Pięć mitów, przez które ludzie nie udzielają pierwszej pomocy. Ratowniczka: to grozi więzieniem

Badania wskazują, że umiejętność udzielenia pierwszej pomocy jest większa wśród osób młodych i dobrze wykształconych, jednak tylko 19 proc. Polaków deklaruje, że na pewno potrafiliby udzielić pierwszej pomocy, gdyby zaszła taka potrzeba. Z doświadczenia ratownika medycznego wiem jednak, że o ile udzielenie pierwszej pomocy rodzinie lub bliskim jest częste, o tyle udzielenie jej w przypadkowych okolicznościach staje się dużym problemem. Czego boimy się w pierwszej pomocy?

Udzielenie pomocy jest obowiązkiem w Polsce. Są konsekwencje prawne

Na wstępie należy zaznaczyć, że w Polsce istnieje obowiązek udzielenia pierwszej pomocy i wynika on z przepisów zawartych w art. 162 Kodeksu karnego. Paragraf pierwszy wskazuje, że "kto człowiekowi znajdującemu się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu nie udziela pomocy, mogąc jej udzielić bez narażenia siebie lub innej osoby na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3." Oznacza to, że każdy ma obowiązek udzielić pierwszej pomocy, o ile nie zagraża to jemy własnemu bezpieczeństwu i życiu.

Reklama

Zaznaczyć należy również, że panuje błędne przekonanie mówiące o tym, że wystarczy wezwać odpowiednie służby (pogotowie, straż pożarną czy policję) i jest to zakwalifikowane jako udzielenie pierwszej pomocy.

Dlaczego nie udzielamy pierwszej pomocy? Bo nie potrafimy

Niski wskaźnik zaangażowania świadków zdarzenia w udzielenie pomocy poszkodowanemu w Polsce wynika przede wszystkim z dwóch czynników: niewiedzy oraz strachu.

Brak regularnych kursów pierwszej pomocy w zakładzie pracy, szczątkowa wiedza z zakresu postępowania z osobą poszkodowaną a także brak zaangażowania w podnoszenie swoich umiejętności i wiedzy sprawiają, że przypadkowy świadek zdarzenia lub stanu nagłego u osoby poszkodowanej nie zdecyduje się na udzielenie pierwszej pomocy, ponieważ nie będzie wiedział, jak tego dokonać.

Nie tylko brak wiedzy i umiejętności, ale także strach sprawia, że często poszkodowani na miejscu zdarzenia muszą czekać na pomoc, która nadchodzi dopiero wraz z pojawieniem się służb ratunkowych. Często te cenne minuty decydują o tym, czy osoba wymagająca pozostanie w zdrowiu, a nawet przy życiu.

Średni czas dojazdu służb ratunkowych w mieście wynosi około ośmiu minut, co w przypadku nagłego zatrzymania krążenia nie daje większych szans na przeżycie poszkodowanemu. Czas dojazdu zespołu ratownictwa medycznego do miast i wsi ościennych zwykle trwa zdecydowanie dłużej.

W społeczeństwie powielane są również mity związane z udzielaniem pierwszej pomocy, które często słyszałam jako członek zespołu ratownictwa medycznego na miejscu zdarzenia. Jakie to mity i ile jest w nich prawdy?

Zamiast pomóc poszkodowanemu, to zaszkodzę - MIT

Często ludzie unikają zaangażowania w udzielenie pierwszej pomocy poszkodowanemu z obawy, że zamiast pomóc, mogą zaszkodzić. Dotyczy to przede wszystkim osób, które uległy wypadkowi komunikacyjnemu lub doznały poważnego urazu, np. na skutek upadku z wysokości.

W obawie, że w trakcie udzielania pomocy mogą pogłębić ewentualny uraz kręgosłupa u poszkodowanego, osoby postronne całkowicie odstępują od pomocy.

Lepiej przystąpić do RKO, nawet jeśli wiąże się to z ewentualną zmianą pozycji osoby poszkodowanej, niż nie zrobić nic, czego skutkiem będzie śmierć poszkodowanego.

Jeśli źle udzielę pomocy, zostanę skazany - MIT

Obawa przed odpowiedzialnością karną jest również jednym z powodów nieudzielania pierwszej pomocy przez osoby postronne. W polskim prawie nie istnieje paragraf, z którego można świadka zdarzenia pociągnąć do odpowiedzialności karnej, jeśli na skutek udzielenia pierwszej pomocy dokona szkody na rzecz poszkodowanego.

Lepiej udzielić pierwszej pomocy i zrobić to z błędami, niż nie zrobić nic.

Jeśli złamię mostek, to pogorszę stan poszkodowanego - MIT

Jedną z najważniejszych czynności w trakcie RKO jest uciskanie klatki piersiowej poszkodowanego, który jest nieprzytomny i nie oddycha. Aby zachować krążenie, uciski muszą być głębokie, co sprawia, że przypadkowi świadkowie obawiają się, że mogą złamać mostek lub żebra osoby, której pomocy udzielają.

Mostek, ale także żebra, pod wpływem nacisku rąk na klatkę piersiową nie tylko się uginają, ale także pękają! Do złamania żeber dochodzi u niemalże 90 proc. osób po resuscytacji krążeniowo-oddechowej, także tej prowadzonej przez ratowników medycznych czy lekarzy. W wielu przypadkach dochodzi także do złamania mostka. Powikłania nie są jednak trwałe i można je z powodzeniem leczyć.

Boję się, że się zarażę - MIT

Od pierwszej pomocy odchodzą także ci, którzy uważają, że muszą wykonywać oddechy ratownicze u osób poszkodowanych, nie mają przy sobie maseczki, by wykonać usta-usta i boją się, że zarażą się czymś od nieznajomego poszkodowanego.

Zgodnie z najnowszymi wytycznymi Europejskiej Rady Resuscytacji nie ma obowiązku wykonywania oddechów ratunkowych przez osoby postronne, a same uciski klatki piersiowej są tak samo skuteczne w pierwszych minutach udzielania pomocy poszkodowanemu.

W przypadku udzielania pierwszej pomocy osobie, która krwawi, skutecznym zabezpieczeniem są rękawiczki, które powinny znajdować się w każdej apteczce samochodowej czy apteczce zakładowej (np. w sklepie).

Pójdę już, nie chcę przeszkadzać medykom - MIT

Z moich obserwacji, jako ratowniczki wynika, że naprawdę częstym widokiem, kiedy zespół medyczny dojeżdża na miejsce zdarzenia, są świadkowie, którzy albo nagrywają lub fotografują miejsce zdarzenia albo tacy, którzy szybko oddalają się. O ile nagrywanie czy fotografowanie nie wynika ze strachu, a innych cech osobowości tychże osób, o tyle oddalenie się z miejsca zdarzenia może wynikać ze strachu tłumaczonego tym, by zrobić miejsce dla medyków.

Warto zaznaczyć, że zespoły ratownictwa medycznego zazwyczaj składają się z dwóch ratowników medycznych, lub dwóch ratowników medycznych i jednego lekarza. Dwie lub trzy pary rąk to czasem za mało, by natychmiastowo przystąpić do wszystkich czynności związanych z udzieleniem medycznej pomocy poszkodowanemu, a ratownicy chętnie korzystają z pomocy świadków zdarzenia!

Nie ma obawy, że osoba postronna dostanie od ratownika wenflon i ampułkę z lekiem, by podał go poszkodowanemu, albo łyżki defibrylatora, by dokonał wyładowania - często jednak ratownicy potrzebują pomocy w przeniesieniu poszkodowanego, ułożeniu go w prawidłowej pozycji czy przytrzymania sprzętu w trakcie transportu chorego na noszach do karetki. Taka pomoc przed przypadkowych świadków jest na wagę złota i przyspiesza transport chorego do szpitala.


CZYTAJ TAKŻE:

Domowa apteczka. Co powinno się w niej znaleźć?

Ostry ból brzucha. Szybka pomoc ma znaczenie

Ratowniczka: tak opanujesz oparzenie. Zapamiętaj regułę 3x15


INTERIA.PL

W serwisie zdrowie.interia.pl dokładamy wszelkich starań, by przekazywać wyłącznie sprawdzone, rzetelne informacje o objawach i profilaktyce chorób, bo wierzymy, że świadomość i wiedza w tym zakresie pomogą dłużej utrzymać dobre zdrowie.
Niniejszy artykuł nie jest jednak poradą lekarską i nie może zastąpić diagnostyki i konsultacji z lekarzem lub specjalistą.

Dowiedz się więcej na temat: pierwsza pomoc | RKO | resuscytacja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL