"Podczas snu przestawałem oddychać". Przeszedł już dwa zabiegi i walczy dalej. Bartłomiej Nowosielski szczerze o chorobie otyłościowej
- Takie komentarze jak "Jedz mniej, ruszaj się więcej", "Co ty z sobą robisz?”, "Spójrz w lustro" - ludzie często rzucają je bez zastanowienia, nie mając świadomości, że takie ocenianie kogoś ma ogromny wpływ na psychikę. Osoby chorujące na otyłość już i tak zmagają się z tym na co dzień, a przez takie słowa jeszcze trudniej im przestawić się na właściwe tory - mówi Bartłomiej Nowosielski, aktor filmowy i teatralny. W rozmowie z Interią ZDROWIE podkreśla, że otyłość nie wynika z lenistwa czy zaniedbania, lecz jest poważnym schorzeniem.
Bartłomiej Nowosielski, aktor, pedagog, mąż, tata, znany z ról w takich produkcjach jak "M jak miłość", "Barwy szczęścia", "Królowie", "Moje córki krowy" czy "Pitbull. Ostatni pies". Na co dzień gra na deskach Teatru Ateneum. Twarz kampanii "Porozmawiajmy szczerze o otyłości". Od dzieciństwa zmaga się z chorobą otyłościową. Diagnoza, którą w pewnym momencie usłyszał od lekarza, była dla niego szokiem - zaawansowany bezdech senny i mało optymistyczne prognozy na przyszłość. To stało się punktem zwrotnym. "Mam żonę i dwie córki, dla nich chcę żyć" - przyznał wtedy aktor. I choć przeszedł już długą drogę w powrocie do zdrowia, w tym dwa zabiegi bariatryczne, wciąż musi kontynuować walkę, ponieważ otyłość to przewlekła choroba, która może nawracać.
Mimo choroby chętnie dzieli się w sieci swoim życiem - zarówno tym zawodowym, jak i prywatnym. Pokazuje, że nawet zmagając się z otyłością, można być aktywnym i czerpać radość z każdego dnia. W rozmowie z Interią ZDROWIE opowiada, jak ogromne znaczenie ma w tym wsparcie najbliższych i jak wielką rolę odgrywa rodzina.
***
Angelika Nęcka, Interia ZDROWIE: Bartek, czy trudno jest mówić otwarcie o otyłości, zwłaszcza w przestrzeni publicznej? Czy wciąż to temat tabu, o którym ludzie wolą milczeć?
Bartłomiej Nowosielski: - Może zacznę od tego, jaka była moja rola, gdy zaproponowano mi zostanie twarzą kampanii "Porozmawiajmy szczerze o otyłości". Najważniejsze było dla mnie uświadomienie sobie pewnych rzeczy - i tu ogromną rolę odegrała sama kampania, jej materiały, sposób, w jaki działa, jak edukuje i jak przy wsparciu ambasadorów i lekarzy - ekspertów szerzy wiedzę. Dzięki temu zrozumiałem, że otyłość to choroba - jak każda inna - i nie należy jej sprowadzać jedynie do negatywnych skojarzeń z wyglądem, które często się z nią wiążą.
Ludzie mają tendencję do oceniania i przypinania łatki: "Jesteś grubasem, tucznikiem, świnią, to znaczy, że tylko jesz, nie ruszasz się i sam jesteś sobie winien". Ale kiedy zaczynasz zgłębiać temat, okazuje się, że sprawa jest znacznie bardziej złożona. Otyłość to przewlekła choroba, która ma swoje przyczyny, konsekwencje i - co najważniejsze - można ją kompleksowo leczyć. Dlatego warto szukać pomocy u specjalistów - zacząć od lekarza pierwszego kontaktu, który pokieruje nas dalej.
Wtedy zacząłem się zastanawiać: jaka może być moja rola w tym wszystkim? Doszedłem do wniosku, że jako aktor jestem nieustannie wystawiony na ocenę opinii publicznej - nie tylko pod względem zawodowym, ale też prywatnym. Ludzie komentują mój wygląd, to, jak funkcjonuje moja rodzina, bo jesteśmy bardzo aktywni w mediach społecznościowych. Pomyślałem, że skoro mam zasięgi i możliwość dotarcia do dużej liczby odbiorców, to chciałbym wykorzystać to do edukowania ludzi - uświadamiania, że otyłość to choroba, a nie powód do hejtu.
Nadal panuje mnóstwo błędnych przekonań na ten temat, a ja chciałbym pomóc je zmieniać. Jeśli ktoś chce się wypowiadać na temat otyłości, dobrze by było, żeby najpierw coś o niej wiedział - o tym, jak wpływa na zdrowie i życie, jak można ją kompleksowo leczyć. Dzięki temu, że jestem osobą publiczną, mam szansę, by ten temat stał się bardziej widoczny i dotarł do szerszego grona odbiorców.
Kiedy po raz pierwszy poczułeś, że masa ciała nie jest tylko kwestią wyglądu, ale realnym zagrożeniem dla zdrowia? Że jakaś granica została przekroczona, że trzeba zareagować?
- Uświadomienie sobie, jak poważnym zagrożeniem jest choroba otyłościowa, przyszło w momencie, gdy dostałem propozycję udziału w kampanii. Zacząłem wtedy przypominać sobie różne sytuacje z dzieciństwa. Oczywiście były konkretne momenty, które na to wpłynęły, ale wtedy nie byłem świadomy tego, że otyłość mogła mieć wpływ na to, jak byłem traktowany. Dopiero kiedy uporządkowałem to wszystko w głowie, mając już nową wiedzę, którą teraz się dzielę, zdałem sobie sprawę, że pierwsze symptomy choroby pojawiły się już, gdy miałem 11 lat.
W dorosłym życiu tak naprawdę to moja żona uświadomiła mi, z czym się zmagam. W nocy regularnie dostawałem od niej kuksańce, bo - jak się okazało - podczas snu się zawieszałem, przestawałem oddychać. Ja nie miałem pojęcia, że coś jest nie tak, wydawało mi się, że normalnie śpię. Ale ona widziała, że się "zawieszam" - po prostu na długie chwile przestawałem oddychać. W końcu poszedłem do kliniki snu, żeby sprawdzić, co się dzieje. Okazało się, że mam bardzo zaawansowany bezdech senny. Lekarz powiedział mi wprost, że na takim poziomie to poważne zagrożenie dla życia - jeśli nic z tym nie zrobię, mogę je sobie znacząco skrócić.
I wtedy dotarło do mnie, że to nie są żarty. Bezdech senny był bezpośrednim powikłaniem choroby otyłościowej, na którą choruję. To był moment, w którym naprawdę zrozumiałem, że muszę coś zmienić.
No właśnie, idąc dalej, czy nie uważasz, że problem otyłości jest często bagatelizowany i sprowadzany do prostego hasła: "Mniej jeść, więcej się ruszać", zamiast być traktowany jako poważna choroba wymagająca kompleksowego podejścia?
- I to jest właśnie podstawowy problem - takie hasła jak "Zrób coś ze sobą" paradoksalnie wcale nie pomagają. Za każdym razem, gdy to słyszę, myślę sobie: "Serio?". Ale to wynika głównie z braku wiedzy o chorobie otyłościowej. Ludzie kierują się stereotypami, które funkcjonują w społeczeństwie, i są przekonani, że w 99 proc. przypadków odpowiedzią powinno być: "Idź i po prostu się za siebie weź".
A prawda jest taka, że ogromną rolę w tym wszystkim odgrywa psychika. Leczenie otyłości to nie tylko dieta i ruch, ale też odpowiednie nastawienie i zmiana nawyków - oczywiście pod kontrolą lekarza. Bez tego można łatwo wpaść w skrajności, a efekt może być jeszcze gorszy niż ten, którego się obawiamy. Możemy zboczyć w ślepą uliczkę i narobić sobie jeszcze większych problemów.
Takie komentarze jak "Jedz mniej, ruszaj się więcej", "Co ty z sobą robisz?", "Spójrz w lustro" - ludzie często rzucają je bez zastanowienia, nie mając świadomości, że takie ocenianie kogoś ma ogromny wpływ na psychikę. Osoby chorujące na otyłość już i tak zmagają się z tym na co dzień, a przez takie słowa jeszcze trudniej im przestawić się na właściwe tory.
Dlatego tak ważne jest, żebyśmy w tym wszystkim nie byli sami. Dla mnie niesamowicie cenne jest wsparcie mojej rodziny - żony, córek. To oni dają mi siłę, by walczyć i nie poddawać się.
Ostatnio miałem taką sytuację, nie pamiętam już dokładnie, kto to był, ale to było naprawdę fantastyczne. Spotkałem kogoś podczas wyjazdu, rozmawialiśmy, poruszyliśmy temat mojego wyglądu, a ta osoba powiedziała: "Bartek, spokojnie, to choroba, ja rozumiem". I to było tak oczyszczające, że ja nie byłem oceniany przez pryzmat swojego wyglądu. Zamiast tego ktoś usiadł ze mną i powiedział: "Chodź, pogadamy o tym". To było cudowne, bo zmienia to całkowicie perspektywę - kiedy ktoś rozumie problem, z którym boryka się drugi człowiek, to nastawienie jest zupełnie inne.
Czyli czarno na białym widać, jaką edukacja ma moc.
- Dokładnie, a ja jako osoba medialna nie odsuwam też od siebie tematu, tylko o tym rozmawiam. Ta przystępność - że ktoś z otwartymi ramionami mówi "Jestem chory na otyłość, pogadajmy o tym" - sprawia, że przestajesz być postrzegany jako ktoś niedostępny, a stajesz się bardziej ludzki. I to daje poczucie siły, bo za moim głosem i głosem kampanii "Porozmawiajmy szczerze o otyłości" idzie edukacja, która ma pomóc ludziom zrozumieć, z czym naprawdę się borykamy w tej chorobie.
Oczywiście zdarzają się przypadki hejtu w internecie, czy jakieś niepochlebne komentarze, ale nie mam z tym problemu. Jedynie chciałbym zapytać tych ludzi: "Dlaczego?". Chciałbym, żeby spojrzeli mi w twarz i zastanowili się, czy wtedy też by mi to powiedzieli. Ale pozytywnie zaskakuje mnie to, że wiele osób przestaje zwracać uwagę na mój wygląd. Zaczynają bardziej kojarzyć mnie z postaciami, które gram, a najczęściej są to postacie bardzo pozytywne. Ale chodzi o to, że przestają patrzeć na wygląd, a zaczynają dostrzegać człowieka.
Nie traktuję tego w kontekście "O, to dobrze", bo przecież jestem chory na otyłość. Dla mnie to oznacza, że coś się zmienia - w zależności od tego, co robisz na co dzień, jakie masz usposobienie. Wtedy wygląd schodzi na drugi plan, a bardziej liczy się to, jakim jesteś człowiekiem, jak funkcjonujesz na co dzień.
Osobom dorosłym chyba łatwiej jest wytłumaczyć, że otyłość to choroba, ale dzieci potrafią być bardziej bezpośrednie. Czy w dzieciństwie zetknąłeś się z takimi zaczepkami ze strony rówieśników?
- Ciężko mi się odnieść do tego, bo nigdy nie spotkałem się z tym w taki brutalny i bezpośredni sposób. Może dlatego, że byłem bardzo dobrym uczniem w szkole podstawowej. Miałem same piątki i szóstki, więc rówieśnicy raczej się ze mną liczyli, jeśli chcieli dobrze ze mną żyć, bo zawsze mogłem im coś podpowiedzieć na klasówkach czy pomóc w nauce. Ale to też nie było tak, że ktoś się ze mną kolegował tylko dlatego, że dobrze się uczyłem. Miałem bardzo duże grono znajomych, które utrzymało się do dziś.
Oczywiście były takie sytuacje, choćby ta z piłką, o której już kiedyś mówiłem - że najczęściej stawiano mnie na bramkę, i wywoływano hasłem "Gruby na bramkę". Pamiętam, jak pewien chłopak mocno dawał mi do zrozumienia swoją dezaprobatę względem mojego wyglądu, co wywołało we mnie duży bunt. W tamtym czasie nie wiedziałem, jak to odreagować. Ale pamiętam też sytuację z WF-u, kiedy robiliśmy wyścigi w dwóch rzędach - sztafetę. Z racji gabarytów robiłem to zawsze wolniej, ale moja drużyna zawsze dostawała punkt za to, że byłem wytrwały, robiłem to precyzyjnie, od początku do końca. To nie było wynikiem cwaniactwa czy sprytu - po prostu rzetelnie wykonywałem to, o co mnie poproszono, i to zostało docenione.
Natomiast dzieci potrafią dokuczyć, jeśli chodzi o ocenianie i wyrażanie swoich emocji, również tych negatywnych. Jeśli nie ma silnego wsparcia ze strony rówieśników, rodziców, otoczenia, to wydaje mi się, że osobom zmagającym się z chorobą otyłościową może być bardzo ciężko.
Dlatego zawsze będę podkreślał, jak ważna jest edukacja i otwarte rozmowy na temat otyłości. To choroba, która wymaga większego zrozumienia, a kluczowe jest, by ludzie poszerzali swoją wiedzę na ten temat. Im więcej będzie edukacji, tym mniej będzie niezrozumienia i osądów wobec osób zmagających się z otyłością. Przynajmniej ja postrzegam to jako część swojej misji.
A czy kiedykolwiek miałeś wrażenie, że waga definiuje twój aktorski wizerunek? A może zastanawiałeś się, czy gdyby twoja masa ciała była mniejsza, mógłbyś stracić charakterystyczność, przez którą widzowie i reżyserzy cię kojarzą?
- Moja profesor ze szkoły teatralnej w Łodzi powiedziała mi coś ważnego, gdy zdawałem na studia: "Warunki warunkami, owszem, jesteś charakterystyczny, ale gdybyś nie był dobry, to byśmy cię do szkoły nie przyjęli".
I to jest najlepsza odpowiedź na twoje pytanie. Nigdy nie martwiłem się, że gdyby moje BMI wróciło do normy, mógłbym wypaść z zawodu. W prawie 20-letnim dorobku na scenie udowodniłem już, na co mnie stać jako aktora. Ilość produkcji, w których brałem udział, mówi sama za siebie - to moje umiejętności decydują o moim miejscu w branży, a nie budowa ciała.
Jak rozpoczęła się twoja walka o zdrowie? Trafiłeś na odpowiedniego specjalistę, który pomógł ci podjąć właściwe kroki?
- Pierwszą osobą, która wskazała mi drogę, był doktor z kliniki snu. Powiedział mi to w dość żołnierskich słowach, co mocno zapadło mi w pamięć. Potem trafiłem na kilku innych lekarzy, przeszedłem dwa zabiegi bariatryczne. Mam niestety nawrót choroby, ale nie wróciłem do swojej najwyższej masy ciała. Wciąż jestem w procesie i mam lekarzy, którzy zajmują się mną kompleksowo. Czuję, że jestem w dobrych rękach i najważniejsze, że idziemy do przodu. Dla wielu osób ważny jest cel - coś konkretnego. A w moim przypadku trudno sobie powiedzieć: "Mój cel to stracić 70 kg", bo zaraz w sieci pojawią się komentarze: "O - schudł tylko 20 kg". Dlatego nie chcę składać deklaracji. To cały czas proces, a ja jestem w trakcie, w działaniu.
Co się okazało dla ciebie największym wyzwaniem?
- Zastanawiałem się, jak to wszystko będzie wyglądać w przyszłości, do czego to prowadzi, czy będzie nawrót choroby, jak zostanie to postrzegane. Duży wpływ miała na to także psychika, która gdzieś podświadomie analizowała wszystkie te kwestie. Na razie staram się stawiać temu czoła - z godnością, bardziej lub mniej, ale zawsze z podniesioną głową. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość. Nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa i na pewno się nie poddam.
Co byś powiedział osobom, które są w tym miejscu, w którym sam byłeś kilka lat temu - z poczuciem, że otyłość to poważna choroba?
- Przede wszystkim - zrobić ten pierwszy krok. Udać się do lekarza specjalisty, poszukać wsparcia w rodzinie, zwłaszcza jeśli sami nie mamy w sobie wystarczająco dużo siły i determinacji. Kluczowe jest właśnie to: zacząć działać.
A ja? Z chęcią spotkam się z kimś, kto zmaga się z tym samym schorzeniem. Bez najmniejszego problemu. Usiądziemy na ławce, porozmawiamy, pójdziemy na metaforyczną kawę - choć kawy akurat nie piję i nigdy nie piłem. Ale mówię serio. Jeśli ktoś podejdzie do mnie w markecie czy zaczepi na spacerze z psem i powie: "Wie pan co, czytałem pański wywiad, ja również zmagam się z chorobą otyłościową. Czy mógłby mi pan poświęcić 10 minut?" - poświęcę i godzinę. Naprawdę.
Podkreślasz często, że to właśnie twoja rodzina daje ci największą siłę do walki o zdrowie.
- Moja rodzina to cudowna drużyna - żona i córki są moim ogromnym wsparciem, zwłaszcza w trudnych chwilach. Ewelina świetnie gotuje, co uwielbiam, a nawet gdy mam jakieś ograniczenia dietetyczne, rodzina dostosowuje się do mnie i jemy razem. Najważniejsze jest to, że są przy mnie, nie oceniają i razem cieszymy się wspólną aktywnością fizyczną. Robimy to, bo lubimy - to nas łączy. Ewelina nigdy na mnie nie naciska, raczej motywuje, zachęcając: "Chodź, wyjdźmy z dziewczynami na rowery albo na basen". Wie, jak bardzo kocham nasze córki i że zrobię dla nich wszystko. Oczywiście robię to także dla siebie, ale świetnie jest mieć taką motywację ze strony żony.
Wspomniałeś kiedyś, że starsza córka obawiała się, iż odziedziczy twoją chorobę. Jak zareagowałeś na jej słowa?
- Była taka sytuacja z moją starszą córką. Zosia jest do mnie bardzo podobna, jeśli chodzi o wygląd, ale jej charakter jest bardziej po mamie. Młodsza, Hania, to z kolei cała mama, ale charakter ma po tatusiu. Kilka lat temu, kiedy Zosia weszła w okres dojrzewania, zaczęła unikać jedzenia, bo bardzo bała się, że pójdzie w moje ślady i odziedziczy moją masę ciała. Przeprowadziliśmy z nią kilka rozmów - zarówno ja, jak i Ewelina - tłumacząc, że to nie działa w ten sposób. Oczywiście, geny mają swoje znaczenie, ale to nie jedyny czynnik. Zosia jest bardzo aktywna, trenuje siatkówkę w klubie, jest super sprawna i już teraz jest wyższa od Eweliny. Był to jednak delikatny temat, bo nie można było stosować żadnych drastycznych metod. Kluczowe były rozmowy, tłumaczenie, wspólne omawianie tematu i prostowanie błędnych przekonań. Gdybyśmy zareagowali zbyt ostro, mogło to wywołać niepożądany efekt. Na szczęście, patrząc na to, z czym ja sam się zmagam, udało nam się podejść do tematu z mądrością i zrozumieniem. Z czasem ten problem po prostu zniknął.
Podsumowując, edukacja i jeszcze raz edukacja.
- Myślę, że każda forma edukacji - zarówno dzieci, jak i dorosłych - jest kluczowa. A może nawet przede wszystkim dorosłych, bo to właśnie w codziennych, prozaicznych sytuacjach najczęściej widać brak świadomości. Weźmy choćby taki obiad u mamy - nakłada ci kilka schabowych, zupełnie nie zdając sobie sprawy z konsekwencji, i słyszysz: "No zjedz jeszcze, na pewno jesteś głodny", "Weź jeszcze dwa ziemniaczki". To wszystko jest w dobrej wierze, ale nie zawsze prowadzi do dobrych skutków.
Dlatego rozmowa o tym, poszerzanie świadomości i budowanie wiedzy w tym zakresie może mieć naprawdę pozytywne efekty. To temat, o którym warto i trzeba mówić. Uważam, że każda inicjatywa edukacyjna w tym obszarze jest na wagę złota, bo dzięki temu możemy coś realnie zmienić. Im więcej osób będzie o tym rozmawiało, tym większy będzie zasięg i skuteczność tych działań.
***
Celem kampanii "Porozmawiajmy szczerze o otyłości" jest budowanie społecznej świadomości, że otyłość jest chorobą, która może prowadzić do rozwoju ponad 200 powikłań, zagrażających życiu i zdrowiu, ale można i należy ją leczyć przy odpowiednim wsparciu lekarza.
W ramach kampanii powstała też mapa ośrodków i lekarzy specjalizujących się w leczeniu otyłości. Patronat merytoryczny nad kampanią sprawują Polskie Towarzystwo Leczenia Otyłości oraz Polskie Towarzystwo Otyłości Dziecięcej.
CZYTAJ TAKŻE:
Pięć objawów, które zwiastują insulinooporność. Tak ciało daje znać o zaburzeniu
Jelita to nasz "drugi mózg". Dietetyczka mówi, co jeść, a co ograniczyć