Biotechnolożka wzięła pod lupę jogurty. "Jeden z producentów oszukuje"
Mleko i przetwory mleczne stanowią ważny element codziennej diety, dlatego regularnie pojawiają się na naszych zakupowych listach. Sięgamy po jogurty, kefiry, maślanki, sery, szukamy produktów o możliwie najkrótszym składzie, bo uczono nas, że takie są najbardziej wartościowe. Niestety, jak się okazuje, nie zawsze na etykiecie widnieją wszystkie składniki, których użyto do produkcji. Dr Karolina Kowalczyk, technolożka żywności, towaroznawczyni żywności i biotechnolożka, wraz z grupą studentów przebadała w warunkach laboratoryjnych cztery jogurty naturalne. Wynikami eksperymentu podzieliła się w mediach społecznościowych. Co ustaliła?
Dr Karolina Kowalczyk swoimi radami i obserwacjami dzieli się na TikToku. Jedno ze swoich ostatnich nagrań poświęciła jogurtom. W ramach zajęć z toksykologii żywności przeprowadziła ze studentami doświadczenie w laboratorium, chcąc sprawdzić, czy produkty nie są fałszowane - czy dane deklarowane na etykiecie są zgodne z faktycznym składem.
"Sprawdziliśmy cztery różne firmy jogurtów naturalnych, czyli niesmakowych, gdzie teoretycznie powinno być tylko mleko i kultury bakterii jogurtowych. Całe doświadczenie polega na tym, że próbkę jogurtu bada się płynem Lugola na obecność skrobi. Jeżeli zabarwi nam się ta próbka na kolor granatowy bądź granatowo-czarny, oznacza to, że ta skrobia tam jest. Jeżeli się nie zabarwi, oznacza, że skrobi w tym jogurcie nie ma" - wyjaśniała.
Z czterech jogurtów wykorzystanych w doświadczeniu dwa były produktami bardzo tanimi, zakupiono je w dużych sieciach dyskontowych, a dwa pozostałe były jogurtami droższymi, znanych marek. "Nie było żadnej wzmianki na tych czterech jogurtach o obecności skrobi modyfikowanej, czyli tzw. wypełniacza oraz zagęszczacza, żeby ten jogurt po prostu był gęstszy, żeby go było więcej, żeby ta konsystencja była lepsza" - zwróciła uwagę dr Kowalczyk.
Choć na etykietach wszystkich produktów podano, że zawierają wyłącznie mleko pasteryzowane oraz kultury bakterii jogurtowych, jeden zawierał także skrobię.
"Jeden z producentów niestety oszukuje swoich klientów, ponieważ w tym jogurcie oczywiście była skrobia, wynik badania był dodatni, na opakowaniu nie było to napisane" - podkreślała dr Kowalczyk. Jak wskazała, producent powinien mieć na uwadze, że oprócz tego, że zafałszowuje skład, czyli okłamuje konsumenta, to może spowodować niekiedy u niego poważne skutki zdrowotne, np. w sytuacji, gdy taka osoba jest na coś uczulona, a na etykiecie zabrakło informacji o wykorzystaniu składnika, którego powinien on unikać.
Z całym nagraniem dr Kowalczyk można zapoznać się poniżej.
Choć wyniki eksperymentu dr Kowalczyk nie były zadowalające, okazało się, że nie każdy producent jest uczciwy, a niektóre produkty mogą być oszukane, zawsze warto czytać etykiety. W komentarzach do nagrania, jak i w krótkim wideo podkreśliła to sama ekspertka.
Czytając etykiety interesujących nas produktów, dowiemy się, co my i nasi najbliżsi będziemy jeść. Dowiemy się, ile tłuszczu, węglowodanów, soli czy kalorii zawierają, czy możemy je bezpiecznie spożywać (czy nie zawierają substancji uczulających), a także do kiedy.
"Wybierajcie rozsądnie" - apeluje dr Kowalczyk, dodając, że nie zawsze najdroższy produkt będzie tym najlepszym. Niegdyś wykazała, że tuńczyk, bardzo drogi i znanej firmy, zawierał wyjątkowo dużą ilość rtęci, o kilkanaście razy przekraczając unijne normy.
CZYTAJ TAKŻE:
Turecki jogurt genialny dla zdrowia. Pij, a skorzystają jelita, serce i mózg
O tych właściwościach maślanki mało kto wie. Pij o konkretnej porze
Ta przekąska walczy z cukrzycą, cholesterolem, otyłością. Wystarczą tylko dwa składniki