Pierwszy rzut choroby mylą ze zmęczeniem. Neurolog: "diagnoza SM to już nie wyrok"
Na całym świecie na stwardnienie rozsiane choruje już prawie 3 miliony ludzi, a tylko w Polsce diagnozę usłyszało 50 tys. osób. Chorzy wciąż obawiają się, że choroba jest równoznaczna z szybko postępującym inwalidztwem, jednak jej szybkie wykrycie i wdrożenie leczenia pozwala na dłużej cieszyć się sprawnością i dobrym samopoczuciem. O to, czym jest stwardnienie rozsiane i jak wygląda życie z chorobą, zapytaliśmy dr Annę Kurdyłę, specjalistę neurologa. Dziś, 30 maja, obchodzony jest Światowy Dzień Stwardnienia Rozsianego.
Stwardnienie rozsiane (łac. sclerosis multiplex SM) to przewlekła choroba, która związana jest z demielinizacją komórek układu nerwowego. Ma charakter postępujący i wciąż nie są znane metody na jej całkowite wyleczenie.
W przebiegu SM dochodzi do rozsianego uszkodzenia mózgu oraz rdzenia kręgowego. Choroba może wystąpić w każdym wieku, jednak najczęściej dotyka ona kobiet w wieku od 20 do 40 lat.
Nie jest do końca znana przyczyna choroby, jednak specjaliści wskazują na związek z zaburzoną pracą układu immunologicznego.
- W przebiegu tej choroby układ immunologiczny nie działa prawidłowo . Zaczyna on niszczyć osłonkę mielinową neuronów, która kluczowe znaczenie dla właściwego przewodnictwa nerwowego. - wyjaśnia dr Anna Kurdyła, specjalista neurolog z Grupy LUX MED.
Pierwszy rzut choroby najczęściej dotyka wzroku - występuje pozagałkowe zapalenie nerwu wzrokowego. Do objawów zapalenia zalicza się zaburzenia widzenia, ból gałki ocznej, widzenie podwójne, zawroty głowy, a także problem z widzeniem barw.
- U pacjentów mogą pojawić się objawy, które nie od razu wskazują na stwardnienie rozsiane. Drętwienia, mrowienia czy parastezje występują również u chorych np. na tężyczkę. Typowym objawem dla stwardnienia rozsianego jest objaw Lhermitte’a, polegający na poczuciu "prądu elektrycznego", rozprzestrzeniającego się w dół kręgosłupa przy zgięciu głowy ku mostkowi. Ten objaw od razu nasuwa podejrzenie choroby - mówi dr Anna Kurdyła.
Przebieg SM może wyglądać różnie, ponieważ wyróżnia się postać rzutowo-remitującą, wtórnie postępującą i pierwotnie postępującą.
W większości przypadków, bo w 80 proc., choroba rozwija się od postaci rzutowo-remitującej, kiedy to następują rzuty choroby. W trakcie rzutu dochodzi do zaostrzenia objawów, które następnie wycofują się i chory wraca do względnie sprawnego funkcjonowania. Rzut może trwać od kilku dni, do kilku tygodni.
Wraz z upływem czasu postać rzutowo-remitująca zmienia się w postać wtórnie postępującą i w jej trakcie dochodzi do stałego, narastającego nasilenia objawów.
W postaci pierwotnie postępującej pierwsze objawy choroby są zapowiedzią stale pogarszającej się sprawności pacjenta.
Warto podkreślić, że pacjenci ze zdiagnozowanym SM są obejmowani programem leczenia stwardnienia rozsianego w ramach NFZ. Wszystkie szpitale kliniczne i większość powiatowych ma programy leczenia pacjentów w ramach NFZ. Dostępność niestety jest różna w różnych regionach Polski ale z roku na rok zdecydowanie poprawia się.
- Postęp w leczeniu tej choroby to niewątpliwie ogromna zasługa Sekcji Stwardnienia Rozsianego Polskiego Towarzystwa Neurologicznego tworzącego wytyczne dotyczące diagnostyki i leczenia SM - dodaje dr Kurdyła.
Wraz z rozwojem choroby dochodzi do natężenia objawów ze strony całego układu nerwowego. Oprócz drętwień i sztywności mięśni, u chorych rozwijają się niedowłady.
Charakterystycznym objawem w stwardnieniu rozsianym jest zaburzenie czucia powierzchownego - chorzy słabiej odczuwają ból, temperaturę lub dotyk albo cierpią z powodu przeczulicy - nadwrażliwości na dotyk, naprzemienne odczuwanie gorąca i zimna.
Ponadto pacjenci cierpią z powodu zaburzeń równowagi, ograniczonej ruchomości gałek ocznych oraz niezborności ruchowej - mają problem z wykonaniem precyzyjnych ruchów i wykonywaniem określonych czynności.
Stwardnienie rozsiane, jako choroba układu nerwowego, nie pozostaje bez wpływu na zdrowie psychiczne pacjentów. Cierpią z powodu zaburzeń nastroju, problemów ze snem i występuje u nich większe ryzyko depresji.
Uszkodzenia komórek nerwowych prowadzą także do zaburzeń funkcji poznawczych, mogą pojawiać się zaniki pamięci i problemy z analizowaniem informacji oraz logicznym myśleniem u chorego. Pacjenci często też obawiają się, jak będzie wyglądało ich dalsze życie z chorobą.
W rozmowie z dr Kurdyłą pytamy, czy dziś diagnoza stwardnienia rozsianego to wyrok skazujący na wózek inwalidzki?
- Absolutnie diagnoza nie jest wyrokiem. Bardzo ważna jest szybka diagnostyka, leczenie rzutu i włączenie leczenia immunomodulacyjnego, czyli leczenia długoterminowego, które - hamując aktywność układu immunologicznego w różnych mechanizmach - spowoduje zmniejszenie stanu zapalnego oraz postępu neurodegeneracji prowadzącej do niepełnosprawności - odpowiada specjalistka.
Możliwości hamowania objawów w stwardnieniu rozsianym sprawiają, że sama choroba nie wpływa bezpośrednio na długość życia chorego. Jednak jakość tego życia może być znacznie obniżona. Jest to jednak uzależnione przede wszystkim od tego, jak stwardnienie rozsiane postępuje oraz jak pacjent reaguje na wdrożone leczenie farmakologiczne.
- W ostatnich latach nastąpił ogromny przełom w leczeniu SM. Gdy zaczynałam leczyć pacjentów w ramach programu terapeutycznego, ponad piętnaście lat temu , dostępne były tylko terapie iniekcyjne, ograniczone czasowo na dwa lata. Terapia była przerywana, bo kończył się program i należało czekać na ponowny rzut choroby, aby do leczenia powrócić. Leczenie było ograniczone wiekiem i stopniem zaawansowania choroby. Niedogodnością było wykonywanie iniekcji, czasem nawet codziennie. Nie było penów tylko ampułkostrzykawki lub nawet ampułki i strzykawki do przygotowywania zastrzyków wykonywanych samodzielnie przez pacjenta. Dziś wygląda to zdecydowanie inaczej - dodaje dr Kurdyła.
Pacjentów, u których potwierdzono stwardnienie rozsiane, poddaje się terapii glikokortykosteroidami. Mechanizm ich działania opiera się o ograniczenie stanu zapalnego, a w trakcie rzutu choroby powodują szybsze ustąpienie objawów ze strony układu nerwowego.
- Obecnie dzięki znacznej aktywności badań klinicznych mamy mnogość leków, w różnych formach - tabletek, iniekcji podskórnych, wlewów dożylnych, podawanych z różną częstością. Są leki, które pacjent otrzymuje raz na pół roku, a nawet rzadziej. Mogę powiedzieć, że w Polsce leczymy na europejskim poziomie. Pacjenci otrzymują elastyczne leczenie, leczenie dostosowane do aktywności choroby, aktywności chorego, jego wieku i płci. Dzięki temu czemu cieszą się dobrą formą przez długie, długie lata - komentuje neurolog.
CZYTAJ TAKŻE:
Drętwieją ci ręce? To nie musi być niedobór ani magnezu, ani potasu
To stąd się biorą zawroty głowy. Przyczyna błaha, konsekwencje poważne
Pięć nietypowych objawów niedoboru żelaza. Zwróć uwagę na język i stopy