał stawiać się w szpitalu, co oznacza, że ma się dobrze. To największe uczucie euforii, które towarzyszyło mi w trakcie pobrania szpiku wraca do mnie dość często, a to za sprawą Fundacji DKMS, z którą często współpracuję przy akcjach promujących dawstwo. Przypominam sobie wtedy te dni, ludzi, którzy mi towarzyszyli, emocje jakie przeżyłem i uśmiecham się do siebie. Uratowałem życie malutkiemu chłopcu z Włoch, który dzisiaj jest nastolatkiem. Tak, to uczucie jest nie do opisania.
Czy Pana życie w jakimś stopniu się zmieniło? Dziś sam Pan jest rodzicem...
Miłość do dziecka jest równie trudna do zwerbalizowania, co uratowanie życia. Kiedy urodził się mój syn, zrozumiałem, ile mój gest oznaczał dla rodziców tego malutkiego chłopca. Jak wielki ciężar spadł im z serca, gdy było już wiadomo, że zgodny dawca się znalazł. Mogli dalej kochać, tulić i cieszyć się czasem spędzanym ze swoim synkiem. Każdy rodzic, a tym bardziej tulaśny i całuśny jak ja zrozumie.
W jaki sposób zachęciłby Pan do zapisywania się do bazy Fundacji DKMS? Bo że warto to zrobić, chyba trudno mieć wątpliwości.
Nie mam żadnych wątpliwości, że warto. Nie jest to ani czasochłonne, ani trudne, ani bolesne. Trzeba tylko chcieć. Nie umiem chyba zachęcić bardziej niż tym, co już powiedziałem wcześniej. Mój mały gest - decyzja o rejestracji, zapoczątkował coś wielkiego - uratował życie. To powinno dać każdemu do myślenia. Pomagajmy sobie ludzie, rejestrujmy się!